Powinienem się zwrócić po nagrodę do Hollande'a za promowanie
frankofonii, gdyż kilka tygodni temu wróciłem do publicystyki i
dziś każde szanujące się lewicowe medium piszę o Francji. Jak by
to powiedział Antoś Macierewicz: „Przypadek?”. Dzieje się.
Media szaleją. Nie dość, że strajki i zagrożenie terrorystyczne,
to jeszcze teraz powódź.
Sama
powódź w pigułce pokazuje debilizm francuskiego kapitalizmu.
Mieszkam w małym miasteczku na południe od Paryża i Sekwana
dopływa do stolicy od tej właśnie strony. Dawniej tzn przed wojną,
gdy szła fala powodziowa to te tereny po prostu zalewano. Dziś nie
można ich zalać, bo mieszkają tam ludzie. W dodatku cała
przestrzeń jest zabetonowana drogami, parkingami, osiedlami itd.
Wystarczyło kilka dni deszczu by od razu w całym kraju panika bo
zaleje stolicę. Paryż to mnie chuj obchodzi. Ważne, że zalało
miasteczko z moją najbliższą stację kolejową: Villeneuve St.
Georges. Francja jest wyludniona. Gęstość zaludnienia Francji jest
zbliżona do Polski, w tym, że co szósty Francuz mieszka w regionie
paryskim. W sumie 12 milionów. Całe bezpośrednie sąsiedztwo
Sekwany jest zabudowane i nic dziwnego, że woda nie ma gdzie
wsiąkać. Wszystko spływa bezpośrednio do rzeki, która zbliża
się do rekordowego poziomu. Tylko rekord z 1910 roku (od wczoraj
ciągle mówią o wielkiej powodzi w tamtym czasie) wynikał z
długotrwałych deszczy. W 2016 wystarczy 4 dni.
Powódź
może zniszczyć wiele mieszkań, ale może też ocalić rząd.
Dwukrotnie już w roku 2015 Hollande i spółka zyskiwali w ciągu
kilku dni wielkie poparcie. Za pierwszym razem po Charlie Hebdo za
drugim po Bataclanie. Gdy giną ludzie to popularność Hollande'a
rośnie. Jest już pierwsza ofiara śmiertelna… Jakiś anioł stróż
czuwa nad towarzyszami ideowymi Tymka Kochana i zsyła zjawiska,
których nikt przewidzieć nie mógł. Związki zawodowe swoją
strategię nakierowały na Euro 2016 i właśnie teraz przyszła
powódź. Jakby nie mogła poczekać 3 tygodnie. Media już
bezczelnie szczują na strajkujących: „w obliczu powodzi są
ważniejsze rzeczy niż strajk...”
Tyle
wstępu. Teraz pora przejść do spraw ważnych. Zostałem
zaatakowany przez niejakiego Kańskiego, który najwyraźniej lepiej
wie co się we Francji dzieje. Kim jest Kański nawet nie wiem. Gdy
trwała nagonka na LBC i rozpoczynały się kolejne sprawy karne
przeciwko mnie, to on był chyba jeszcze w podstawówce, czy może
już w gimnazjum. Mimo to, gość chce mnie pouczać i ponieważ
poruszył kilka ważnych tematów, to je tutaj sprostuje. Zamiast
odnoszenia się do tego co napisał, opowiem kilka słów o swoim
życiu zawodowym we Francji, który jest dość typowy dla
emigrantów.
Podstawowe
pytanie brzmi, kto we Francji dziś strajkuje i dlaczego jest to
mniejszość francuskiego świata pracy. W miejscu gdzie obecnie
pracuje i mam od jakiegoś czasu umowę na czas nieokreślony,
pracowałem wcześniej zatrudniony przez agencje pracy tymczasowej.
Moja misja trwała 6 miesięcy, w czasie to których co tydzień
podpisywałem nową umowę o pracę. Tak, tak – w czasie tych 6
miesięcy podpisałem tych umów w chuj. Jak ktoś dobrze pracuje, to
te kontrakty to zwykła formalność. Jeśli jednak ktoś zaczyna
gorzej pracować, lub nie daj boże zacznie strajkować – to
następnego kontraktu po prostu nie będzie. Jest to reguła, która
każdy rozumie i dlatego tymczasowi nie strajkują.
Dawniej
tymczasowi stanowili jakiś margines wszystkich zatrudnionych. Dziś
ten margines staje się powoli większością. Tak jest w miejscu w
którym pracuje. Nikt tu bezpośrednio nie zatrudnia nikogo z
zewnątrz. By podpisać CDI bezpośrednio z firmą – trzeba
odbębnić pańszczyznę w agencji pracy interim i tylko najlepsi
dostaną umowę. Tak funkcjonują firmy logistyczne, tak funkcjonują
fabryki. Wszędzie tam gdzie do pracy fizycznej nie jest wymagany
czysty francuski, wszędzie tam dominują emigranci zatrudnieni przez
agencje. Klasa robotnicza we Francji to dwa różne światy. Z jednej
strony są robotnicy wykwalifikowani, których nie da się zastąpić
z dnia na dzień. To oni są dobrze zorganizowani i to oni dziś
strajkują. Nikt o zdrowych zmysłach nie będzie zastępował pilota
samolotu czy kierowcy TGV emigrantem z agencji. Tu trzeba mieć
człowieka dobrze mówiącego po francusku, który przeszedł długie
szkolenie. To oni dziś strajkują. Oni i tylko oni.
Kto
jeszcze nie strajkuje? Potulnie wykonują swoje obowiązki pracownicy
gastronomii. Wszystkie wielkie sieci jak McDonalds czy KFC, czy też
wszystkie restauracje pracują jakby nic się nie stało. Być może
gdzieś jakaś restauracja strajkuje, ale zdecydowana większość
trzyma się od ruchu strajkowego z dala. Dziwnym zbiegiem
okoliczności w gastronomi, tak jak w agencjach pracy interim
dominują emigranci. I to emigranci z najniższej półki, którzy
czasami nic po francusku nie mówią. Gdy skończyłem przygodę z
usuwaniem azbestu (pracowałem z Polakami i kontrakt podpisałem w
Polsce) to moją pierwszą pracą, którą sam znalazłem we Francji
była pizzeria Dominos. Rozumiałem po francusku, ale bardzo słabo
mówiłem. Menadżerowi to odpowiadało. Mało mówi – to więcej
pracuje. Zajmowałem się robieniem pizzy i sprzątaniem. Byłem
zwolniony z obowiązku rozmawiania z klientami.
Nie
należę do żadnego związku zawodowego. Gdy pracowałem w pizzerii,
to temat w ogóle nie istniał bo w Dominos nie ma związków
zawodowych. Gdy znalazłem później pracę poprzez agencję interim
to wiedziałem już wtedy, że tam gdzie pracuje są związki
zawodowe, ale one się nie palą do zatrudniania tymczasowych.
Dopiero gdy podpisałem CDI to związkowcy zauważyli w ogóle, że
istnieje. Raz na dwa lata są wybory i ponieważ mam prawo głosu to
poznałem przedstawicieli różnych związków. Tutaj dochodzi do
absurdalności tego układu. By podpisać CDI trzeba przez kilka
miesięcy zapierdalać jak głupi i co tu dużo mówić, włazić w
dupę kierownictwu. Nie ma nikogo w mojej firmie, kto nie przeszedł
przez etap włażenia w tyłek zwierzchnikom. I też nic dziwnego, że
kiedy w końcu człowiek doczeka się CDI to związkowcy mu nie ufają
jako łamistrajkowi.
Ja
na szczęście mam zbyt ubogi zasób słownictwa by się podlizywać
werbalnie, więc wystarczyły dobre wyniki w pracy. A wyniki miałem
zajebiste. Pracuje w chłodni i jako Polak jestem genetycznie lepiej
przygotowany do tej pracy od kolegów z Afryki. Kolega Kański zaraz
mi zarzuci pewnie rasizm. Ale taki jest fakt. Główny sekret moich
sukcesów to umiejętność wielogodzinnego siedzenia w chłodni bez
wychodzenia. A ta chłodnia to nie żarty mówimy o temperaturze
minus 28. W hucie pewnie bym z nimi przegrał. Ale w chłodni
najlepsze wyniki miałem ja i dwóch Czeczenów. Oczywiście zdarzało
się, że co jakiś czas jakiś murzyn przez kilka dni dobrze
pracował, ale potem zaczynał chorować i naszego tempa nie był w
stanie wytrzymać. Nie ma tu się czym chwalić. Bo niby czym, że
byłem łamistrajkiem? Innego wyjścia nie miałem. Jako kryminalista
w Polsce żadnej roboty nie znajdę, więc jestem skazany na
emigracje, i gdzieś trzeba było odbębnić kilka miesięcy
łamistrajkowania.
Tak
robią wszyscy. Ci co tak nie robią, to nie są w stanie zagrzać
nigdzie miejsca. I jak stracą pierwszą, drugą czy trzecią pracę,
to w końcu skończą się pieniądze i wrócą rozczarowani do
swojego kraju. Jeśli więc wypowiadam się na temat emigrantów i
ich roli konflikcie klasowym, to nie robię tego z pozycji teoretyka
czy politologa. Dziś już mam CDI i być może wkrótce wstąpię do
CGT. Ale dopiero dziś pojawiła się na to szansa, a przyjechałem
tu pierwszy raz w 2012 roku.
Kański
się podniecił bo zobaczył, że wśród strajkujących są Czarni i
Arabowie. To prawda są. Trudno by ich nie było, jak to oni są
trzonem francuskiej klasy robotniczej. Biali Francuzi mogą wybrać
lepiej. Jako finansiści, urzędnicy, nauczyciele. Francuscy
trockiści to głównie nauczyciele i większość z nich jest biała.
Natomiast klasa robotnicza jaką znam jest czarna. Na świadka biorę
komendanta Uno z Władzy Rad, który wizytował moją chłodnię i
może zaświadczyć, że większość to murzyni. Podobne obserwacje
z Paryża ma Jarek Augustyniak. Mam mnóstwo kolegów z Afryki,
zarówno Murzynów jak i Arabów, a Kański pewnie nie zna z tych
krajów nikogo. Ale to ja jestem rasistą… Jest oczywiście inna
klasa robotnicza. Inżynierowie pracujący w elektrowniach atomowych.
I oni być może są biali. W końcu do elektrowni atomowej też
lepiej dać fachowca niż emigranta z interim.
W
każdym razie Kański stwierdził, że skoro na strajkach widział
nie tylko białych, to znaczy, że krytykowanie emigracji made in
Merkel to rasizm. Muszę więc takich Kańskich oświecić, że
emigracja we Francji nie zaczęła się wczoraj. Francuska klasa
robotnicza od samych swoich początków miała charakter
wielonarodowy. W czasach monarchii lipcowej byli to głównie
emigranci z Belgii. Potem doszli Włosi, Hiszpanie. Po odzyskaniu
przez Polskę niepodległości przyjechało do Francji wielu Polaków.
Historia emigracji to temat szeroki. Po drugiej wojnie światowej
francuska klasa robotnicza stała się nie tylko wielonarodowa, ale
także wielorasowa. Szlak przetarli Algierczycy, których status we
francuskim imperium kolonialnym był wyjątkowy. Algieria była
uznana za departament za morski, czyli za część Francji. Reszta
zaś koloni afrykańskich to były po prostu kolonie.
Algierczycy
mogli przyjechać do Francji i dostawali od razu zezwolenie do pracy.
Tak jak w przypadku Polaków po 1918, tak i w przypadku Arabów, w
latach 50 tych i 60 tych, inicjatywa migracji zarobkowej wyszła od
rządu francuskiego. To Francuzi, którym brakowało rąk do pracy
jeździli do Algierii, Tunezji czy Maroka i zachęcali do przyjazdu
do Francji. Temat upadł po kryzysie naftowym w latach
siedemdziesiątych. Pojawił się nawet projekt deportacji, który
jednak upadł. Dzisiaj jak wiadomo sytuacja jest odwrotna.
Gdyby
istniał Związek Radziecki, Międzynarodówka Komunistyczna, partia
komunistyczna z prawdziwego zdarzenia i rewolucyjne związki
zawodowe, to nawet tak olbrzymia fala migracyjna mogłaby zostać bez
trudu wchłonięta przez ruch komunistyczny. Ale ponieważ ZSRR już
nie ma i wszystkie pozostałe czynniki też nie funkcjonują, to
napływ świeżej cudzoziemskiej krwi, bardzo często nie znającej
nawet języka – to w prostej mierze narzędzie kapitału do walki
ze zorganizowanym światem pracy. Tego właśnie dowodzą obecne
strajki. Strajkują biali i zasiedziali we Francji kolorowi, a nie
strajkują nowoprzyjezdni. Właśnie dlatego, że nowoprzyjezdnych
jest tu tak wielu, to ta walka tak długo trwa. Gdyby doszło do
strajku generalnego to po tygodniu sprawa była by już załatwiona.
Obecna walka trwa już prawie trzy miesiące i na strajk generalny
się nie zanosi. Strajkować będą ci co zawsze strajkują, tylko ta
baza powoli, ale systematycznie się kurczy. Już o to zadba kapitał
by przy następnej konfrontacji ta baza była słabsza. Zresztą w
Polsce to bardzo dobrze znamy, gdzie od dłuższego czasu tylko
górnicy są w stanie skutecznie o coś zawalczyć.
Nie
ma się co podniecać obecnym strajkiem. Nie ma tutaj żadnego
rewolucyjnego renesansu. Komuniści i związkowcy są w defensywie.
Tym razem może dojść do pierwszej od dawna zwycięskiej bitwy, ale
tylko ze względu na Euro 2016 i wyjątkową głupotę rządu, który
tak ważny dla społeczeństwa projekt próbował przepchnąć poza
parlamentem. Ale nie oszukujmy się. Od małej wygranej bitwy, która
i tak nic dobrego nie wprowadzi, tylko co najwyżej zastopuje złe
zmiany, do zwrotu i odbudowania ruchu robotniczego i komunistycznego
droga daleka. Tradycyjne centrale związkowe i francuska radykalna
lewica nie mają żadnego wpływu na robotników emigrantów. I
dopóki to się nie zmieni, to o przejściu do ofensywy nie ma mowy.
Można
oczywiście dać upust swojej złości i podczas demonstracji stłuc
szyby w biurze interim, ale to nie zastopuje w żaden sposób
ewolucji francuskiego rynku pracy. Pracowników interim przybywa. I
milion emigrantów zaproszony przez Merkel w większości zasili
podobne agencje. Jeśli wielki kapitał ustami swoich przedstawicieli
mówi wprost, że Niemcy się starzeją i potrzebują młodych
robotników, to nie ma tu mowy o żadnej międzynarodowej
solidarności z uchodźcami. Jedni nie mają się gdzie podziać.
Inni chcą ich do siebie przyjąć by zmusić ich do pracy na
warunkach, które dla miejscowych związkowców są nie do przyjęcia.
Walki, które się dziś toczą we Francji decydują o naszej
najbliższej przyszłości. Jeśli i tam razem kapitał wygra – to
w całej UE nastąpi wielka kontrofensywa kapitału. Niezależnie od
ostatecznego wyniku trzeba przeanalizować i wyciągnąć wnioski z
tego, kto walczył a kto nie. I bez wyciągnięcia wniosków nigdzie
z miejsca nie ruszymy. Nie będzie nigdy już w Europie żadnego
strajku generalnego, jeśli połowa ludzi tu pracujących to
emigranci zatrudnieni przez agencje tymczasowe. Jeśli potężnej CGT
nie udało się ich zmobilizować, to komu się uda? Na pewno nie
Kańskiemu.
Na
koniec kilka słów do Pawła Jaworskiego, który też wykorzystał
okazję by mi wbić szpilkę. Pawełek był ostatnio w telewizji w
programie na żywo i okazji by wspomnieć o represjach wobec KPP i
Piskorskiego nie wykorzystał, ale po co tam atakować rząd, jak
można dojebać Nowickiemu. Podczas pochodu pierwszomajowego w
Warszawie Paweł mnie zaatakował, że jestem przeciwnikiem islamu i
zaczął mnie pouczać, jak powinien się zachowywać komunista we
Francji. Sprawę olałem, ale widzę, że teraz w necie krążą
plotki, że zwalczam muzułmańską nawałę w Europie. Co do islamu,
to wiedziałem, że jak zacznie się dyskusja o Francji to prędzej
czy później temat wypłynie. To bardzo obszerny temat, a jutro
wcześnie idę do pracy. Więc tylko krótkie wprowadzenie, a temat
rozwinę kiedy indziej.
Podczas
Rewolucji Francuskiej ścinano biskupów. Podczas Rewolucji
Październikowej wielu kontrrewolucyjnych popów dostało kulkę. W
PRL przymknięto Wyszyńskiego, a w
Tybecie chińscy komuniści zrobili porządek z państwem
teokratycznym. Wszystko to są tradycje, które są mi bliskie.
Dlaczego mam robić wyjątek dla muzułmanów? Niestety nie są mi
znane żadne przykłady rewolucji w krajach muzułmańskich, gdzie
zwycięska partia rewolucyjna forsowała by ateizację społeczeństwa.
Wyjątkiem od reguły są radzieckie republiki, ale jednak był to
wpływ wewnątrzpaństwowego importu rewolucji przez Bolszewików. Na
małą skalę chyba próbowano coś zrobić w Afganistanie, ale
znowu było to głównie dzięki obecności Armii Czerwonej. Póki co
muzułmanie sami z siebie nie wydali żadnej sensownej rewolucyjnej
partii komunistycznej, która by była w stanie sięgnąć po władzę.
Historia świata muzułańskiego pokazuje zaś mnóstwo przykładów
jak komuniści są masakrowani czy przez wojskowe dyktatury
(Indonezja w latach 60 tych) czy przez fundamentalistów religijnych
(przykładów aż nadto). Właśnie dlatego Islamu się boję, jako
religii dużo silniejszej.
Jak
już wspomniałem wcześniej, mnóstwo robotników ma wyjebane na
strajki. Dziś mają wyjebane na strajki, ale za kilka dni będą
manifestować swoje przywiązanie do Allaha podczas Ramadanu. Nie
wierzysz, to zapraszam do regionu paryskiego. Muzułmanów są tutaj
miliony. Odrzucam w całości liberalno lewicową tezę, że istnieje
dobry islam i zły terroryzm. Dla mnie zły jest islam sam w sobie.
Tak jak zła jest każda religia. Marksizm to socjalizm naukowy i nie
będę stosował taryfy ulgowej dla żadnego wyznania. Jako
mężczyzna, czyli osoba w islamie uprzywilejowana, nie masz
moralnego prawa do wypowiadania się na temat tej religii. O
tolerancji wobec islamu mogę rozmawiać tylko z kobietami, bo to one
są ofiarą. Pomijając już kwestie oczywiste jak nakaz noszenia
chusty, w Arabii Saudyjskiej masz cały wachlarz rozwiązań
antykobiecych z zakazem prowadzenia samochodu włącznie. Z kolei
Talibowie zabronili dziewczynkom chodzić do szkoły. Nie akceptuje
tego.
I co
prawda Taliban czy Arabia Saudyjska jest daleko, ale są już
miasteczka regionie paryskim, gdzie niektóre rozwiązania są
wprowadzane. Zaczyna się od pierdół. Jak zakaz galaretek w
szkołach (bo żelatyna pochodzi ze świni) przechodząc do spraw
poważniejszych – jak wprowadzenie na basenie podziału na godziny
męskie i kobiece. Kończy się na terrorze wobec arabskich kupców,
którzy handlują alkoholem. Po pewnym czasie całe takie miasteczko
jest shalalizowane. Wszystkie kobiety noszą chustę. A kobiety
przyjezdne są obrażane za noszenie mini spódniczek itd. Wszystko
to jeszcze jest łagodne, ale proces ten się nasila. W latach 60
tych było tu pięćdziesiąt tysięcy muzułmanów. Dziś jest 5
milionów. A ile będzie za lat 20?
Czy mógłbyś coś powiedzieć o tym, jakie stanowiska przyjęły francuskie partie lewicowe? Czego żądają od rządu?
OdpowiedzUsuń