wtorek, 30 lipca 2013

Francja: żałosny bilans rządu Hollande – Ayrault

Tłumaczenie tekstu z ostatniej Lutte de classe
http://www.union-communiste.org/?FR-archp-show-2013-1-1751-6600-x.html

Francja: żałosny bilans rządu Hollande – Ayrault
Nie możemy oczywiście powiedzieć, że Francois Hollande, po wygraniu wyborów na prezydenta republiki miał wiele obietnic, które mógł zdradzić: gdyż by przekonać do siebie wyborców by na niego głosowali, ustanowił osią swojej kampanii w 2012 nienawiść jaką Nicolas Sarkozy prowokował przez pięć lat swojej prezydentury. „Pokonajmy Sarkozy'ego” było właściwie jedynym argumentem kampanii Hollande'a, i to mu pozwoliło ogromnie zredukować swój program wyborczy do minimum.

Jeden rok później, Francois Hollande już osiągnął większy poziom niepopularności niż ten, który miał Sarkozy pod koniec swojego mandatu. Te kilka mizernych obietnic z kampanii wyborczej, które były korzystne dla pracowników, zostały już dawno wyrzucone do kosza zapomnienia, po wygranych wyborach. I we wrześniu 2012 rząd Jean -Marc Ayrault pokazał swoje prawdziwe oblicze: rządu który walczy ze światem pracy, który wykonuje polecenia przedsiębiorców, w jeszcze w bardziej reakcyjnej mierze, niż robił to jego poprzednik.
Powiedzmy to sobie szczerze: nie ma żadnego powodu do zdziwienia tą polityką drastycznie antypracowniczą aktualnego rządu socjalistycznego. W systemie kapitalistycznym, żaden rząd nie może być niczym innym niż posłusznym urzędnikiem interesów wielkiej burżuazji, niezależnie od kolorów politycznych, które nosi i jakiego języka używa by oszukiwać wyborców. Jeśli Hollande okazał się jeszcze gorszy od Sarkozy'ego, to nie wynika to z cech jego osobowości czy jego idei politycznych. Kryzys się nasila i burżuazja by ochronić swoje zyski wymaga od rządu by przeforsował on jeszcze więcej poświęceń dla klasy robotniczej. My w Lutte Ouvriere, mówiliśmy to ponad rok temu, kiedy nasza kandydatka Nathalie Arthaud nie wzywała do głosowania na Hollande'a w drugiej turze przeciwko Sarkozy'emu. Chcieliśmy by nasz głos, choć mało znaczący, mógł ostrzec robotników najbardziej świadomych przed tym co ich czeka. To co później nastąpiło, potwierdziło tylko naszą analizę. Nie mogło być inaczej.
Litania niedotrzymanych obietnic
Zanim przypomnimy ostatnie ataki rządu wymierzone w świat pracy, możemy sporządzić jeden szybki bilans pierwszego roku rządków Hollande'a i tego co zostało z jego obietnic wyborczych. Najprawdopodobniej samowolnie, historia nam pokazała, czego możemy się spodziewać, już trzy dni po wyborze nowego prezydenta. Podczas gdy Hollande obiecał w czasie kampanii wyborczej zablokowanie wzrostu cen benzyny na trzy miesiące, nowy premier Jean-Marc Ayrault ogłosił 9 maja, że ten środek jest „nie odpowiedni”. Ta obietnica pojawiła się jeszcze raz na krótko na jesieni... i szybko na nowo zniknęła, gdyż rząd nie miał żadnej chęci narażać się gigantom naftowym dla dobra kierowców.
W podobny sposób Hollande ogłosił podczas kampanii w tonie wojowniczym, że: „nie może być mowy o podnoszeniu ceny gazu bardziej niż inflacja”. Ale pierwszego sierpnia jego rząd ogłosił wzrost o 2%, ponownie to zrobił w październiku, a następnie w styczniu i w lutym 2013. Łącznie podniesiono o 6,1% ceny gazu w ciągu 9 miesięcy.
Gdy porównujemy dyskurs Hollanda z czasów kampanii wyborczej z tym co dzisiaj zostało zrealizowane, daje nam to pełną rozległość wszystkich kłamstw, zwrotów, małych i wielkich zdrad Partii Socjalistycznej będącej u władzy. I to na przekór wszystkim warstwom społeczeństwa, za wyjątkiem oczywiście wielkiej burżuazji. „Gwarantuję dotacje dla społeczności lokalnych”. Rezultat: obcięcie funduszy o 3 miliardy euro na lata 2014-2015, co sprawi, że wspólnoty najbardziej zduszone będą niezdolne do oferowania swoich usług publicznych, nawet na poziomie minimalnym. „Dziewięciu podatników na dziesięć, nie będzie dotkniętych przez wzrost podatków”. To nie te najbogatsze 10% podatników jest dotknięte wzrostem VAT, który został ogłoszony na jesieni, ale 100 % reszty społeczeństwa. Hollande dodał także: „Nie będzie żadnych podwyżek podatków po roku 2013”. 15 kwietnia jego minister gospodarki Pierre Moscovici ogłosił wzrost podatków o 6 miliardów euro w roku 2014. „Przywrócę stare podatki dla najbogatszych, które zostały zmniejszone przez Sarkozy'ego”. Francois Holland „przywrócił” je jedynie w ten sposób..., że je zaakcentował. W 2013 zysk wewnętrzny ISF będzie wynosił 237 milionów euro, czyli na takim samym poziomie jak pod koniec Sarkozy'ego. „Wprowadzę podatek od zysków bankowych”. W lecie 2012 ten projekt został „porzucony”. „Wprowadzę ograniczenia pomocy publicznej dla przedsiębiorstw, które zwalniają pracowników.” Porzucono to również. Tak jak obietnica wprowadzenia prawa by: „dać sędziom środki prawne zakazujące zwolnień, których celem jest wzrost dywidend dla akcjonariuszy”: 1 stycznia rząd ogłosił, że wycofał się z forsowania tych zmian prawnych.
Nie wspominamy w tym ustępie o podatku od przedsiębiorstw 35 %, który miał być wprowadzony „przed 2 sierpnia 2012”, tak jak zakaz CDS, czyli bardzo toksycznych produktów finansowych, których używanie doprowadziło do kryzysu finansowego. Te rozwiązania nie zostały wprowadzone ani drugiego sierpnia, ani trzeciego, ani dzisiaj i one nie będą wprowadzone nigdy.
Nawet w kwestiach „społecznych”, które są zazwyczaj środkiem socjalistów używanym do ozłocenia swojej „lewicowej” tarczy bez narażania się burżuazji, rząd zrobił jeszcze jedno żałosne łajdactwo. Jedynym przypadkiem, w którym udowodnił jakąś stanowczość było wprowadzenie małżeństw i adopcji przez pary homoseksualne: rząd wytrzymał presję płynącą od prawicy i skrajnej prawicy i najwidoczniej postanowił z tej kwestii uczynić sztandar by udowodnić swoją wolę działania. I na tym musimy skończyć, ponieważ nie ma żadnej innej! We wszystkich innych kwestiach „społecznych” rząd wycofał się z obietnic wyborczych, nawet bez próby ich skonfrontowania z drobnym sprzeciwem, które mogły wywołać. Obowiązek nałożony na policjantów by dostarczyli pokwitowanie po kontroli czyjejś tożsamości, by uchronić imigrantów przed powtarzającymi się kontrolami, które czasami się zdarzają 3 lub 4 razy w ciągu jednego dnia. Taka obietnica została złożona podczas kampanii i została wyrzucona do kosza przez Manuela Vallsa1 14 sierpnia 2012 pod pretekstem, że jest „zbyt skomplikowana”. Jesteśmy zgodni, że dla rządu, który uważa za „zbyt skomplikowane” wydrukować kartkę papieru i rozdystrybuować ją wśród swoich policjantów, nic nie jest gotowe by „odwrócić krzywą bezrobocia” czy „zakazać zwolnień2”.
W kwestiach społecznych, rząd zawsze żałośnie się wycofuje, na wzór swoich poprzedników socjalistycznych od 1981 jak np. w sprawie prawa głosu dla cudzoziemców3. W projekcie ustawy reformy konstytucyjnej zaprezentowanej przez rząd w marcu, nie ma ani śladu prawa głosu dla cudzoziemców. Jest tak, gdyż jak wytłumaczył Francois Hollande, taka reforma wymaga zgody w głosowaniu trzech piątych w parlamencie, a to jest „niemożliwe” ze względu na sprzeciw prawicy. Oto właśnie rząd, który potrafi prowadzić walki tylko mając przewagę... który ma nawet mniej odwagi niż prawicowa Simone Veil, która w 1975 nie bała się sprzeciwić swojej własnej większości w parlamencie w kwestii aborcji. Stojąc naprzeciwko prawicy tak katolickiej, jak mizoginistycznej walczyła o prawo do legalnej aborcji i miała w sobie wystarczająco odwagi. Wymagać takiej determinacji od Hollande'a czy Ayrault to zbyt dużo, gdyż wolą oni wycofać się bez walki.
Farsa w Trybunale Konstytucyjnym
Kiedy już chcą coś zrobić przeciwko bogatym, rząd doskonale wie, że funkcjonuje on w ramach republiki burżuazyjnej, która za wszystkimi swoimi parawanami, broni interesów burżuazji. To pozwala im dać zmianę4, wizerunkową, i prezentować się w kilku kwestiach jako tych, którzy chcą wprowadzić niekorzystne zmiany dla bogaczy, będąc równocześnie całkowicie pewnymi, że te zmiany nigdy nie zostaną wprowadzone w życie w procesie parlamentarnym. To właśnie jedna z ról, którą odgrywa Trybunał Konstytucyjny, który posiada prawo cenzurowania wszystkich parlamentarnych projektów, który ocenia ich zgodność z Konstytucją... burżuazyjną.
To właśnie spotkało na przykład projekt prawny wprowadzający podatek „wyjątkowy” 75 %, dla tych, którzy uzyskują dochód większy niż milion euro, zaprezentowany w parlamencie 20 grudnia 2012. Och jak to dobrze być czasami rewolucjonistą... i wprowadzać reformę, która dotyczy mniej niż 2 tysięcy podatników. Ona nie dotyczy zysków kapitału, gdyż z tyłu za cyframi 75 %, które były lansowane by prezentować rząd jako radykalny i co pozwoliło burżuazji wyć ze strachu przed „konfiskacjami”, dalej nic się nie zmieniło z podatkiem dla burżuazji, który wynosi 18 %. Ale to i tak było za dużo dla strażników świątyni burżuazyjnych interesów, którym jest Trybunał Konstytucyjny, który uznał, że te prawo jest niekonstytucyjne i je natychmiast anulował. Rząd pospieszył się zamiarem przygotowania nowego aktu prawnego, który miał być przygotowany w ciągu: „maksimum 2 miesięcy”, co ogłosił Ayrault 24 stycznia. Sześć miesięcy później dalej nic nie zostało przygotowane i rząd nic nowego nie przewiduje poza, być może, wprowadzeniem aktu prawnego w 2014, który podniesie podatek dla burżuazji z 18 %, o 4 % dla tych najbardziej bogatych.
Ale nawet tam, gdzie nie sięga władza Trybunału Konstytucyjnego i rząd posiada wszystkie możliwe procedury, które by wprowadziły przepisy korzystne dla najbiedniejszych, nigdy z tych możliwości nie korzysta. Prawo z 15 kwietnia 2013 w sprawie energii, znane też jako prawo Brottes, stwierdza, że taryfy socjalne dla cen elektryczności i gazu powinny zostać rozszerzone. I rząd głośno odtrąbił, że od teraz to nie 4, ale 8 milionów osób będzie korzystać z tych taryf. Ale to prawo nie zmienia nic, gdyż nie wprowadzono przepisów wykonawczych, które ustalają dokładne warunki wprowadzanych zmian. Dekrety dotyczące taryf socjalnych nie zostały opublikowane i możemy się założyć, że nawet nie są jeszcze przygotowane. W połowie czerwca negocjator państwowy w sprawie energii, parlamentarzysta Denis Merville ogłosił, że: „z powodu licznych przeszkód administracyjnych i technicznych”, to podwojenie beneficjentów taryf socjalnych, nie będzie z pewnością wprowadzone przed najbliższą zimą, i „być może nie przed zimą następną”. Najbiedniejsi będą więc musieli przetrwać kolejne dwie zimy minimum, bez dostatecznego ogrzewania swoich mieszkań, ze względu na niemożność opłacenia faktur.
Sięgnąć do kieszeni pracowników by wzbogacić bogaczy.
Nie ma więc żadnej dziedziny, w której rząd wykazał by minimum odwagi politycznej czy choćby woli, by przybyć na pomoc ludziom pracy. Naturalnie, tak jak jego poprzednicy, rząd tłumaczy, że to nie jego wina, że to wina kryzysu, deficytu publicznego, długu, dziedzictwa poprzednich rządów... Ale, choć nie możemy zaprzeczyć istnienia kryzysu, jest ewidentne, że rząd nie skinął nawet małym palcem by złagodzić jego katastrofalne skutki dla poziomu życia ludzi pracy.
Liczby mówią same za siebie. Jeden rok po zdobyciu władzy przez lewicę, bezrobocie wzrosło o 300 000 i poziom bezrobocia pobił historyczny rekord od wielu dekad. Siła nabywcza pracowników najemnych oficjalnie zmalała w 2012 r., co się nie zdarzyło od dziesięcioleci (nie chodzi o to, że siła nabywcza pracowników zmalała, bo to jest namacalną rzeczywistością od 30 lat, ale o to, że ten spadek był tak wielki, że został on oficjalnie dostrzeżony przez rząd.) „Tymczasowość energetyczna” czyli liczba gospodarstw domowych posiadających problem z płaceniem własnych rachunków energetycznych wzrosła w tym roku o 28 %. Liczba pracowników, którzy nie mogą sobie pozwolić na leczenie, co doprowadziło w efekcie do skreślenia ich z listy pacjentów uprawnionych do refundacji leków, zamknięcie pobliskich szpitali i wzrost ceny konsultacji medycznych, które nieprzerwanie rosną, tak jak liczba tandetnych mieszkań5 czy bezdomnych, które eksplodowały.
Nic nie zmieniło się od czasów Sarkozy'ego, chyba, że na gorsze. Rząd się niczym nie przejmuje: obcina wydatki publiczne by sprezentować te pieniądze burżuazji. Ale pieniędzy publicznych do zabrania już jest bardzo mało: w końcu mamy kryzys i dochody podatkowe się zmniejszyły, bo bezrobocie rośnie i wpływy ze składek publicznych maleją. Hollande zaaplikował więc sprawdzoną metodę poprzednich rządów, by zagwarantować zyski burżuazji, sięgnął do kieszeni najuboższych poprzez podwyżkę opłat, takich jak VAT, podwyżka cen energii itd.... i w tym samym czasie obciął pieniądze przeznaczone na usługi publiczne. W czasach gdy on i jego partia byli w opozycji i krytykowali RGPP (generalna rewizja polityki publicznej6) Sarkozy'ego, i jego politykę cięć i oszczędności budżetowych. Oczywiście Hollande usunął RGPP... ale zastąpił je przez MAP7 by „unowocześnić sektor publiczny”, które ma dokładnie taki sam cel. I z tyłu za przewidzianym zatrudnieniem 60 tysięcy nauczycieli w ciągu najbliższych pięciu lat (co w rzeczywistości nawet nie zrekompensuje tych nauczycieli, którzy odejdą na emeryturę i de facto jakość edukacji się pogorszy), co służy jako zasłona dymna, MAP oznacza jeszcze silniejsze ciosy i ataki na sektor publiczny.
W tym samym czasie brzęczące i wspaniałe prezenty dostała burżuazja. Weźmy chociaż by przykład CICE (credit d'impot competivite emploi -jakaś ulga podatkowa) obowiązująca od 1 stycznia 2013, która oznacza bezpośredni prezent dla przedsiębiorców w wysokości 20 miliardów euro rocznie. I żeby przypadkiem nie zadrasnąć swojego wizerunku sprzyjającego burżuazji, rząd ośmieszył się w czasie afery „pigeons” w październiku 2012, w czasie to której w ciągu 3 dni rząd zrzekł się opodatkowania najbardziej zyskownych sprzedaży przedsiębiorstw przez swoich założycieli, po licznych komediowych krzykach przedsiębiorców, którzy wrzeszczeli o quasi -wywłaszczeniu.
W rzeczywistości przedsiębiorcy nie mają żadnych wątpliwości co do wierności Hollande'a jako obrońcy ich interesów. Kampania wyborcza z 2012 i kilka demagogicznych hasełek pod publiczkę, na temat: „bogatych”, których: „nie lubi”, Hollande zrzucił maskę i zwielokrotnił deklaracje miłości do przedsiębiorców. Próbką tego było spotkanie w Evian 4 września 2012, gdzie Hollande urządził teatr przed biznesmenami z Francji i Niemiec, czy spotkanie w Fundamencie Przedsiębiorczości8 29 kwietnia 2013, gdzie setki biznesmenów oklaskiwało go na stojąco, gdy złożył deklaracje: „Trzeba pokazać, że sukces jest możliwy, że sukces nie jest naganny – tylko godzien szacunku. To przedsiębiorstwa tworzą bogactwo!”
Najgorsze ataki są już przygotowane
Ale to od początku 2013, rząd wytoczył najcięższe działa przeciw pracownikom, atakując kodeks pracy i emerytury. Reformę kodeksu pracy przeprowadzono z cynizmem rzadko spotykanym. Akt I: Medef9 (organizacja zrzeszająca francuskich burżujów – odpowiednik Lewiatana Bochniarzowej) pragnący usunięcia zapisów w kodeksie pracy najbardziej ograniczające przedsiębiorców w celu zwiększenia elastyczności pracowników zredagował projekt, który pociął na części te nieliczne istniejące jeszcze gwarancje broniące pracowników. Akt II: rząd zwołał „konferencje społeczną”, gdzie związki zawodowe były proszone o zatwierdzenie tego projektu, co wszyscy zrobili za wyjątkiem CGT i FO10 (11 styczeń). Akt III rząd przekopiował projekt Medef i zgłosił go do głosowania w Zgromadzeniu Narodowym pod piękną nazwą: Międzyprofesjonalna Zgoda Narodowa dla ratowania miejsc pracy11 i rozkazał kilku swoim deputowanym socjalistycznym, którzy byli bardziej lewicowi, powstrzymać się od krytycznych komentarzy, w zamian za możliwość wstrzymania się od głosowania. (9 kwiecień). Rezultat: w ciągu czterech miesięcy prawo zostało wprowadzone. Przedsiębiorcy mają od tego momentu prawo obniżać pensje pracownikom i narzucać im różne zmiany pod groźbą zwolnienia. Razem z prawem Hollande'a, który miał czelność nazwać je: „obroną miejsc pracy”, skończyła się de facto umowa o pracę na czas nieokreślony, ponieważ te gwarancje, które do tej pory chroniły pracownika przed zwolnieniem bez „realnego i poważnego powodu”, dzisiaj zniknęły.
W ten sposób upowszechnia się prekariat i rząd może zaatakować by wprowadzić drugie pragnienie Medef: cofnięcie wieku emerytalnego, które Sarkozy rozpoczął, i które Hollande ogłosił na drugiej: „konferencji społecznej” 20-21 czerwca. Jeśli jeszcze dokładnie nie wiemy, jak będzie emerytom smakować potrawa pichcona przez rząd, to już jednak teraz wiemy, że rząd przewiduje zwiększenie do 43 lub 44 przepracowanych lat niezbędnych do otrzymania pełnej emerytury. Podczas gdy miliony młodych pracowników będą skazani na bezrobocie, to rząd zmusza starych pracowników by pracowali aż do 66 czy 67 lat! Ku pamięci, przypominamy, że ministrowie obecnego rządu i deputowani, którzy będą głosować wkrótce za tym zbrodniczym12 prawem, afiszowali się w 2010 na ulicach, by protestować przeciwko reformie emerytur znacznie łagodniejszej niż tej obecnie, ale za to wprowadzanej przez Sarkozy'ego.
W tle za rządem parlamentarni krętacze
Ten żałosny bilans nie jest wyłącznie dziełem rządu Hollande-Ayrault i jego ministrów. To bilans całej socjalistycznej większości parlamentarnej, która w całości jest przychylna interesom burżuazji. Spośród deputowanych trudno wyróżnić tych, którzy bronią swoje własne osobiste interesy drobnych bogaczy, od tych którzy bronią interesów wielkiej burżuazji. Od czasów gdy wybuchła afera Cahuzaca13, rząd ogłosił prawo: „umoralnienia życia publicznego”, wierzymy, że naprawdę go potrzebuje! - wymaga ona publikowania swojego majątku przez parlamentarzystów i samorządowców. I to nie prawica wystąpiła przeciwko tej propozycji... ale socjalistyczny marszałek Zgromadzenia Narodowego, Claude Bartolone! Musimy powiedzieć, że tak jak w „Wyzwolonej kaczce” (jakiś utwór literacki?) jegomość Bartolone nie ma ochoty by jego majątek , jak na przykład wspaniała willa, która jest w tej chwili budowana w Lilas na przedmieściach paryskich, za bagatela 2,2 miliona euro, stała się własnością publiczną. Potężny lobbing socjalistycznych deputowanych był przyczyną, bez wielkich trudności, (bardzo słabiutkiej) determinacji Hollande'a i nowe prawo zostało pozbawione swojej esencji: parlamentarzyści będą musieli złożyć w prefekturze deklaracje majątkową, gdzie będzie mogła być ona sprawdzana przez obywateli... ale pod warunkiem, że ci zobowiążą się do zachowania tajemnicy na temat tego co widzieli, pod groźbą kary: mandatu 75 000 euro lub rocznego pobytu w więzieniu.
Poza obroną swoich własnych dobrze rozumianych interesów, deputowani są tak dalece przepełnieni wolą obrony interesów burżuazji, że to nakłada na nich autocenzurę, prawie naturalnie i wszystkie propozycje które stanowią ryzyko szkody dla burżuazji są traktowane w ten sposób. Afera jest anegdotyczna, ale oświecająca: gdy zajrzymy do sprawozdań komisji finansów Zgromadzenia Narodowego z 6 czerwca, podczas badania projektu dotyczącego konsumpcji, możemy tam zobaczyć interesującą wymianę. Jedna poprawka złożona przez deputowanego ekologa, najprawdopodobniej lekko naiwna, gdyż to prawo zostało wprowadzone by chronić konsumentów przed publikowaniem -o co za radykalizm -kwot zainkasowanych przez agentów ubezpieczeniowych za podpisanie kontraktu. Nie trzeba było więcej by sprowokować wystąpienie sprawozdawcę komisji finansów, deputowanego socjalisty Laurenta Grandguillaume'a: „Ten obowiązek wydaje mi się ogromnym atakiem bardzo poważnym na tajemnicę handlową. Proszę was o wycofanie tej poprawki.” Znalazł on natychmiast wsparcie deputowanej UMP Christine Dalloz („To rozporządzenie wydaje mi się przesadne. Jeśli będziemy podążać tą logiką, będziemy musieli zmusić wszystkich handlowców do ujawnienia marży, którą inkasują” - co za horror!), i poprawka została szybko wycofana. Z taką „lewicą”, burżuazja nie musi się niczego obawiać.
Groźba nadchodzi ze strony skrajnej prawicy
Rząd wypełniający rozkazy burżuazji, parlamentarzyści, którzy chronią swoje małe geszefty, żywiąc się bez strachu przed zniesmaczeniem ze strony polityki i polityków... Zachowanie się lewicy, w tym bardzo ostrym okresie kryzysu niesie za sobą niezliczone niebezpieczeństwa.
Niebezpieczeństwo przede wszystkim dla świata pracy, zagrożonego z jednej strony przez przedsiębiorców, zawsze coraz bardziej drapieżnych, a z drugiej strony przez rząd, który to pracowników obciąża kosztami płacenia za kryzys.
Ale niebezpieczeństwa polityczne również: bo jeśli Partia Socjalistyczna przez zniesmaczenie które wywołuje, przez fakt, że nie atakuje ona tylko klasy robotniczej, ale także część drobnej burżuazji by lepiej bronić interesy tej wielkiej, otwiera to prawdziwy bulwar (drogę do władzy ?) dla skrajnej prawicy.
Powracamy do tego wątku w innej części tego numeru, nad groźbą która kryje się za wzrostem skrajnej prawicy i odpowiedzialnością rządu socjalistycznego za ten wzrost14. W tym momencie jest to jedynie wzrost elektoratu, ale ryzyko jest dostrzegalne, jeśli kryzys się powiększy, jeśli zniszczy on warunki egzystencji warstw drobnoburżuazyjnych, które to dostarczają sił ruchowi skrajnej prawicy. Ten ruch może fizycznie zaatakować imigrantów, związkowców i działaczy lewicy, by zapłacili oni rachunek za politykę obecnego rządu.
To jest niebezpieczeństwo, które czyha na całe dzisiejsze społeczeństwo. To co trzeba zrobić, to potrzeba życiowa i niezbędna, to odbudowanie komunistycznej partii robotniczej, rewolucyjnej, która będzie zdolna walczyć, używając siły, przeciw skrajnej prawicy – i da pracownikom jasny cel: wywrócić to społeczeństwo kapitalistyczne, ze wszystkimi jego sługusami, tymi z prawicy i tymi z lewicy.
25 czerwiec 2013.
1Minister Spraw Wewnętrznych.
2http://fr.wikipedia.org/wiki/Licenciement_boursier . Na mitingach LO i innych organizacji lewicowych bardzo często jest skandowane hasło: „interdiction de la licenciement” -czyli zabrania się masowych zwolnień. W kraju, w którym od prawie 2 lat ciągle rośnie bezrobocie – zwalnia się pracowników w firmach, które przynoszą zyski. Dlatego też skrajna lewica, a także związki zawodowe wysunęły zakaz zwolnień – jako ważne hasło polityczne. W końcu bez sensu jest gadanie o „tworzeniu nowych miejsc pracy” - gdy równocześnie likwiduje się miejsca pracy już istniejące, i to w firmach, które mogą sobie pozwolić na zachowanie tych miejsc pracy – bo są rentowne i przynoszą duże zyski. Hollande został poparty w wyborach przez związki zawodowe i wycofanie się przez niego z tej kwestii jest symboliczne dla całej jego polityki.
3Imigracja to jedna z najważniejszych kwestii politycznych. To właśnie na walce z imigracją swoją popularność buduje skrajna prawica. Dawny system kolonialny pozostawił po sobie dużo komplikacji i do Francji należą także terytoria zamorskie: Reunion, Gwadelupa itd., których mieszkańcy też są Francuzami i obywatelami UE. Walka o przyznanie praw wyborczych dla cudzoziemców dotyczy tych imigrantów, którzy mieszkają we Francji, którzy pracują tutaj, którzy wychowali się w byłych koloniach i płynnie mówią po francusku, którzy są rodzicami „Francuzów” -czyli dzieci urodzonych już we Francji – jednym słowem ludzi, którzy uczestniczą w każdej aktywności społecznej, ale nie mają prawa głosu itd. Tak jak środowiska imigranckie są atakowane przez skrajną prawicę, tak są bronione przez lewicę, także przez Partię Socjalistyczną, gdy była ona w opozycji...
4Zmiana – changement – to kluczowe słowo w czasie kampani wyborczej: „changement est maintenant” (zmiana jest teraz), które teraz jest wykorzystywane przez wszystkich krytyków Hollande'a.
5Termin: „mal-loges” - nie chodzi tutaj o wzrost budownictwa mieszkaniowego, tylko o przenoszenie się biedaków do mieszkań nie nadających się do zamieszkania – czyli przyczep kempingowych, i baraków własnej produkcji. W okolicy, w której mieszkam (przedmieścia paryskie na północ od Saint Denis) jest mnóstwo ogródków działkowych, noszących dumną nazwę ogrodów robotniczych, w których mieszkają ludzie. Mieszkają w domku z dykty czy blachy, który pierwotnie służył jako miejsce trzymania grabi, łopaty i innego asortymentu potrzebnego do uprawy ogródka, a dziś w czasach kryzysu pełni to rolę mieszkania.
6RGPP – revision generale des politiques publiques, program lansowany przez Sarkozy'ego. http://fr.wikipedia.org/wiki/R%C3%A9vision_g%C3%A9n%C3%A9rale_des_politiques_publiques
10CGT - Confédération générale du travail, Generalna konfederacja pracy. FO -Force Ouvriere – Siła robotnicza.
11Accord national interprofessionnel sur la sécurisation de l'emploi
12Scelerate – tak, tak, właśnie takie słowo zostało użyte do reform francuskiej pseudo-lewicy.
13Cahuzac był szefem sejmowej komisji finansów a równocześnie posiadał tajne konto w Szwajcarii, gdzie ukrył 600 tyś euro, by nie zostały opodatkowane we Francji.
14Skrajna prawica, śmiertelna zagrożenie dla klasy robotniczej – Lutte de classe str 11-17, tłumaczenie wkrótce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz