Jest
to zarys referatu, który mam nadzieje, kiedyś będzie wygłoszony w
ojczyźnie. Póki co jednak nie wiem, kiedy w Polsce będę, a
ponieważ mam wolną chwilkę to referat mogę spisać. Może jak
zostanie on gdzieś opublikowany, to wywiąże się z niego ciekawa
dyskusja, która pozwoli mi uzupełnić przyszły referat.
Na
starcie sprostowanie. Tekst dotyczy francuskiej socjaldemokracji i by
być precyzyjnym, powinienem tekst zatytułować 102 lata, gdyż datą
graniczną jest dla mnie wybuch pierwszej wojny światowej i poparcie
tej wojny przez europejskie socjaldemokracje. Do 1914 roku w partiach
socjaldemokratycznych uczestniczyli także komuniści i choć rak
socjalzdrady rozpoczął się kilka lat przed 1914 (kiedy dokładnie
to oddzielna dyskusja), to jednak ostateczny rozłam nastąpił w
czasie wojny.
Tyle
jeśli chodzi o pierwszy trzon tytułu. Teraz pora zdefiniować drugi
człon, który dla „demokratycznej lewicy” może stanowić spory
problem. Chodzi mianowicie o kontrowersyjny termin socjalfaszyzm,
który to wymyślił (czy tylko spopularyzował ?) pewien bolszewik,
który na tle innych towarzyszy z komitetu centralnego wyróżniał
się proletariackim pochodzeniem. Jego największy wróg, wywodzący
się z rodziny bogatych kułaków, który większość swojego
przedrewolucyjnego żywota spędził wśród mienszewików, zawsze
pogardliwie się o nim wyrażał i sugerował, że jego dorobek
teoretyczny jest równy zeru. I dlatego właśnie trockiści zawsze z
pogardą czy nawet agresją reagują na koncepcję socjalfaszyzmu.
Zdefiniowanie partii socjaldemokratycznej jako socjalfaszystowskiej,
jest złe, bo tą teorię wymyślił Stalin i na tym właściwie
można dyskusję zakończyć. Bo po co dyskutować dalej. Zdaniem
Trockiego Stalin był teoretycznym zerem, więc to zero nic
sensownego wymyślić nie mogło. Tak mniej więcej wygląda dyskusja
z trockistami na temat socjaldemokracji.
Z
drugiej strony można odbić piłeczkę i odpowiedzieć, że dyskusja
z trockistami na temat socjaldemokracji nie ma sensu, gdyż trockiści
są częścią tej właśnie socjaldemokracji. Zaczynając od samego
Trockiego, który sugerował stosowanie entryzmu (entre po francusku
znaczy tyle co wejść, wstąpić) w partiach socjaldemokratycznych,
a kończąc na jego polskich uczniach, wszyscy mniej lub bardziej
byli ubabrani socjaldemokratycznym gównem. W czasach nieboszczki LBC
na polskim podwórku tą taktykę stosowali trockiści z GPR (oj
głupi był wtedy mój braciszek), którzy wstąpili do PPP i
odgrywali tam znaczną rolę. Podobną taktykę stosowali bojanowcy,
którzy próbowali mieszać w SLD. Dzisiaj w SLD próbują mieszać
trockiści z Władzy Rad, którzy zresztą wcześniej byli w PPP.
Możemy
więc bez końca wyśmiewać polskich czy zagranicznych trockistów i
wskazywać palcem, że ci i tamci są już skompromitowani, bo kilka
lat siedzieli w socjaldemokratycznym bagnie. Dalej jednak nie
przybliża nas do do pytania na odpowiedź, czy koncepcja teoretyczna
Stalina dotycząca socjalfaszyzmu to bzdura, jak by chcieli
trockiści, czy też iskra politycznego geniuszu.
Streszczenie
całej stuletniej historii socjalfaszyzmu to zadanie przynajmniej na
książkę, więc tutaj ograniczę się do rzeczy najważniejszych.
Wydaje mi się, że znajomość francuskiej socjaldemokracji nad
Wisłą jest dość słaba. Ale gdybym tak spytał jakiegoś członka
RAZEM czy SLD, by wymienił jakieś nazwiska, które mu się z tą
francuską socjaldemokracją kojarzą, to na pewno padło by nazwisko
Francoisa Mitteranda. Mitterand był prezydentem w czasie (1981-1995)
powstawania Unii Europejskiej i dlatego wychowani na proeuropejskich
agitkach polscy socjlademokraci muszą jego nazwisko znać.
Ale
biografia Mitteranda to dla socjaldemokratów ciężki owoc do
zgryzienia. Właściciwe trudno zrozumieć – co w tym francuskim
„symbolu lewicy” było lewicowego. Karierę polityczną zaczynał
w latach 40 tych. To akurat cecha wspólna dla wielu polityków
powojennych. O ile jednak przywódcy PRL zaczynali od walki z
faszyzmem to Mitterand zaczynał od funkcjonowania w strukturach
państwa Vichy. Było to państwo kolaborujące z Hitlerem, które
stosowało we Francji łapanki Żydów. W latach pięćdziesiątych
był z kolei odpowiedzialny za wojnę w Algierii. Oddzielną bajką
jest jego polityka prezydencka, w czasie której przyczynił się do
ludobójstwa w Rwandzie w 1994 r. I właśnie taki człowiek jest
symbolem francuskiej socjaldemokracji. To jest niestety problem z
całą socjaldemokracją. Jak już ludzi zaczynasz prześwietlać, to
wychodzą różne smrody. Inaczej we Francji być nie może. Kraj
posiadający imperium kolonialne, z której to została ciągle
strefa wpływów, wysyła młodych politykierów do sprawowania
funkcji, których powinni się wstydzić do końca życia. Niestety
nie tylko się nie wstydzą, ale w dodatku są z tego dumni. I zawsze
znajdą frajerów w Polsce, którzy będą ich podziwiać za
„lewicowe wartości”.
O
historii można by długo pisać. Ale, że potencjalnym dyskutantem
są młodzi polscy socjaldemokraci, którzy tego typu argumenty
zbijają zawsze tym samym argumentem: „a to historia… mówmy o
teraźniejszości” więc teraz kilka słów o polityce rządzącej
Partii Socjalistycznej, która jest u władzy od maja 2012. Jakiś
czas temu widziałem na internecie informację o spotkaniu
organizowanym przez byłych trockistów z Pracowniczej Demokracji,
które to dotyczyło Francji i zagrożenia faszyzmem, ze względu na
dobry wynik Marine i spółki. Otóż jako osoba mieszkająca tutaj
od kilku lat, uprzejmie donoszę, że faszyzm już tutaj jest i
wprowadzają go socjaldemokraci. A żeby nie być gołosłownym to
kilka argumentów.
Faszyzm
to biologiczny rasizm. To nienawiść do jakiejś grupy etnicznej
tylko ze względu na jej narodowość. Taką mniej więcej definicję
można znaleźć w podręcznikach i taka właśnie jest polityka
francuskiego rządu w stosunku do Romów. Romowie mieszkający we
Francji zostali wyłapani i wysiedleni. Wysiedlali całe rodziny.
Wysiedlali także małe dzieci, które uczyły się we francuskich
szkołach. To był między innymi przykład młodej Leonardy, z którą
solidaryzowało się tysiące uczniów, które wyszło na ulicę by
zademonstrować swój sprzeciw wobec rasistowskiej polityki rządu.
Wielu działaczy rządzącej Partii Socjalistycznej to byli działacze
PS-owskiej przybudówki o ładnej nazwie SOS Rasizm. I właśnie ci
antyrasiści z SOS Rasizm zafundowali Romom polowanie i wysiedlenie.
Kampania
antyromska trwała kilka miesięcy. Ponieważ Romowie mieszkający we
Francji uzyskali wsparcie wielu organizacji pozarządowych i
dziennikarzy, to socjaldemokraci sięgnęli po broń najbardziej
obrzydliwą. Zaczęli tworzyć atmosferę pogromową i próbowali (z
sukcesem zresztą) zastraszyć Romów wysługując się
kryminalistami. Na internecie można znaleźć reportaż, jak to
zlikwidowano obozowisko Romów pod Aulney sous Bois. Po
demonstracjach w całej Francji w obronie romskich dzieci, rząd
francuski nie chciał kolejnej kompromitacji i newsów w mediach na
całym świecie z wysiedlania Romów. Dlatego dano ciche przyzwolenie
miejscowym kryminalistom, którzy przyszli jednego dnia i ostrzegli
Romów, że to ich ostatni dzień w Aulney. Ponieważ Romowie ich nie
posłuchali, to kryminaliści przyszli w nocy uzbrojeni w broń palną
i całe obozowisko podpalili. Kilku Romów skatowali. Jeden z nich
trafił na wózek inwalidzki. Oczywiście jak to zwykle bywa przy
pogromach – nikt nie został aresztowany i sprawę szybko umorzono.
Tak właśnie socjaldemokraci rozwiązali ten problem.
Faszyzm
to państwo policyjne. Zanim jeszcze skończyła się jatka w
Bataclanie, Hollande już wprowadził dekretem państwo policyjne.
Potem kilka razy to przedłużono. Obecnie państwo policyjne ma
trwać do maja i jest bardziej niż pewne, że w maju znowu przedłużą
na kolejne trzy miesiące. Oczywiście państwo policyjne nie
zapobiegło i nie zapobiegnie żadnemu zamachowi samobójczemu, ale
za to jest świetnym narzędziem do walki z polityczną i związkową
opozycją. Zawodowi obrońcy praw człowieka walczący o prawo do
demonstrowania na ulicach Moskwy, Mińska czy każdej innej stolicy
nie idącej na pasku Amerykanów, jakoś całkowicie zignorowali
sytuację we Francji. Demonstrować nie wolno i koniec. Francja to i
tak zawsze będzie ojczyzna demokracji. Warto naprawdę
przeanalizować zmiany prawne, jakie obecnie są wprowadzane. Weźmy
chociażby wzrost uprawnień dla policji. Podobne zmiany na korzyść
policji wprowadzono w USA po 11 września, co doprowadziło dzisiaj
do sytuacji, że prawie codziennie w USA policjant zabija murzyna.
Dzięki nowym uprawnieniom francuski policjant będzie mógł od razu
strzelać by zabić, jeśli tylko „poczuje się zagrożony”.
Faszyzm
to represje wobec związkowców. Ośmiu związkowców z CGT z firmy
Goodyear trafiło do więzienia. Walczyli oni w obronie swojej
fabryki w której pracowało ponad 1000 osób. Socjaldemokraci chcą
w ten sposób jasno pokazać, że teraz jest państwo policyjne. Nie
zamknięto jeszcze żadnego terrorysty, ale za to więzienia
zapełniają się związkowcami. Dołączą do nich wkrótce
związkowcy z Air France.
Faszyzm
to agresywna polityka zagraniczna. Wojska francuskie prowadzą swoje
wojny w kilku miejscach równocześnie. Od 2012 są w Mali, są w
RŚA, są w Iraku i Syrii. To rząd francuski finansował syryjską
sekcję Al Kaidy Front Al Nosra, a francuski minister spraw
zagranicznych Laurent Fabius z dumą twierdził, że Front Al Nosra
robi w Syrii dobrą robotę
(https://www.youtube.com/watch?v=g9FiUF7N-PA
) Dlatego właśnie rząd syryjski oskarżył Francję przed
międzynarodowym trybunałem o wspieranie terroryzmu. Francji nikt
nie ukarał, poza samymi terrorystami, którzy 13 listopada wrócili
z Syrii do Paryża… Szkoda jedynie, że zamiast osób niewinnych
nie było w Bataclanie Fabiusa i jego socjaldemokratycznych kumpli.
Faszyzm
to wspieranie międzynarodowego faszyzmu. Zdanie to na pierwszy rzut
oka to być może tautologia. W latach trzydziestych sytuacja była
prosta. Faszyści zwyciężyli w Niemczech i Włoszech, więc
wspierali swoich ziomków w Hiszpanii. W przypadku francuskiej PS
sytuacja jest bardziej skomplikowana, ze względu na narodową
francuską cechę, którą jest hipokryzja. Im więcej gadają o
zagrożeniu faszyzmem ze strony Le Pen, tym wprowadzają więcej
faszyzmu. Pokaż mi swoich przyjaciół to powiem ci kim jesteś. Na
Ukrainie Francuzi wspierali faszystów ze Swobody, Prawego Sektora i
batalionu Azow. I właśnie w przypadku Ukrainy w pełni widać
głupotę Andy'ego. Socjaldemokraci popierający politycznie,
finansowo (i pewnie też militarnie) ukraińskich faszystów, którzy
spalili związkowców w Odessie, byli najgłośniej we Francji
krytykowani właśnie przez Marine Le Pen. Więc kto tu jest
faszystą?
Wyliczankę
tą mógłbym kontynuować. Warto jednak wrócić do Stalina (do
wielkich teoretyków zawsze warto wracać). Od czasów pierwszej
wojny światowej ludzkość stoi przed dylematem sformułowanym przez
Różę Luksemburg: socjalizm albo barbarzyństwo. Trzeciej opcji nie
ma. Jeśli więc nie mamy socjalizmu, to znaczy, że żyjemy w
barbarzyństwie. Mamy co prawda to względne szczęście, że w
odróżnieniu od 1914, dzisiaj Europejczycy mordują poza Europą
(może z wyjątkiem Ukrainy) ale nie zmienia to faktu, że obecny
świat to barbarzyństwo w czystej postaci. Siły antyrewolucyjne, a
więc właśnie socjaldemokracja jest w obozie obrońców
barbarzyńskiego statusu quo. Różnie ją możemy nazywać. Ale po
co dalej szukać, jeśli towarzysz Stalin podarował nam piękną
definicję. Definicja ta wymaga gruntownej analizy i wyciągnięcia
wniosków. Bo jeśli socjaldemokraci to ukryci faszyści (co mam
nadzieje wykazałem, na przykładzie francuskim) to co z tym fantem
zrobić. I tak dalej. Zapraszam do dyskusji. Szczególnie chętnie
poznam opinię polskich socjalfaszysto-RAZEMowców.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz