Lutte Ouvriere n 2364 –
22 listopad 2013
Cena
nędzy
Filipiny:
katastroficzne konsekwencje tajfunu Haiyan
Dwa tygodnie po przejściu
tajfunu Haiyan przez Filipiny, ONZ ocenia liczbę martwych na 4000 i
na 4 miliony liczbę ludzi, którzy stracili dach nad głową. Tak
jak podczas trzęsienia ziemi w Haiti w 2010, media dużo mówią o
nieprzewidywalnym charakterze katastrof naturalnych i o nieszczęściu
populacji, która padła ofiarą żywiołu. Ale jeśli ten fenomen
natury jest oczywiście przyczyną tej katastrofy, to nie tłumaczy
on skali zniszczeń. Wiatry o identycznej sile nie powodują
podobnych skutków w Japonii i innych krajach, w których zgromadzone
bogactwo pozwala od dawna stawiać budynki, zdolne do przetrwania
tajfunów i trzęsień ziemi. W rzeczywistości Filipiny płacą
dzisiaj nadmierną cenę za dominację imperializmu.
Kraj zdominowany przez
imperializm
Filipiny zawdzięczają
swoją nazwę konkwistadorom, którzy w 1542 odebrali te wyspy
dotychczasowym mieszkańcom, by ofiarować je przyszłemu królowi
Hiszpanii: Filipowi. Spustoszono lasy, by rozwinąć monokultury
rolnicze zaspokajające potrzeby metropolii. W 1898 Hiszpania
przekazała ten kraj USA, co zaowocowało czteroletnimi walkami, w
wyniku których zginęło 200 tysięcy ludzi. Okupowane przez Japonię
w latach 1941-1944, Filipiny uzyskały oficjalnie niepodległość w
1946 r. Ale w 1947 USA zainstalowały tam swoje bazy wojskowe
narzucając na długo swoją dominację. W 1965 USA wybrały
marionetkę Marcosa, który w 1972 wprowadził długotrwały stan
wojenny. W 1986 stracił on władzę na rzecz Cory Aquino, która
była wdową po opozycjoniście zamordowanym w 1983, który był
bardziej popularny, ale mniej posłuszny wobec Amerykanów.
Na chwilę obecną,
zalety Filipin dla firm amerykańskich są bardzo liczne: siła
robocza jest młoda, tania, właściwie całkowicie pozbawiona
związków zawodowych i anglojęzyczna – idealna dla przenoszenia
central telefonicznych. Ale przedsiębiorstwa tekstylne,
elektroniczne i chemiczne nie pozostają w tyle.
Powolność z jaką pomoc
(namioty, żywność czy leki) dociera do miejsc dotkniętych
katastrofą nie jest przypadkowa. Jeśli pewne miejscowości
najbardziej zacofane, nie otrzymały ciągle żadnej pomocy, to nie
tylko z powodów geograficznych i podziału kraju na 7 tysięcy wysp.
To przede wszystkim dlatego, że państwo posłuszne imperializmowi,
nie ma w swoich priorytetach wydatków publicznych, tylko utrzymanie
sił represyjnych, zdolnych do zahamowania wybuchów społecznych.
Ten kraj nazywany
wschodzącym, jest jednym z najbardziej nierównych na świecie, ze
swoją stolicą Manillą, oferującą w pigułce wszystkie
nierówności: z jednej strony ultranowoczesne wieżowce, z drugiej
cały wachlarz prostytucji. Władze same wiedzą, że jedna czwarta
lub jedna trzecia społeczeństwa żyje w nędzy i, że cztery piąte
wynagrodzeń, dla tych co mają szczęście pracować, jest wydawana
na żywność, czynsz, rachunki i benzyne. Ważnym wskaźnikiem
ilustrującym nędze jest fakt, że 10 % Filipińczyków, czyli
blisko 10 milionów jest zmuszona emigrować by wyżywić swoje
rodziny: 20 miliardów, które przysyłają co roku stanowi 10 %
bogactwa narodowego.
Priorytety rządu
Tacloban i jego 200
tysięcy mieszkańców, został uderzony przez tajfun z całą siłą,
znajdując się na jego trasie. Ale bilans ludzki nie był by tak
ciężki, gdyby władze publiczne prowadziły inną politykę. Wzrost
ekonomiczny trwający od 20 lat, jest dziełem klasy robotniczej,
która jest stłoczona w slumsach, które regularnie są druzgotane z
ziemią i odbudowywane.
Media zachodnie nie
zapomniały obarczać winą... ofiary tajfunu, użalając się nad
smutnym spektaklem: „przemocy i grabieży”, gdzie „najniższe
instynkty” wyszły na jaw. Jak w przypadku handlu na zgliszczach,
gdzie głód i pragnienie to w tej chwili kwestia życia i śmierci.
Na wszelki wypadek pokazano nam sceny żołnierzy wysłanych do
ochrony supermarketów, gdy w tym samym czasie brakuje benzyny by
dostarczyć tym co ocaleli towary pierwszej potrzeby. Pomoc
potrzebującym jest daleko w hierarchi rządu.
Choć nie istnieje
możliwość uniknięcia tajfunu (jest ich 20 w ciągu roku i w 1991
był najsilniejszy, który zabił 5000 osób), to władze posiadają
możliwości ewakuowania ludności wcześniej... gdyby los ludzi nie
był im obojętny.
I teraz?
Jaki los czeka tych co
przetrwali tajfun? W krótkim czasie Unicef zamierza przeznaczyć 60
milionów dolarów by połączyć rozbite rodziny. Obietnice darowizn
od różnych stowarzyszeń osiągnęły jak na razie 300 milionów
dolarów. Z drugiej strony Bank Azjatyckiego Rozwoju i Bank Światowy
obiecały każdy po 500 milionów dolarów pilnej pożyczki by
budować budynki według norm japońskich. Ale to są pożyczki, nie
darowizny. I jeśli to zasili kasę amerykańskich gigantów
budowlanych, bez wątpienia ludność Filipin będzie na samym końcu
by z tego skorzystać. To jest łatwe do przewidzenia, że rządząca
klika nie przepuści okazji by się na tej odbudowie wzbogacić. I
choć aktualny prezydent Benigno Aquino (syn Cory Aquino) został
wybrany w 2010 na programie antykorupcyjnym, to klientelizm trwa cały
czas, co spowodowało wyjście na ulice tysięcy ludzi w sierpniu.
Gdy wiemy, że od roku
2001 rząd amerykański wydał ponad 300 miliardów dolarów na wojnę
w Afganistanie, to widzimy w pełnej okazałości, jak pomoc dla
Filipin obiecana przez rządy krajów bogatych jest śmiesznie mała.
Trzeba w końcu pozbyć się tego systemu kapitalisycznego, by w
obliczu takiej katastrofy naturalnej, społeczeństwo mogło użyć
natychmiast wszystkie dostępne środki materialne i ludzkie do
pomocy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz