sobota, 27 lutego 2016

100 lat socjalfaszyzmu we Francji


100 lat socjalfaszyzmu we Francji

Jest to zarys referatu, który mam nadzieje, kiedyś będzie wygłoszony w ojczyźnie. Póki co jednak nie wiem, kiedy w Polsce będę, a ponieważ mam wolną chwilkę to referat mogę spisać. Może jak zostanie on gdzieś opublikowany, to wywiąże się z niego ciekawa dyskusja, która pozwoli mi uzupełnić przyszły referat.

Na starcie sprostowanie. Tekst dotyczy francuskiej socjaldemokracji i by być precyzyjnym, powinienem tekst zatytułować 102 lata, gdyż datą graniczną jest dla mnie wybuch pierwszej wojny światowej i poparcie tej wojny przez europejskie socjaldemokracje. Do 1914 roku w partiach socjaldemokratycznych uczestniczyli także komuniści i choć rak socjalzdrady rozpoczął się kilka lat przed 1914 (kiedy dokładnie to oddzielna dyskusja), to jednak ostateczny rozłam nastąpił w czasie wojny.

Tyle jeśli chodzi o pierwszy trzon tytułu. Teraz pora zdefiniować drugi człon, który dla „demokratycznej lewicy” może stanowić spory problem. Chodzi mianowicie o kontrowersyjny termin socjalfaszyzm, który to wymyślił (czy tylko spopularyzował ?) pewien bolszewik, który na tle innych towarzyszy z komitetu centralnego wyróżniał się proletariackim pochodzeniem. Jego największy wróg, wywodzący się z rodziny bogatych kułaków, który większość swojego przedrewolucyjnego żywota spędził wśród mienszewików, zawsze pogardliwie się o nim wyrażał i sugerował, że jego dorobek teoretyczny jest równy zeru. I dlatego właśnie trockiści zawsze z pogardą czy nawet agresją reagują na koncepcję socjalfaszyzmu. Zdefiniowanie partii socjaldemokratycznej jako socjalfaszystowskiej, jest złe, bo tą teorię wymyślił Stalin i na tym właściwie można dyskusję zakończyć. Bo po co dyskutować dalej. Zdaniem Trockiego Stalin był teoretycznym zerem, więc to zero nic sensownego wymyślić nie mogło. Tak mniej więcej wygląda dyskusja z trockistami na temat socjaldemokracji.
Z drugiej strony można odbić piłeczkę i odpowiedzieć, że dyskusja z trockistami na temat socjaldemokracji nie ma sensu, gdyż trockiści są częścią tej właśnie socjaldemokracji. Zaczynając od samego Trockiego, który sugerował stosowanie entryzmu (entre po francusku znaczy tyle co wejść, wstąpić) w partiach socjaldemokratycznych, a kończąc na jego polskich uczniach, wszyscy mniej lub bardziej byli ubabrani socjaldemokratycznym gównem. W czasach nieboszczki LBC na polskim podwórku tą taktykę stosowali trockiści z GPR (oj głupi był wtedy mój braciszek), którzy wstąpili do PPP i odgrywali tam znaczną rolę. Podobną taktykę stosowali bojanowcy, którzy próbowali mieszać w SLD. Dzisiaj w SLD próbują mieszać trockiści z Władzy Rad, którzy zresztą wcześniej byli w PPP.
Możemy więc bez końca wyśmiewać polskich czy zagranicznych trockistów i wskazywać palcem, że ci i tamci są już skompromitowani, bo kilka lat siedzieli w socjaldemokratycznym bagnie. Dalej jednak nie przybliża nas do do pytania na odpowiedź, czy koncepcja teoretyczna Stalina dotycząca socjalfaszyzmu to bzdura, jak by chcieli trockiści, czy też iskra politycznego geniuszu.
Streszczenie całej stuletniej historii socjalfaszyzmu to zadanie przynajmniej na książkę, więc tutaj ograniczę się do rzeczy najważniejszych. Wydaje mi się, że znajomość francuskiej socjaldemokracji nad Wisłą jest dość słaba. Ale gdybym tak spytał jakiegoś członka RAZEM czy SLD, by wymienił jakieś nazwiska, które mu się z tą francuską socjaldemokracją kojarzą, to na pewno padło by nazwisko Francoisa Mitteranda. Mitterand był prezydentem w czasie (1981-1995) powstawania Unii Europejskiej i dlatego wychowani na proeuropejskich agitkach polscy socjlademokraci muszą jego nazwisko znać.
Ale biografia Mitteranda to dla socjaldemokratów ciężki owoc do zgryzienia. Właściciwe trudno zrozumieć – co w tym francuskim „symbolu lewicy” było lewicowego. Karierę polityczną zaczynał w latach 40 tych. To akurat cecha wspólna dla wielu polityków powojennych. O ile jednak przywódcy PRL zaczynali od walki z faszyzmem to Mitterand zaczynał od funkcjonowania w strukturach państwa Vichy. Było to państwo kolaborujące z Hitlerem, które stosowało we Francji łapanki Żydów. W latach pięćdziesiątych był z kolei odpowiedzialny za wojnę w Algierii. Oddzielną bajką jest jego polityka prezydencka, w czasie której przyczynił się do ludobójstwa w Rwandzie w 1994 r. I właśnie taki człowiek jest symbolem francuskiej socjaldemokracji. To jest niestety problem z całą socjaldemokracją. Jak już ludzi zaczynasz prześwietlać, to wychodzą różne smrody. Inaczej we Francji być nie może. Kraj posiadający imperium kolonialne, z której to została ciągle strefa wpływów, wysyła młodych politykierów do sprawowania funkcji, których powinni się wstydzić do końca życia. Niestety nie tylko się nie wstydzą, ale w dodatku są z tego dumni. I zawsze znajdą frajerów w Polsce, którzy będą ich podziwiać za „lewicowe wartości”.
O historii można by długo pisać. Ale, że potencjalnym dyskutantem są młodzi polscy socjaldemokraci, którzy tego typu argumenty zbijają zawsze tym samym argumentem: „a to historia… mówmy o teraźniejszości” więc teraz kilka słów o polityce rządzącej Partii Socjalistycznej, która jest u władzy od maja 2012. Jakiś czas temu widziałem na internecie informację o spotkaniu organizowanym przez byłych trockistów z Pracowniczej Demokracji, które to dotyczyło Francji i zagrożenia faszyzmem, ze względu na dobry wynik Marine i spółki. Otóż jako osoba mieszkająca tutaj od kilku lat, uprzejmie donoszę, że faszyzm już tutaj jest i wprowadzają go socjaldemokraci. A żeby nie być gołosłownym to kilka argumentów.
Faszyzm to biologiczny rasizm. To nienawiść do jakiejś grupy etnicznej tylko ze względu na jej narodowość. Taką mniej więcej definicję można znaleźć w podręcznikach i taka właśnie jest polityka francuskiego rządu w stosunku do Romów. Romowie mieszkający we Francji zostali wyłapani i wysiedleni. Wysiedlali całe rodziny. Wysiedlali także małe dzieci, które uczyły się we francuskich szkołach. To był między innymi przykład młodej Leonardy, z którą solidaryzowało się tysiące uczniów, które wyszło na ulicę by zademonstrować swój sprzeciw wobec rasistowskiej polityki rządu. Wielu działaczy rządzącej Partii Socjalistycznej to byli działacze PS-owskiej przybudówki o ładnej nazwie SOS Rasizm. I właśnie ci antyrasiści z SOS Rasizm zafundowali Romom polowanie i wysiedlenie.
Kampania antyromska trwała kilka miesięcy. Ponieważ Romowie mieszkający we Francji uzyskali wsparcie wielu organizacji pozarządowych i dziennikarzy, to socjaldemokraci sięgnęli po broń najbardziej obrzydliwą. Zaczęli tworzyć atmosferę pogromową i próbowali (z sukcesem zresztą) zastraszyć Romów wysługując się kryminalistami. Na internecie można znaleźć reportaż, jak to zlikwidowano obozowisko Romów pod Aulney sous Bois. Po demonstracjach w całej Francji w obronie romskich dzieci, rząd francuski nie chciał kolejnej kompromitacji i newsów w mediach na całym świecie z wysiedlania Romów. Dlatego dano ciche przyzwolenie miejscowym kryminalistom, którzy przyszli jednego dnia i ostrzegli Romów, że to ich ostatni dzień w Aulney. Ponieważ Romowie ich nie posłuchali, to kryminaliści przyszli w nocy uzbrojeni w broń palną i całe obozowisko podpalili. Kilku Romów skatowali. Jeden z nich trafił na wózek inwalidzki. Oczywiście jak to zwykle bywa przy pogromach – nikt nie został aresztowany i sprawę szybko umorzono. Tak właśnie socjaldemokraci rozwiązali ten problem.
Faszyzm to państwo policyjne. Zanim jeszcze skończyła się jatka w Bataclanie, Hollande już wprowadził dekretem państwo policyjne. Potem kilka razy to przedłużono. Obecnie państwo policyjne ma trwać do maja i jest bardziej niż pewne, że w maju znowu przedłużą na kolejne trzy miesiące. Oczywiście państwo policyjne nie zapobiegło i nie zapobiegnie żadnemu zamachowi samobójczemu, ale za to jest świetnym narzędziem do walki z polityczną i związkową opozycją. Zawodowi obrońcy praw człowieka walczący o prawo do demonstrowania na ulicach Moskwy, Mińska czy każdej innej stolicy nie idącej na pasku Amerykanów, jakoś całkowicie zignorowali sytuację we Francji. Demonstrować nie wolno i koniec. Francja to i tak zawsze będzie ojczyzna demokracji. Warto naprawdę przeanalizować zmiany prawne, jakie obecnie są wprowadzane. Weźmy chociażby wzrost uprawnień dla policji. Podobne zmiany na korzyść policji wprowadzono w USA po 11 września, co doprowadziło dzisiaj do sytuacji, że prawie codziennie w USA policjant zabija murzyna. Dzięki nowym uprawnieniom francuski policjant będzie mógł od razu strzelać by zabić, jeśli tylko „poczuje się zagrożony”.
Faszyzm to represje wobec związkowców. Ośmiu związkowców z CGT z firmy Goodyear trafiło do więzienia. Walczyli oni w obronie swojej fabryki w której pracowało ponad 1000 osób. Socjaldemokraci chcą w ten sposób jasno pokazać, że teraz jest państwo policyjne. Nie zamknięto jeszcze żadnego terrorysty, ale za to więzienia zapełniają się związkowcami. Dołączą do nich wkrótce związkowcy z Air France.
Faszyzm to agresywna polityka zagraniczna. Wojska francuskie prowadzą swoje wojny w kilku miejscach równocześnie. Od 2012 są w Mali, są w RŚA, są w Iraku i Syrii. To rząd francuski finansował syryjską sekcję Al Kaidy Front Al Nosra, a francuski minister spraw zagranicznych Laurent Fabius z dumą twierdził, że Front Al Nosra robi w Syrii dobrą robotę (https://www.youtube.com/watch?v=g9FiUF7N-PA ) Dlatego właśnie rząd syryjski oskarżył Francję przed międzynarodowym trybunałem o wspieranie terroryzmu. Francji nikt nie ukarał, poza samymi terrorystami, którzy 13 listopada wrócili z Syrii do Paryża… Szkoda jedynie, że zamiast osób niewinnych nie było w Bataclanie Fabiusa i jego socjaldemokratycznych kumpli.
Faszyzm to wspieranie międzynarodowego faszyzmu. Zdanie to na pierwszy rzut oka to być może tautologia. W latach trzydziestych sytuacja była prosta. Faszyści zwyciężyli w Niemczech i Włoszech, więc wspierali swoich ziomków w Hiszpanii. W przypadku francuskiej PS sytuacja jest bardziej skomplikowana, ze względu na narodową francuską cechę, którą jest hipokryzja. Im więcej gadają o zagrożeniu faszyzmem ze strony Le Pen, tym wprowadzają więcej faszyzmu. Pokaż mi swoich przyjaciół to powiem ci kim jesteś. Na Ukrainie Francuzi wspierali faszystów ze Swobody, Prawego Sektora i batalionu Azow. I właśnie w przypadku Ukrainy w pełni widać głupotę Andy'ego. Socjaldemokraci popierający politycznie, finansowo (i pewnie też militarnie) ukraińskich faszystów, którzy spalili związkowców w Odessie, byli najgłośniej we Francji krytykowani właśnie przez Marine Le Pen. Więc kto tu jest faszystą?
Wyliczankę tą mógłbym kontynuować. Warto jednak wrócić do Stalina (do wielkich teoretyków zawsze warto wracać). Od czasów pierwszej wojny światowej ludzkość stoi przed dylematem sformułowanym przez Różę Luksemburg: socjalizm albo barbarzyństwo. Trzeciej opcji nie ma. Jeśli więc nie mamy socjalizmu, to znaczy, że żyjemy w barbarzyństwie. Mamy co prawda to względne szczęście, że w odróżnieniu od 1914, dzisiaj Europejczycy mordują poza Europą (może z wyjątkiem Ukrainy) ale nie zmienia to faktu, że obecny świat to barbarzyństwo w czystej postaci. Siły antyrewolucyjne, a więc właśnie socjaldemokracja jest w obozie obrońców barbarzyńskiego statusu quo. Różnie ją możemy nazywać. Ale po co dalej szukać, jeśli towarzysz Stalin podarował nam piękną definicję. Definicja ta wymaga gruntownej analizy i wyciągnięcia wniosków. Bo jeśli socjaldemokraci to ukryci faszyści (co mam nadzieje wykazałem, na przykładzie francuskim) to co z tym fantem zrobić. I tak dalej. Zapraszam do dyskusji. Szczególnie chętnie poznam opinię polskich socjalfaszysto-RAZEMowców.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz