Lutte
de classe, n.153 juillet-aout 2013 str. 11-17
Skrajna
prawica, śmiertelne niebezpieczeństwo dla klasy robotniczej
Śmierć Clementa Merica,
młodego działacza związkowego i „antyfaszystowskiego”, od
ciosów skinheadów związanych z JNR (Rewolucyjna Młodzież
Nacjonalistyczna1),
wzbudziły pewne niepokoje i skupiło uwagę na grupach skrajnej
prawicy, stosujących brutalne metody. Ta śmierć mogła się
wydarzyć w każdym innym momencie historii, ale odbiła się ona
wyjątkowo dużym echem, ponieważ była produktem wzburzenia
wywołanego manifestacjami przeciwko małżeństwom homoseksualnym
organizowanymi przez prawicę, w czasie których grupki skrajnej
prawicy stosowały przemoc.
W tej chwili w kraju
istnieje sprzyjający klimat dla rozwoju skrajnej prawicy.
Pogarszający się kryzys, wraz z szybującym bezrobociem, szybka
utrata szacunku przez rządzącą lewicę, wzbudzającą wstręt
przez swoją politykę antyrobotniczą, niesmak spowodowany aferami,
które ujawniły korupcję i zgniliznę licznych ministrów i
ex-ministrów, wszystko to w kontekście, gdy świat pracy nie
interweniuje w obronie własnych interesów korzystając ze swojej
kolektywnej siły, ale raczej szuka zbawcy, tworzy to żyzną ziemię
dla skrajnej prawicy.
Ponad tymi małymi
grupkami skrajnej prawicy, na poziomie wyborczym, Front Narodowy
osiągnął swój najwyższy wynik poparcia w historii, którego
poparcie ciągle rośnie, co pokazały uzupełniające wybory pod
koniec czerwca w Villenneuve-sur-Lot. Ale nie należy mylić
wzmocnienia Frontu Narodowego z brutalną nostalgią za Petainem czy
Mussolinim.
Manifestacje, które
pozwoliły grupkom skrajnej prawicy się wytrenować
Manifestacje przeciwko
prawu Taubira zjednoczyły na kilka miesięcy prawicę i skrajną
prawicę. One są swego rodzaju „Majem 68 na odwrót”, dla
młodzieży z bogatych dzielnic. I nawet jeśli większość
manifestantów nie ma nic wspólnego, lub bardzo nie wiele ze skrajną
prawicą i bronią swoich „wartości” reakcyjnych dotyczących
rodziny i adopcji, te manifestacje służą jako teren treningu dla
różnorakich grupek skrajnej prawicy. Katoliccy integryści z
Civitas, którzy to zorganizowali Wiosnę Francuską2,
zbliżeni do innego ruchu katolickich integrystów, wszystkie te
mętne grupki skrajnej prawicy zyskują na tych manifestacjach by się
rozwijać i wykrzyczeć ministrów, deputowanych i osoby sprzyjające
temu prawu, pod oknami ich domów.
Atak na deputowanych w
miejscu ich zamieszkania, próby marszu na Pałac Elizejski czy
Zgromadzenie Narodowe, czy rozwinięcie sztandaru: „Hollande do
dymisji” na tarasie siedziby PS przy ulicy Solferino i
systematyczne poszukiwanie awantur z policją, jest ostrzeżeniem,
gdyż pokazuje ich poświęcenie, oni się trenują w radykalnych
akcjach, które podkreślają i które ich wzmacniają. Te grupy w
ciągu ostatnich tygodni stały się znacznie bardziej zuchwałe.
Jest rzeczą znaczącą, że główna postać tego ruchu, nazywająca
się Frigide Barjot, została wykluczona fizycznie z manifestacji,
pod pretekstem, że ona popiera „związki cywilne”, między dwoma
osobami tej samej płci i ona jedynie odrzuca ich prawo do
małżeństwa. Jeśli oni nie boją się stosować gróźb wobec
kogoś z ich własnego obozu, możemy sobie wyobrazić jak będą
traktować przeciwników politycznych. W podobny sposób zostali
potraktowani prawicowi deputowani przychylni wobec małżeństwa dla
wszystkich, jak były minister Chantal Jouanno.
Naciskanie na prawicę by
ją radykalizować, jest jednym z głównych celi tych grup, jak
zadeklarował jeden z członków Francuskiej Wiosny: „Nie istnieje
inne rozwiązanie niż nadanie temu ruchowi pewnej dozy radykalizmu,
który służy także jako ostrzeżenie dla prawicowej klasy
politycznej.”
Te manifestacje są
okazją dla aktywistów wywodzących się z różnych ruchów takich
jak antyaborcyjny czy ruch broniący: „korzeni europejskich” do
wspólnego maszerowania. W ten sposób jeden z przywódców Bloc
Identitaire, grupy stworzonej po rozwiązaniu w 2003 innej grupy, do
której należał Maxime Brunerie, który próbował dokonać zamachu
na życie Chiraca, zadeklarował w dzienniku Le Monde: „Bierzemy
udział we wszystkim co się dzieje. Jesteśmy na pierwszej linii.
Próbujemy być użyteczni dając naszą pomoc.” i dodał „Są
nowe zbieżności i zaufanie do zdobycia.”
Te manifestacje w końcu
pozwalają tym grupom tradycyjnie zamkniętych na marginesie, by się
ujawnić pewnego dnia w cieniu za politykami prawicy klasycznej, ale
także tych ze skrajnej prawicy, którzy mają na celu iść do
wyborów, jak Front Narodowy, który był reprezentowany na
manifestacjach przez swoich dwóch deputowanych.
Za plecami demagogi
skierowanej do mas ludowych...
Marine Le Pen nie wzięła
udziału w tych manifestacjach, co zostało dostrzeżone. Od czasu,
gdy stoi ona na czele FN, chce dać wizerunek mniej obciachowy i
bardziej ludowy. Ona bez przerwy odcina się od grup skrajnej prawicy
i regularnie usuwa z FN tych, którzy zbyt nachalnie prezentują swój
prawdziwy wizerunek, jak tych dwóch deputowanych Frontu Narodowego z
regiony liońskiego wykluczonych z partii po rozpowszechnieniu w
mediach fotografii, gdzie pozdrawiali się gestem hitlerowskim. Ona
natychmiast, drżącym głosem, potępiła śmierć Clementa Merica.
Co się zaś tyczy demagogi skierowanej do mas ludowych, to
wprowadziła ona tą praktykę podczas kampanii prezydenckiej w 2012,
podczas której działacze FN rozdawali ulotki pod bramami fabryk, w
których się prezentowali jako „przyjaciele robotników”, mówiąc
o ich niskich pensjach. W tym roku, hasłem pierwszomajowym FN było
„najpierw lud”, a nie tak jak zawsze w przeszłości: „najpierw
Francuzi”.
Ten dyskurs skierowany do
mas ludowych ma oczywisty cel: otrzymać ich głosy podczas wyborów.
Jeśli chcą powiększyć swój wynik wyborczy, mieć silną grupę
parlamentarną, zdobyć samorządy, nie mówiąc już o zdobyciu
władzy, FN musi powiększyć swoją bazę wyborczą. Nie trzeba
używać kalkulatora by zrozumieć, że tradycyjny elektorat FN,
nostalgicy wojny w Algierii i OAS, katoliccy integryści broniący
rodziny, „identitaires” podziwiający Hitlera i Mussoliniego czy
mali przedsiębiorcy czy drobni handlowcy nienawistni wobec państwa,
ponieważ zawsze muszą mu płacić za dużo podatków według nich,
rozgoryczeni na urzędników państwowych, którzy nigdy nie pracują
wystarczająco długo według nich, to wszystko za mało. I to ze
strony środowisk ludowych, doświadczonych przez kryzys,
zdezorientowanych polityką lewicy, Le Pen córka ma nadzieje znaleźć
dodatkowe głosy.
Dwóch deputowanych FN
głosowało na przykład przeciwko ustawie: „obrona miejsc pracy”3,
ustawy zredagowanej przez Medef, zatwierdzonej przez CFDT i
przegłosowanej przez deputowanych PS. FN zakwalifikował tą ustawę
jako „ustawę regresu społecznego”, która ma na celu: „osłabić
prawo pracy, obniżyć pensje pracowników i zmniejszyć liczbę
płatnych godzin w czasie trudności”. Oczywiście Le pen nie
omieszkała zaatakować: „korporacji międzynarodowych, które mogą
wywierać nieustanny szantaż na pracę” prawie tak jak PME „dla
którego nic nie zostało przewidziane tym prawem”.
Marine Le Pen i niektórzy
doradcy regionalni FN, którzy zostali wybrani w regionach
robotniczych spustoszonych przez bezrobocie, na Północy, w
Pikardii, Lotaryngii, nie przepuszczają nigdy okazji, by krytykować
zamknięcie fabryk i likwidacje miejsc pracy. A propos Florange i
wyrzeczenia się przez Hollande'a i Ayrault nacjonalizacji fabryki
(huty? - fr. „le site”) ArcelorMittal, FN zażądał:
„nacjonalizacji fabryki, choćby tymczasowej”, dodając
natychmiast „naprawienie naszego przemysłu wymaga wprowadzenia
inteligentnego protekcjonizmu.” Bo choć FN zwraca się do klas
ludowych, zachowuje ciągle stęchliznę ksenofobiczną i każda z
jego deklaracji sieje podziały pośród robotników i zaraża ich
rasizmem. Praca czy mieszkania, których zwrotu chce Marine Le Pen
dla ludzi biednych, to zawsze jest zarezerwowane dla Francuzów. Ona
sprzeciwia się obniżeniu zapomóg rodzinnych dla Francuzów, ale
chce je zlikwidować dla robotników imigrantów!
Perspektywa polityczna
FN: autorytarny reżim antyrobotniczy
Z tyłu za nowym
wizerunkiem, FN nie zmienił ani swojej natury, ani swojej polityki.
FN musi się mocno nagimnastykować by zakopać przepaść między
masami ludowymi, które chce przyciągnąć i tradycyjną reakcyjną
prawicą, której nie chce stracić. To zadanie dla utalentowanych
demagogów, którzy dostosowują swój dyskurs do słuchającej ich
publiki. Będący w opozycji od samego swojego początku, z dala od
ministerstw jak i władz samorządowych, jednym z głównych
argumentów FN by uwieźć wyborców z klas ludowych jest: „my
nigdy nie spróbowaliśmy” i „my nigdy nie byliśmy u władzy”.
FN jest dzisiaj partią
parlamentarną, bardziej na prawo niż UMP, ale ciągle pozostającą
na gruncie wyborczym, na którym to aspiruje partycypować we władzy,
w ramach kadr i instytucji dzisiejszego państwa. Marine Le Pen
wysuwa na pierwszą linię kandydatów młodych i przystojnych.
Etienne Bousquet-Cassagne, kandydat FN do wyborów uzupełniających
do parlamentu, w byłym okręgu Cahuzaca – Villeneuve-sur-Lot, to
dwudziestotrzyletni student, syn drobnego ważniaka, prezydenta izby
rolniczej w departamencie. Jego siostrzenica, Marion Marechal-Le Pen,
wybrana na deputowaną w Vaucluse w czerwcu 2012, to studentka prawa,
także 23 letnia. Część kadr FN to klasyczni politycy, wysocy
funkcjonariusze wyszkoleni w ENA czy HEC, jak Florian Philippot i
kilku innych. Marine Le Pen chwali się przyciągnięciem osobistości
zakorzenionych w społeczeństwie, jak adwokat Gilber Collard czy
dziennikarz Robert Menard, który będzie prowadził listę poparcia
FN w Beziers w 2014.
Ale inne jest pochodzenie
grup, które odwołują się do reżimu Petaina, Mussoliniego czy
nawet Hitlera. Prasa ujawniła, że człowiek, który otworzył
Cahuzacowi tajne konto w Szwajcarii, Philippe Peninque, to dawny
członek GUD, który został adwokatem biznesowym, ale ciągle jest
blisko Marine Le Pen. Le Group Union Defense (GUD) narodził się po
odtworzeniu grupy Occident rozwiązanej w 1968. Aktywna w latach
siedemdziesiątych, kiedy to atakowała fizycznie skrajną lewicę i
uśpiona następnie przez wiele lat, w ostatnich latach reaktywowała
swoją działalność.
Pod koniec maja, po
głośnym samobójstwie Dominique'a Venner'a w paryskiej katedrze
Notre Dame, teoretyka skrajnej prawicy, byłego członka OAS,
uwięzionego w latach 1958-1963, Le Pen ojciec i córka, nie mogli
się powstrzymać od złożenia mu porywającego hołdu. Jean Marie
Le Pen, ten były spadochroniarz armii francuskiej, siepacz w czasie
wojny algierskiej, i dawny trzon faszyzującej skrajnej prawicy, nie
zapomniał swojego przyjaciela z młodości...
Niektórzy członkowie FN
nie ukrywają swoich idei i w walce o władze używają metod
bardziej brutalnych. I jeśli Marine Le Pen wyklucza tych, którzy
się obnoszą ze swoimi poglądami zbyt otwarcie, to nie ze względu
na różnice poglądów (ona bardzo dobrze zna ich poglądy i
przyczyny wstąpienia do FN) ale dlatego, że oni to czynią przed
czasem, zdradzając rzeczywiste cele FN. Przykład dwóch frontowców
z regionu liońskiego wykluczonych w 2011 jest wymowny.
Pierwszy, Alexandre
Gabriac, bardzo bliski do Bruno Gollnisch, który kontynuuje jego
publiczną obronę jest ciągle doradcą regionalnym i służy jako
przywódca grupki o nazwie Młodzi Nacjonaliści (Jeunesses
nationalistes), której model otwarcie wzoruje się na Mussolinim.
Drugi Yvan Benedetti, wybrany na radcę samorządowego w Venissieux z
listy FN, kieruje Pracą dla Francji (?) (L'Oeuvre francaise),
grupy, która odwołuje się do Petaina. Te dwie grupy, stowarzyszone
z lokalnym GUD, posiadające łącznie kilka tuzinów działaczy,
zorganizowały akcje przeciwko liońskim siedzibom PCF i PS. W ciągu
ostatnich dwóch lat były zamieszane w różne akty agresji
przeciwko działaczom lewicy, parom „mieszanym” (chyba chodzi o
związki białych z imigrantami) czy ataki na różne publiczne
zebrania jak np. na zebrania RESF – Sieć Edukacji Bez Granic
(Reseau education sans frontieres) co miało miejsce także w innych
regionach. Niektórzy z nich byli objęci śledztwem i skazani za te
działania. Gabriac i Benedetti byli w te akcje zamieszani
wielokrotnie.
Te dwa typy, wykluczone z
Frontu Narodowego, ciągle korzystają z przyjaźni i kontaktów
wewnątrzpartyjnych. Potencjalny przyszły sukces FN może
spowodować, że te grupy, obecnie mikroskopijne, wykorzystają wiatr
w żagle i zdobędą nowych członków. Bez wątpienia oni mają w
pogardzie legalistyczną i parlamentarną linię obraną przez Marine
Le Pen i jej ambicje rządowe, ale oni mogą wykorzystać jej sukces
dla własnych celów. To pokazuje, że istnieją siły i zasoby
ludzkie, które gdy sytuacja społeczna i polityczna się zmieni,
będą trzonem przyszłych bojówek gotowych do fizycznej rozprawy ze
swoimi przeciwnikami.
Z drugiej strony,
przywódcy FN mają duży problem z utrzymaniem takich ludzi poza FN.
To kwestia sytuacji politycznej. Istnieje ogromna różnica między
grupkami ogolonych czaszek gotowych do bicia przeciwników
politycznych, homoseksualistów czy cudzoziemców, czy czasami
nocnych marszy, a partią, która legitymizuje mniej lub bardziej
metody paramilitarne by zniszczyć obozowisko Romów, pobić
robotników cudzoziemców czy robotników strajkujących.
Ta różnica, to
istnienie lub nie bazy socjalnej dla skrajnej prawicy. Faszyzm jest
faktem społecznym, jest wyrazem bardzo zaostrzonej walki klasowej.
Zwielokrotnienie liczby uzbrojonych band zdecydowanych do narzucenia
swojego prawa reszcie populacji poprzez terroryzowanie wszystkich
tych, którzy stawiają opór, to produkt sytuacji politycznej, w
której klasy społeczne stoją naprzeciw siebie. W 1933 w Niemczech,
SA mogła rekrutować tysiące drobnomieszczan zrujnowanych przez
kryzys, zdesperowanych przez brak perspektyw. Oni czuli się
zagrożeni kolektywną siłą klasy robotniczej, która choć
osłabiona nieudanymi wcześniejszymi o 15 lat próbami wyrwania
burżuazji władzy, dalej była zorganizowana w potężne partie,
posiadające własne milicje. Burżuazja po wyczerpaniu wszystkich
innych rozwiązań politycznych, które pozwoliły by jej rozbroić
robotników, zdecydowała się na wypowiedzenie im wojny.
Obecnie we Francji
sytuacja jest zupełnie inna. Dlatego też mówienie o faszyzmie, w
związku z głupcami noszącymi swastyki, którzy zabili Clementa
Merica i powtarzanie, że trzeba: „odebrać ulice faszystom”,
jest po prostu śmieszne, nawet jeśli członkowie grup skrajnie
prawicowych są prototypem przyszłych sił faszystowskich i być
może ich przyszłymi liderami. W tej chwili nie tylko nie ma hord
faszystowskich na ulicach, ale co ważniejsze, te ulice nie były
wcześniej zajęte przez zmobilizowanych robotników!
Tak więc choć jesteśmy
daleko od faszyzmu, to równoległy wzrost FN i idei
nacjonalistycznych, rasistowskich i ksenofobicznych jest
niebezpieczeństwem tak dla robotników jak i dla całego
społeczeństwa. Podczas kryzysu sytuacja może się zmienić bardzo
szybko. Istnieją już tutaj, blisko nas w Europie partie skrajnej
prawicy, które już atakują fizycznie niektóre kategorie
robotników. W Grecji partia Złoty Świt robi obławy na robotników
zagranicznych i terroryzuje ich by opuścili kraj. Organizuje desanty
na bazary, żeby sprawdzić, który handlowiec jest „czysty”, a
który jest cudzoziemcem bez patentu. To ta atmosfera spowodowała,
że właściciel plantacji truskawek strzelał do robotników rolnych
z Bangladeszu, którzy popełnili tylko ten mały błąd, że
upomnieli się o należną im wypłatę. Na Węgrzech, Jobbik
demonstruje na ulicach swoją milicję paramilitarną, Straż
Węgierską. Jobbik atakuje fizycznie Romów przy obojętności a
nawet współudziale policji. Ale Romowie nie są jedynymi ofiarami
tych band: robotnicy którzy strajkują i organizują się dla obrony
własnych żądań, też są wzięci na celownik. W żadnym z tych
krajów, partie radykalnie skrajnie prawicowe (ces partis d'extreme
droite radicaux) nie są u władzy. Ale nawet poza rządem one mają
ogromny wpływ na życie polityczne. Na Węgrzech Jobbik nie jest w
rządzie, ale Victor Orban i jego partia Fidesz, zmodyfikowali
konstytucje by zapisać w niej cechy etniczne Węgrów i ograniczyć
prawo do strajku. I rząd Orbana pozwala na przemoc grup skrajnie
prawicowych w całkowitej bezkarności.
To właśnie dlatego
sukces i wzrost znaczenia FN, nawet jeśli tylko na gruncie
wyborczym, nawet jeśli będzie kontynuować wykluczanie
faszystowskich nostalgików i odcinał się od ich działań, oznacza
to i tak zagrożenie dla robotników. Masy ludowe nieświadome i
zdezorientowane przez politykę lewicy, które kierują swoją uwagę
na FN, muszą wiedzieć, że głosują na partię, która chce
przywrócić robotników do porządku. W tle za fasadą uśmiechów,
jest pałka lub ciosy pięścią by wymusić na nich różne
poświęcenia. Dzielą robotników stawiając jednych naprzeciw
drugim, konfliktując Francuzów z cudzoziemcami, muzułmanami itd.
Le Pen przygotowuje grunt pod swój rząd antyrobotniczy i wzmacnia
wszystkich tych, którzy marzą o podporządkowaniu sobie robotników.
Atakowanie fizyczne
imigrantów, najsłabszą frakcję klasy robotniczej, prowadzi do
utrwalania zwyczaju wprowadzenia posłuszeństwa za pomocą pałki
wobec wszystkich nieposłusznych. A tymi nieposłusznymi będą np.
bezrobotni „wykorzystujący system”, ponieważ odrzucają
podjęcia pracy znacznie gorzej płatnej i mniej wykwalifikowanej niż
tą, którą stracili, to będą strajkujący robotnicy, walczący z
degradacją warunków pracy wymaganej przez burżuja pod pretekstem
kryzysu.
Na tym etapie kryzysu,
burżuazja chce obniżyć pensje i zintensyfikować wyzysk. To jest
właśnie polityka wymagana przez Medef, wprowadzana przez Hollande i
deputowanych PS, a wcześniej przez Sarkozy'ego i UMP. Na chwile
obecną, presja ze strony robotników czy związków zawodowych,
którzy sprzeciwiają się szantażowi przedsiębiorców jest przede
wszystkim moralna. Na chwile obecną zdecydowana większość
burżuazji akceptuje związki zawodowe, tym bardziej, że
kierownictwo związkowe ręczy za niedorzeczny „dialog społeczny”
i podpisują porozumienia, które są po myśli przedsiębiorców,
które pozwalają burżuazji pogorszyć warunki pracy robotników bez
większego sprzeciwu.
Ale wraz z zaostrzeniem
się kryzysu, zaostrzy się niewątpliwie walka klasowa prowadzona
przez burżuazję. Słodkie słówka konfederacji związkowych będą
coraz mniej wystarczające by prowadzić politykę w interesie
wielkich przedsiębiorców. Pojawi się wtedy coraz większa
konieczność użycia pałek przez skrajnie prawicowe bandy. Jaka by
nie była postawa kierownictwa związkowego, przedsiębiorcy coraz
mniej tolerują u siebie związkowców. I związkowcy, działacze
robotniczy, jaka nie była by ich orientacja polityczna będą na
celowniku tych band skrajnie prawicowych.
Prawica usiłuje
pokonać skrajną prawicę... i przejąć jej ideę.
Prawica, która to
usiłuje pokonać Front Narodowy... przejmuje coraz bardziej jego
ideologię. Już od bardzo dawna granice ideologiczne między UMP a
FN są dziurawe. W 2007 Sarkozy skutecznie przejął część
lepenowskiego elektoratu. W 2012, ponieważ sytuacja ekonomiczna się
pogorszyła, FN odzyskał tą część utraconego elektoratu, od
rządzącej prawicy. Podczas kampanii 2012 Sarkozy nieustannie
puszczał oko do skrajnej prawicy by zachować ten elektorat. I
niektóre środowiska w UMP zaczęły zazdrośnie spoglądać na FN.
Ci, którzy się określają Silną Prawicą, doszli do władzy na
ostatnim kongresie UMP i w ten sposób rzecznikiem prasowym jest
Guillaume Peltier, karierowicz, który przybył z Villiers, gdzie
wcześniej działał we Froncie Narodowym, a później w MNR Bruno
Megret'a, znanego na przykład ze swojej: „karty muzułmanów we
Francji” czy „zakazu prawa do strajku przez nauczycieli”. Ta
bliskość polityczna między FN a UMP była zilustrowana na
manifestacjach przeciwko małżeństwom dla homoseksualistów, gdzie
można było zobaczyć ramię przy ramieniu deputowanego FN Gilberta
Collarda i byłego prezydenta Zgromadzenia Narodowego z ramienia UMP
Patricka Ollier'a czy Christine Boutin.
Te liczne pomosty między
UMP a FN, pokazują to co jest najbardziej szokujące i śmiechu
warte, czyli systematyczne wezwania kierownictwa PS by głosować na
kandydatów UMP w imię „frontu republikańskiego”, gdy ich
własny kandydat zostanie wyeliminowany w pierwszej turze. To właśnie
stało się w ostatnich wyborach uzupełniających w Beauvais dans
l'Oise czy ostatnio w Villeneuve-sur-Lot. W obu tych przypadkach
kandydat FN się silnie wzmocnił między pierwszą a drugą turą i
ten w Lot-et-Garonne podwoił swój wynik z 7 500 (26%) do 15 000
(46%), co pozwoliło mu później stwierdzić nie bez podstaw: „Moja
porażka ma smak zwycięstwa!”
Utrwalanie wiary wśród
lewicowych wyborców, że istnieje szczelna granica między UMP a FN,
jest nie tylko kłamstwem, ale uzasadnia ona przejście ich do innej
partii, poza systemem „ripoublicain” (jakaś trudna do
przetłumaczenia gra słów) według wyrażenia kandydata FN z
Villeneuve-sur-Lot, partii, która chce wymienić skompromitowanych
polityków i może lepiej reprezentować masy ludowe. I to na pewno
uwiarygadnia ideę, że jeśli Front Narodowy reprezentuje
potencjalne niebezpieczeństwo, to najlepszym rozwiązaniem by się
przed nim zabezpieczyć jest porozumienie wyborcze partii, z których
każda ze swojej strony ponosi odpowiedzialność i jest dobrze
osadzona w systemie.
Rujnująca
odpowiedzialność lewicy u władzy
Pierwszą fundamentalną
odpowiedzialnością rządzącej lewicy, jest wzbudzenie wstrętu
robotników, którzy zostali oszukani i którym narzuca się politykę
w interesie burżuazji. Od trzydziestu lat, kiedy to zdobywała
władzę, PS i PC się zdyskredytowały w dzielnicach robotniczych i
w przedsiębiorstwach. Pozbawili odwagi licznych swoich zwolenników,
zwłaszcza z PCF i z CGT, którzy mieli wcześniej duże wpływy. Aż
w końcu zdyskredytowali ideę, że klasa pracownicza ma interesy nie
do pogodzenia z klasami posiadającymi. Zamieszanie, które lewicowe
partie sieją w klasie robotniczej tłumaczy, czemu Marine Le Pen,
jawi się coraz bardziej wśród frakcji robotników, jako
sprzyjająca ich interesom.
Lewica jeszcze przyniosła
swoją cichą muzykę, w której przejmuje ideologię
nacjonalistyczną, handlując nią ze skrajną prawicą. Ona przynosi
swoje patriotyczne pomysły, aż do wywołania wymiotów. Jaka jest
właściwie różnica między „protekcjonizmem inteligentnym” Le
Pen, „protekcjonizmem racjonalnym” Montebourg'a czy
„protekcjonizmem solidarnym” Melenchon'a?
Kiedy połowa
deputowanych PS tłumaczy, że to Merkel i Niemcy są odpowiedzialni
za politykę cięć narzuconą całej Europie, oni zaciemniają
świadomość i ofiarowują kozła ofiarnego jako paszę dla
robotników. Tak jakby polityka cięć nie była muzyką wszystkich
rządów unijnych niezależnie od ich politycznych etykietek.
Oskarżanie Niemiec pozwala oczyścić przedsiębiorców francuskich
od ich odpowiedzialności. Oskarżanie Niemiec, przejawia się także
we wszystkich przejawach krytyki euro. I w końcu to pozwala serwować
zupę skrajnej prawicy i przejąć jej retorykę.
Kiedy Hollande wyrzekł
się nadania prawa do głosowania dla cudzoziemców spoza Europy w
wyborach lokalnych, wbrew swoim obietnicom, on wzmocnił w ten sposób
skrajną prawicę. Kiedy minister spraw wewnętrznych Valls
zadeklarował: „Romowie żyjący w obozowiskach nie życzą sobie
integracji z Francją” przygotował werbalnie grunt dla tych,
którzy chcą ich fizycznie wywieźć poza granicę. I kiedy jego
policja organizuje w całym Paryżu obszerną obławę na
cudzoziemców, tak jak ta 6 czerwca 2013, w poszukiwaniu nielegalnych
imigrantów (nie posiadających papierów : „sans-papiers”) i
ścigając ich aż do wygnania w ten sam sposób jak to robił
Sarkozy, przyczynia się to do zbanalizowania ideologii skrajnej
prawicy. Inaczej mówiąc, nie możemy liczyć na lewicę w rządzie,
że zahamuje ona rozwój skrajnej prawicy!
Front Lewicy ze swojej
strony, stara się być najlepszym przeciwnikiem dla Frontu
Narodowego. W poprzednim roku Melenchon próbował przekształcić
wybory prezydenckie, a następnie wybory parlamentarne w okręgu
Henin-Beaumont, w walkę przeciwko FN, jako personalną walkę
przeciw Marine Le Pen. Nawet w dniu zabójstwa Clementa Merica,
Partia Lewicy się pośpieszyła by być pierwszym organizatorem
zgromadzenia protestu, irytując w ten sposób działaczy Akcji
Antyfaszystowskiej Paryż-Przedmieście, do której należał Clement
Meric. Ale przez swoje ambicje rządowe, którym zarządzała by tak
jak PS w obronie interesów burżuazji, Front Lewicy nie może służyć
jako skuteczny szaniec przeciwko skrajnej prawicy.
Sprzeciwmy się groźbie
skrajnej prawicy w imię walki klasowej.
Rozwój idei FN nie jest
wcale nieunikniony. Ale by je zatrzymać, trzeba by nasza klasa
zaczęła walczyć w obronie swoich interesów, przeciwstawiając
walkę klasową nacjonalizmowi, solidarność uciskanych
patriotyzmowi ekonomicznemu. Robotnicy muszą przeciwstawić ich
własne rozwiązania polityczne, ślepej uliczce i barbarzyństwu, do
którego to gospodarka kapitalistyczna prowadzi całe społeczeństwo.
Wzrost tych idei i wzrost
znaczenia Frontu Narodowego niepokoi coraz bardziej działaczy
lewicy, którzy szukają środka by go zahamować. Ich zaniepokojenie
jest usprawiedliwione. Ale nie można zatrzymać tych idei „frontami
republikańskimi”, które maskują polityków UMP nie mniej
reakcyjnych od tych z FN, jako szańce obronne przeciwko skrajnej
prawicy. Nie wystarczy też żądać od Hollande'a i Valls'a, których
policja robi obławę na Romów i nielegalnych imigrantów bez
papierów, by rozwiązali grupy skrajnie prawicowe czy zamknęli ich
siedziby. Rząd być może to zrobi, ale te grupy natychmiast się
odrodzą jeszcze bardziej wzmocnione. Nie wystarczy wznosić żądanie:
„ koniec z uprzejmością wobec grup skrajnie prawicowych i ich
przywódców” jak to robią niektóre: „kolektywy
antyfaszystowskie”.
Jeśli na chwilę obecną,
aparat państwowy, policja i wojsko, nie są jeszcze objęte gangreną
skrajnej prawicy, to wszystkie przykłady historyczne, wszystkich
krajów, jak w Niemczech w latach trzydziestych, na Węgrzech i w
Grecji dzisiaj, czy OAS we Francji podczas wojny w Algierii pokazują,
że aparat państwowy jest najbardziej podatny na rozwój ideologii
skrajnie prawicowej. Prasa doniosła, że w demonstracjach przeciwko
małżeństwom homoseksualnym uczestniczył Benoit Puga (jakaś ważna
szycha w państwie -chef d'etat-major), Pierre de Villiers, starszy
generał armii, czy jeszcze Bruno Dary, generał pięciogwiazdkowy na
emeryturze, który był wcześniej zwierzchnikiem militarnym Paryża,
wszyscy ci trzej oficerowie wyższych rang mają związki z
katolickimi integrystami, co w porę musimy sobie przypomnieć.
Nie wystarczy też tym
bardziej organizowanie manifestacji reklamowanych jako „jedność
przeciwko faszyzmowi i skrajnej prawicy”. Zamanifestowanie swoich
emocji i swojej złości po śmierci jakiegoś działacza co miało
miejsce 6 czerwca w wielu różnych miastach, jest oczywiście
normalne. Zjednoczyć się by wspólnie się bronić, rozumiejąc
przez to obronę fizyczną i powołać wspólne grupy obronne czy
służbę porządkową, w przypadku groźby ataku przez zwolenników
skrajnej prawicy na jakiś lokal czy jakąkolwiek akcje publiczną
jakiejkolwiek organizacji robotniczej czy lewicowej, nawet mimo
głębokich różnic politycznych, jest najprawdopodobniej dziś
jeszcze przedwcześnie. Aktywiści skrajnej prawicy to śmiertelni
wrogowie robotników i być może już wkrótce będziemy musieli
walczyć, z pałkami w ręku, by bronić nasze prawo do robienia
strajku, by się organizować czy po prostu by wyrazić własne
zdanie.
Ale wiara, że walka
przeciwko wzrostowi skrajnej prawicy oznacza mnożenie manifestacji
jedności między partiami i organizacjami, których apele są
podpisywane przez Partię Socjalistyczną czy Zielonych (Europe
Ecologie-Les Verts), którzy będąc u władzy przygotowują grunt,
na którym rozwija się skrajna prawica, jest jeszcze większą
naiwnością, lub gorzej -podejrzanym oszustwem. Manifestacje
organizowane we Francji przez SFIO, PCF czy CGT po ofensywie ligi
skrajnie prawicowej przeciwko parlamentowi 6 lutego 1934, zgromadziły
setki tysięcy robotników. Ale to nie te manifestacje, które
tymczasowo zatrzymały wzrost skrajnej prawicy, ale strajk generalny
i pojawienie się klasy robotniczej na scenie politycznej ze swoją
kolektywną siłą w maju i czerwcu 1936.
Wobec pogłębiającego
się kryzysu, wobec ciosów zadanych przez kolejne rządy, wobec
wzrostu idei reakcyjnych, które są tego efektem, rewolucjoniści
muszą oddzielić się politycznie w sposób jak najbardziej wyraźny
od wszystkich tych partii, które bronią burżuazji i jej systemu.
Muszą zaproponować politykę dla klasy robotniczej. Spychanie
społeczeństwa na prawo może być zatrzymane tylko przez klasę
robotniczą, na jej własnym terenie, gdy zdecyduje się ona
odpowiedzieć na otrzymane ciosy. Walcząc przeciwko zwolnieniom i
broniąc swoich praw, musi zdecydować się do walki o kontrolę kont
przedsiębiorstw, robotnicy odzyskają w ten sposób zaufanie do
swoich własnych możliwości, a także zdemaskują swoich
przeciwników i fałszywych przyjaciół. Będą sami dla siebie
prowadzić politykę i wprowadzać własne rozwiązania dla całego
społeczeństwa. Siła robotników jest nienaruszona i ta odpowiedź
może przyjść niezapowiedziana, sprowokowana przez zbyt wielką
zachłanność burżuazji w tym okresie kryzysu.
Odryglowanie tej
odpowiedzi nie zależy od rewolucjonistów. To co zależy od nich, to
polityka, którą rewolucjoniści są w stanie zaproponować
walczącym robotnikom, to są perspektywy, które im proponujemy.
24 czerwiec 2013
1JNR
- Jeunesses nationalistes revolutionnaires
2Printemps
francais – wiosna francuska, oficjalny organizator demonstracji
przeciwko małżeństwom dla homoseksualistów.
3Więcej
na temat tej ustawy w artykule: Francja: żałosny bilans rządu
Hollande – Ayrault.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz