http://www.union-communiste.org/?FR-archp-show-2013-1-1751-6600-x.html
Francja: żałosny bilans
rządu Hollande – Ayrault
Nie możemy oczywiście
powiedzieć, że Francois Hollande, po wygraniu wyborów na
prezydenta republiki miał wiele obietnic, które mógł zdradzić:
gdyż by przekonać do siebie wyborców by na niego głosowali,
ustanowił osią swojej kampanii w 2012 nienawiść jaką Nicolas
Sarkozy prowokował przez pięć lat swojej prezydentury. „Pokonajmy
Sarkozy'ego” było właściwie jedynym argumentem kampanii
Hollande'a, i to mu pozwoliło ogromnie zredukować swój program
wyborczy do minimum.
Jeden rok później,
Francois Hollande już osiągnął większy poziom niepopularności
niż ten, który miał Sarkozy pod koniec swojego mandatu. Te kilka
mizernych obietnic z kampanii wyborczej, które były korzystne dla
pracowników, zostały już dawno wyrzucone do kosza zapomnienia, po
wygranych wyborach. I we wrześniu 2012 rząd Jean -Marc Ayrault
pokazał swoje prawdziwe oblicze: rządu który walczy ze światem
pracy, który wykonuje polecenia przedsiębiorców, w jeszcze w
bardziej reakcyjnej mierze, niż robił to jego poprzednik.
Powiedzmy to sobie
szczerze: nie ma żadnego powodu do zdziwienia tą polityką
drastycznie antypracowniczą aktualnego rządu socjalistycznego. W
systemie kapitalistycznym, żaden rząd nie może być niczym innym
niż posłusznym urzędnikiem interesów wielkiej burżuazji,
niezależnie od kolorów politycznych, które nosi i jakiego języka
używa by oszukiwać wyborców. Jeśli Hollande okazał się jeszcze
gorszy od Sarkozy'ego, to nie wynika to z cech jego osobowości czy
jego idei politycznych. Kryzys się nasila i burżuazja by ochronić
swoje zyski wymaga od rządu by przeforsował on jeszcze więcej
poświęceń dla klasy robotniczej. My w Lutte Ouvriere, mówiliśmy
to ponad rok temu, kiedy nasza kandydatka Nathalie Arthaud nie
wzywała do głosowania na Hollande'a w drugiej turze przeciwko
Sarkozy'emu. Chcieliśmy by nasz głos, choć mało znaczący, mógł
ostrzec robotników najbardziej świadomych przed tym co ich czeka.
To co później nastąpiło, potwierdziło tylko naszą analizę. Nie
mogło być inaczej.
Litania niedotrzymanych
obietnic
Zanim przypomnimy
ostatnie ataki rządu wymierzone w świat pracy, możemy sporządzić
jeden szybki bilans pierwszego roku rządków Hollande'a i tego co
zostało z jego obietnic wyborczych. Najprawdopodobniej samowolnie,
historia nam pokazała, czego możemy się spodziewać, już trzy dni
po wyborze nowego prezydenta. Podczas gdy Hollande obiecał w czasie
kampanii wyborczej zablokowanie wzrostu cen benzyny na trzy miesiące,
nowy premier Jean-Marc Ayrault ogłosił 9 maja, że ten środek jest
„nie odpowiedni”. Ta obietnica pojawiła się jeszcze raz na
krótko na jesieni... i szybko na nowo zniknęła, gdyż rząd nie
miał żadnej chęci narażać się gigantom naftowym dla dobra
kierowców.
W podobny sposób
Hollande ogłosił podczas kampanii w tonie wojowniczym, że: „nie
może być mowy o podnoszeniu ceny gazu bardziej niż inflacja”.
Ale pierwszego sierpnia jego rząd ogłosił wzrost o 2%, ponownie to
zrobił w październiku, a następnie w styczniu i w lutym 2013.
Łącznie podniesiono o 6,1% ceny gazu w ciągu 9 miesięcy.
Gdy porównujemy dyskurs
Hollanda z czasów kampanii wyborczej z tym co dzisiaj zostało
zrealizowane, daje nam to pełną rozległość wszystkich kłamstw,
zwrotów, małych i wielkich zdrad Partii Socjalistycznej będącej u
władzy. I to na przekór wszystkim warstwom społeczeństwa, za
wyjątkiem oczywiście wielkiej burżuazji. „Gwarantuję dotacje
dla społeczności lokalnych”. Rezultat: obcięcie funduszy o 3
miliardy euro na lata 2014-2015, co sprawi, że wspólnoty
najbardziej zduszone będą niezdolne do oferowania swoich usług
publicznych, nawet na poziomie minimalnym. „Dziewięciu podatników
na dziesięć, nie będzie dotkniętych przez wzrost podatków”.
To nie te najbogatsze 10% podatników jest dotknięte wzrostem VAT,
który został ogłoszony na jesieni, ale 100 % reszty społeczeństwa.
Hollande dodał także: „Nie będzie żadnych podwyżek podatków
po roku 2013”. 15 kwietnia jego minister gospodarki Pierre
Moscovici ogłosił wzrost podatków o 6 miliardów euro w roku 2014.
„Przywrócę stare podatki dla najbogatszych, które zostały
zmniejszone przez Sarkozy'ego”. Francois Holland „przywrócił”
je jedynie w ten sposób..., że je zaakcentował. W 2013 zysk
wewnętrzny ISF będzie wynosił 237 milionów euro, czyli na takim
samym poziomie jak pod koniec Sarkozy'ego. „Wprowadzę podatek od
zysków bankowych”. W lecie 2012 ten projekt został „porzucony”.
„Wprowadzę ograniczenia pomocy publicznej dla przedsiębiorstw,
które zwalniają pracowników.” Porzucono to również. Tak jak
obietnica wprowadzenia prawa by: „dać sędziom środki prawne
zakazujące zwolnień, których celem jest wzrost dywidend dla
akcjonariuszy”: 1 stycznia rząd ogłosił, że wycofał się z
forsowania tych zmian prawnych.
Nie wspominamy w tym
ustępie o podatku od przedsiębiorstw 35 %, który miał być
wprowadzony „przed 2 sierpnia 2012”, tak jak zakaz CDS, czyli
bardzo toksycznych produktów finansowych, których używanie
doprowadziło do kryzysu finansowego. Te rozwiązania nie zostały
wprowadzone ani drugiego sierpnia, ani trzeciego, ani dzisiaj i one
nie będą wprowadzone nigdy.
Nawet w kwestiach
„społecznych”, które są zazwyczaj środkiem socjalistów
używanym do ozłocenia swojej „lewicowej” tarczy bez narażania
się burżuazji, rząd zrobił jeszcze jedno żałosne łajdactwo.
Jedynym przypadkiem, w którym udowodnił jakąś stanowczość było
wprowadzenie małżeństw i adopcji przez pary homoseksualne: rząd
wytrzymał presję płynącą od prawicy i skrajnej prawicy i
najwidoczniej postanowił z tej kwestii uczynić sztandar by
udowodnić swoją wolę działania. I na tym musimy skończyć,
ponieważ nie ma żadnej innej! We wszystkich innych kwestiach
„społecznych” rząd wycofał się z obietnic wyborczych, nawet
bez próby ich skonfrontowania z drobnym sprzeciwem, które mogły
wywołać. Obowiązek nałożony na policjantów by dostarczyli
pokwitowanie po kontroli czyjejś tożsamości, by uchronić
imigrantów przed powtarzającymi się kontrolami, które czasami się
zdarzają 3 lub 4 razy w ciągu jednego dnia. Taka obietnica została
złożona podczas kampanii i została wyrzucona do kosza przez
Manuela Vallsa1
14 sierpnia 2012 pod pretekstem, że jest „zbyt skomplikowana”.
Jesteśmy zgodni, że dla rządu, który uważa za „zbyt
skomplikowane” wydrukować kartkę papieru i rozdystrybuować ją
wśród swoich policjantów, nic nie jest gotowe by „odwrócić
krzywą bezrobocia” czy „zakazać zwolnień2”.
W kwestiach społecznych,
rząd zawsze żałośnie się wycofuje, na wzór swoich poprzedników
socjalistycznych od 1981 jak np. w sprawie prawa głosu dla
cudzoziemców3.
W projekcie ustawy reformy konstytucyjnej zaprezentowanej przez rząd
w marcu, nie ma ani śladu prawa głosu dla cudzoziemców. Jest tak,
gdyż jak wytłumaczył Francois Hollande, taka reforma wymaga zgody
w głosowaniu trzech piątych w parlamencie, a to jest „niemożliwe”
ze względu na sprzeciw prawicy. Oto właśnie rząd, który potrafi
prowadzić walki tylko mając przewagę... który ma nawet mniej
odwagi niż prawicowa Simone Veil, która w 1975 nie bała się
sprzeciwić swojej własnej większości w parlamencie w kwestii
aborcji. Stojąc naprzeciwko prawicy tak katolickiej, jak
mizoginistycznej walczyła o prawo do legalnej aborcji i miała w
sobie wystarczająco odwagi. Wymagać takiej determinacji od
Hollande'a czy Ayrault to zbyt dużo, gdyż wolą oni wycofać się
bez walki.
Farsa w Trybunale
Konstytucyjnym
Kiedy już chcą coś
zrobić przeciwko bogatym, rząd doskonale wie, że funkcjonuje on w
ramach republiki burżuazyjnej, która za wszystkimi swoimi
parawanami, broni interesów burżuazji. To pozwala im dać zmianę4,
wizerunkową, i prezentować się w kilku kwestiach jako tych, którzy
chcą wprowadzić niekorzystne zmiany dla bogaczy, będąc
równocześnie całkowicie pewnymi, że te zmiany nigdy nie zostaną
wprowadzone w życie w procesie parlamentarnym. To właśnie jedna z
ról, którą odgrywa Trybunał Konstytucyjny, który posiada prawo
cenzurowania wszystkich parlamentarnych projektów, który ocenia ich
zgodność z Konstytucją... burżuazyjną.
To właśnie spotkało na
przykład projekt prawny wprowadzający podatek „wyjątkowy” 75
%, dla tych, którzy uzyskują dochód większy niż milion euro,
zaprezentowany w parlamencie 20 grudnia 2012. Och jak to dobrze być
czasami rewolucjonistą... i wprowadzać reformę, która dotyczy
mniej niż 2 tysięcy podatników. Ona nie dotyczy zysków kapitału,
gdyż z tyłu za cyframi 75 %, które były lansowane by prezentować
rząd jako radykalny i co pozwoliło burżuazji wyć ze strachu przed
„konfiskacjami”, dalej nic się nie zmieniło z podatkiem dla
burżuazji, który wynosi 18 %. Ale to i tak było za dużo dla
strażników świątyni burżuazyjnych interesów, którym jest
Trybunał Konstytucyjny, który uznał, że te prawo jest
niekonstytucyjne i je natychmiast anulował. Rząd pospieszył się
zamiarem przygotowania nowego aktu prawnego, który miał być
przygotowany w ciągu: „maksimum 2 miesięcy”, co ogłosił
Ayrault 24 stycznia. Sześć miesięcy później dalej nic nie
zostało przygotowane i rząd nic nowego nie przewiduje poza, być
może, wprowadzeniem aktu prawnego w 2014, który podniesie podatek
dla burżuazji z 18 %, o 4 % dla tych najbardziej bogatych.
Ale nawet tam, gdzie nie
sięga władza Trybunału Konstytucyjnego i rząd posiada wszystkie
możliwe procedury, które by wprowadziły przepisy korzystne dla
najbiedniejszych, nigdy z tych możliwości nie korzysta. Prawo z 15
kwietnia 2013 w sprawie energii, znane też jako prawo Brottes,
stwierdza, że taryfy socjalne dla cen elektryczności i gazu powinny
zostać rozszerzone. I rząd głośno odtrąbił, że od teraz to nie
4, ale 8 milionów osób będzie korzystać z tych taryf. Ale to
prawo nie zmienia nic, gdyż nie wprowadzono przepisów
wykonawczych, które ustalają dokładne warunki wprowadzanych zmian.
Dekrety dotyczące taryf socjalnych nie zostały opublikowane i
możemy się założyć, że nawet nie są jeszcze przygotowane. W
połowie czerwca negocjator państwowy w sprawie energii,
parlamentarzysta Denis Merville ogłosił, że: „z powodu licznych
przeszkód administracyjnych i technicznych”, to podwojenie
beneficjentów taryf socjalnych, nie będzie z pewnością
wprowadzone przed najbliższą zimą, i „być może nie przed zimą
następną”. Najbiedniejsi będą więc musieli przetrwać kolejne
dwie zimy minimum, bez dostatecznego ogrzewania swoich mieszkań, ze
względu na niemożność opłacenia faktur.
Sięgnąć do kieszeni
pracowników by wzbogacić bogaczy.
Nie ma więc żadnej
dziedziny, w której rząd wykazał by minimum odwagi politycznej czy
choćby woli, by przybyć na pomoc ludziom pracy. Naturalnie, tak jak
jego poprzednicy, rząd tłumaczy, że to nie jego wina, że to wina
kryzysu, deficytu publicznego, długu, dziedzictwa poprzednich
rządów... Ale, choć nie możemy zaprzeczyć istnienia kryzysu,
jest ewidentne, że rząd nie skinął nawet małym palcem by
złagodzić jego katastrofalne skutki dla poziomu życia ludzi pracy.
Liczby mówią same za
siebie. Jeden rok po zdobyciu władzy przez lewicę, bezrobocie
wzrosło o 300 000 i poziom bezrobocia pobił historyczny rekord od
wielu dekad. Siła nabywcza pracowników najemnych oficjalnie zmalała
w 2012 r., co się nie zdarzyło od dziesięcioleci (nie chodzi o to,
że siła nabywcza pracowników zmalała, bo to jest namacalną
rzeczywistością od 30 lat, ale o to, że ten spadek był tak
wielki, że został on oficjalnie dostrzeżony przez rząd.)
„Tymczasowość energetyczna” czyli liczba gospodarstw domowych
posiadających problem z płaceniem własnych rachunków
energetycznych wzrosła w tym roku o 28 %. Liczba pracowników,
którzy nie mogą sobie pozwolić na leczenie, co doprowadziło w
efekcie do skreślenia ich z listy pacjentów uprawnionych do
refundacji leków, zamknięcie pobliskich szpitali i wzrost ceny
konsultacji medycznych, które nieprzerwanie rosną, tak jak liczba
tandetnych mieszkań5
czy bezdomnych, które eksplodowały.
Nic nie zmieniło się od
czasów Sarkozy'ego, chyba, że na gorsze. Rząd się niczym nie
przejmuje: obcina wydatki publiczne by sprezentować te pieniądze
burżuazji. Ale pieniędzy publicznych do zabrania już jest bardzo
mało: w końcu mamy kryzys i dochody podatkowe się zmniejszyły, bo
bezrobocie rośnie i wpływy ze składek publicznych maleją.
Hollande zaaplikował więc sprawdzoną metodę poprzednich rządów,
by zagwarantować zyski burżuazji, sięgnął do kieszeni
najuboższych poprzez podwyżkę opłat, takich jak VAT, podwyżka
cen energii itd.... i w tym samym czasie obciął pieniądze
przeznaczone na usługi publiczne. W czasach gdy on i jego partia
byli w opozycji i krytykowali RGPP (generalna rewizja polityki
publicznej6)
Sarkozy'ego, i jego politykę cięć i oszczędności budżetowych.
Oczywiście Hollande usunął RGPP... ale zastąpił je przez MAP7
by „unowocześnić sektor publiczny”, które ma dokładnie taki
sam cel. I z tyłu za przewidzianym zatrudnieniem 60 tysięcy
nauczycieli w ciągu najbliższych pięciu lat (co w rzeczywistości
nawet nie zrekompensuje tych nauczycieli, którzy odejdą na
emeryturę i de facto jakość edukacji się pogorszy), co służy
jako zasłona dymna, MAP oznacza jeszcze silniejsze ciosy i ataki na
sektor publiczny.
W tym samym czasie
brzęczące i wspaniałe prezenty dostała burżuazja. Weźmy chociaż
by przykład CICE (credit d'impot competivite emploi -jakaś ulga
podatkowa) obowiązująca od 1 stycznia 2013, która oznacza
bezpośredni prezent dla przedsiębiorców w wysokości 20 miliardów
euro rocznie. I żeby przypadkiem nie zadrasnąć swojego wizerunku
sprzyjającego burżuazji, rząd ośmieszył się w czasie afery
„pigeons” w październiku 2012, w czasie to której w ciągu 3
dni rząd zrzekł się opodatkowania najbardziej zyskownych sprzedaży
przedsiębiorstw przez swoich założycieli, po licznych komediowych
krzykach przedsiębiorców, którzy wrzeszczeli o quasi
-wywłaszczeniu.
W rzeczywistości
przedsiębiorcy nie mają żadnych wątpliwości co do wierności
Hollande'a jako obrońcy ich interesów. Kampania wyborcza z 2012 i
kilka demagogicznych hasełek pod publiczkę, na temat: „bogatych”,
których: „nie lubi”, Hollande zrzucił maskę i zwielokrotnił
deklaracje miłości do przedsiębiorców. Próbką tego było
spotkanie w Evian 4 września 2012, gdzie Hollande urządził teatr
przed biznesmenami z Francji i Niemiec, czy spotkanie w Fundamencie
Przedsiębiorczości8
29 kwietnia 2013, gdzie setki biznesmenów oklaskiwało go na
stojąco, gdy złożył deklaracje: „Trzeba pokazać, że sukces
jest możliwy, że sukces nie jest naganny – tylko godzien
szacunku. To przedsiębiorstwa tworzą bogactwo!”
Najgorsze ataki są już
przygotowane
Ale to od początku 2013,
rząd wytoczył najcięższe działa przeciw pracownikom, atakując
kodeks pracy i emerytury. Reformę kodeksu pracy przeprowadzono z
cynizmem rzadko spotykanym. Akt I: Medef9
(organizacja zrzeszająca francuskich burżujów – odpowiednik
Lewiatana Bochniarzowej) pragnący usunięcia zapisów w kodeksie
pracy najbardziej ograniczające przedsiębiorców w celu zwiększenia
elastyczności pracowników zredagował projekt, który pociął na
części te nieliczne istniejące jeszcze gwarancje broniące
pracowników. Akt II: rząd zwołał „konferencje społeczną”,
gdzie związki zawodowe były proszone o zatwierdzenie tego projektu,
co wszyscy zrobili za wyjątkiem CGT i FO10
(11 styczeń). Akt III rząd przekopiował projekt Medef i zgłosił
go do głosowania w Zgromadzeniu Narodowym pod piękną nazwą:
Międzyprofesjonalna Zgoda Narodowa dla ratowania miejsc pracy11
i rozkazał kilku swoim deputowanym socjalistycznym, którzy byli
bardziej lewicowi, powstrzymać się od krytycznych komentarzy, w
zamian za możliwość wstrzymania się od głosowania. (9 kwiecień).
Rezultat: w ciągu czterech miesięcy prawo zostało wprowadzone.
Przedsiębiorcy mają od tego momentu prawo obniżać pensje
pracownikom i narzucać im różne zmiany pod groźbą zwolnienia.
Razem z prawem Hollande'a, który miał czelność nazwać je:
„obroną miejsc pracy”, skończyła się de facto umowa o pracę
na czas nieokreślony, ponieważ te gwarancje, które do tej pory
chroniły pracownika przed zwolnieniem bez „realnego i poważnego
powodu”, dzisiaj zniknęły.
W ten sposób
upowszechnia się prekariat i rząd może zaatakować by wprowadzić
drugie pragnienie Medef: cofnięcie wieku emerytalnego, które
Sarkozy rozpoczął, i które Hollande ogłosił na drugiej:
„konferencji społecznej” 20-21 czerwca. Jeśli jeszcze dokładnie
nie wiemy, jak będzie emerytom smakować potrawa pichcona przez
rząd, to już jednak teraz wiemy, że rząd przewiduje zwiększenie
do 43 lub 44 przepracowanych lat niezbędnych do otrzymania pełnej
emerytury. Podczas gdy miliony młodych pracowników będą skazani
na bezrobocie, to rząd zmusza starych pracowników by pracowali aż
do 66 czy 67 lat! Ku pamięci, przypominamy, że ministrowie obecnego
rządu i deputowani, którzy będą głosować wkrótce za tym
zbrodniczym12
prawem, afiszowali się w 2010 na ulicach, by protestować przeciwko
reformie emerytur znacznie łagodniejszej niż tej obecnie, ale za to
wprowadzanej przez Sarkozy'ego.
W tle za rządem
parlamentarni krętacze
Ten żałosny bilans nie
jest wyłącznie dziełem rządu Hollande-Ayrault i jego ministrów.
To bilans całej socjalistycznej większości parlamentarnej, która
w całości jest przychylna interesom burżuazji. Spośród
deputowanych trudno wyróżnić tych, którzy bronią swoje własne
osobiste interesy drobnych bogaczy, od tych którzy bronią interesów
wielkiej burżuazji. Od czasów gdy wybuchła afera Cahuzaca13,
rząd ogłosił prawo: „umoralnienia życia publicznego”,
wierzymy, że naprawdę go potrzebuje! - wymaga ona publikowania
swojego majątku przez parlamentarzystów i samorządowców. I to nie
prawica wystąpiła przeciwko tej propozycji... ale socjalistyczny
marszałek Zgromadzenia Narodowego, Claude Bartolone! Musimy
powiedzieć, że tak jak w „Wyzwolonej kaczce” (jakiś utwór
literacki?) jegomość Bartolone nie ma ochoty by jego majątek ,
jak na przykład wspaniała willa, która jest w tej chwili budowana
w Lilas na przedmieściach paryskich, za bagatela 2,2 miliona euro,
stała się własnością publiczną. Potężny lobbing
socjalistycznych deputowanych był przyczyną, bez wielkich
trudności, (bardzo słabiutkiej) determinacji Hollande'a i nowe
prawo zostało pozbawione swojej esencji: parlamentarzyści będą
musieli złożyć w prefekturze deklaracje majątkową, gdzie będzie
mogła być ona sprawdzana przez obywateli... ale pod warunkiem, że
ci zobowiążą się do zachowania tajemnicy na temat tego co
widzieli, pod groźbą kary: mandatu 75 000 euro lub rocznego pobytu
w więzieniu.
Poza obroną swoich
własnych dobrze rozumianych interesów, deputowani są tak dalece
przepełnieni wolą obrony interesów burżuazji, że to nakłada na
nich autocenzurę, prawie naturalnie i wszystkie propozycje które
stanowią ryzyko szkody dla burżuazji są traktowane w ten sposób.
Afera jest anegdotyczna, ale oświecająca: gdy zajrzymy do
sprawozdań komisji finansów Zgromadzenia Narodowego z 6 czerwca,
podczas badania projektu dotyczącego konsumpcji, możemy tam
zobaczyć interesującą wymianę. Jedna poprawka złożona przez
deputowanego ekologa, najprawdopodobniej lekko naiwna, gdyż to prawo
zostało wprowadzone by chronić konsumentów przed publikowaniem -o
co za radykalizm -kwot zainkasowanych przez agentów
ubezpieczeniowych za podpisanie kontraktu. Nie trzeba było więcej
by sprowokować wystąpienie sprawozdawcę komisji finansów,
deputowanego socjalisty Laurenta Grandguillaume'a: „Ten obowiązek
wydaje mi się ogromnym atakiem bardzo poważnym na tajemnicę
handlową. Proszę was o wycofanie tej poprawki.” Znalazł on
natychmiast wsparcie deputowanej UMP Christine Dalloz („To
rozporządzenie wydaje mi się przesadne. Jeśli będziemy podążać
tą logiką, będziemy musieli zmusić wszystkich handlowców do
ujawnienia marży, którą inkasują” - co za horror!), i poprawka
została szybko wycofana. Z taką „lewicą”, burżuazja nie musi
się niczego obawiać.
Groźba nadchodzi ze
strony skrajnej prawicy
Rząd wypełniający
rozkazy burżuazji, parlamentarzyści, którzy chronią swoje małe
geszefty, żywiąc się bez strachu przed zniesmaczeniem ze strony
polityki i polityków... Zachowanie się lewicy, w tym bardzo ostrym
okresie kryzysu niesie za sobą niezliczone niebezpieczeństwa.
Niebezpieczeństwo przede
wszystkim dla świata pracy, zagrożonego z jednej strony przez
przedsiębiorców, zawsze coraz bardziej drapieżnych, a z drugiej
strony przez rząd, który to pracowników obciąża kosztami
płacenia za kryzys.
Ale niebezpieczeństwa
polityczne również: bo jeśli Partia Socjalistyczna przez
zniesmaczenie które wywołuje, przez fakt, że nie atakuje ona tylko
klasy robotniczej, ale także część drobnej burżuazji by lepiej
bronić interesy tej wielkiej, otwiera to prawdziwy bulwar (drogę do
władzy ?) dla skrajnej prawicy.
Powracamy do tego wątku
w innej części tego numeru, nad groźbą która kryje się za
wzrostem skrajnej prawicy i odpowiedzialnością rządu
socjalistycznego za ten wzrost14.
W tym momencie jest to jedynie wzrost elektoratu, ale ryzyko jest
dostrzegalne, jeśli kryzys się powiększy, jeśli zniszczy on
warunki egzystencji warstw drobnoburżuazyjnych, które to
dostarczają sił ruchowi skrajnej prawicy. Ten ruch może fizycznie
zaatakować imigrantów, związkowców i działaczy lewicy, by
zapłacili oni rachunek za politykę obecnego rządu.
To jest
niebezpieczeństwo, które czyha na całe dzisiejsze społeczeństwo.
To co trzeba zrobić, to potrzeba życiowa i niezbędna, to
odbudowanie komunistycznej partii robotniczej, rewolucyjnej, która
będzie zdolna walczyć, używając siły, przeciw skrajnej prawicy –
i da pracownikom jasny cel: wywrócić to społeczeństwo
kapitalistyczne, ze wszystkimi jego sługusami, tymi z prawicy i tymi
z lewicy.
25 czerwiec 2013.
1Minister
Spraw Wewnętrznych.
2http://fr.wikipedia.org/wiki/Licenciement_boursier
. Na mitingach LO i innych organizacji lewicowych bardzo często
jest skandowane hasło: „interdiction de la licenciement” -czyli
zabrania się masowych zwolnień. W kraju, w którym od prawie 2 lat
ciągle rośnie bezrobocie – zwalnia się pracowników w firmach,
które przynoszą zyski. Dlatego też skrajna lewica, a także
związki zawodowe wysunęły zakaz zwolnień – jako ważne hasło
polityczne. W końcu bez sensu jest gadanie o „tworzeniu nowych
miejsc pracy” - gdy równocześnie likwiduje się miejsca pracy
już istniejące, i to w firmach, które mogą sobie pozwolić na
zachowanie tych miejsc pracy – bo są rentowne i przynoszą duże
zyski. Hollande został poparty w wyborach przez związki zawodowe i
wycofanie się przez niego z tej kwestii jest symboliczne dla całej
jego polityki.
3Imigracja
to jedna z najważniejszych kwestii politycznych. To właśnie na
walce z imigracją swoją popularność buduje skrajna prawica.
Dawny system kolonialny pozostawił po sobie dużo komplikacji i do
Francji należą także terytoria zamorskie: Reunion, Gwadelupa
itd., których mieszkańcy też są Francuzami i obywatelami UE.
Walka o przyznanie praw wyborczych dla cudzoziemców dotyczy tych
imigrantów, którzy mieszkają we Francji, którzy pracują tutaj,
którzy wychowali się w byłych koloniach i płynnie mówią po
francusku, którzy są rodzicami „Francuzów” -czyli dzieci
urodzonych już we Francji – jednym słowem ludzi, którzy
uczestniczą w każdej aktywności społecznej, ale nie mają prawa
głosu itd. Tak jak środowiska imigranckie są atakowane przez
skrajną prawicę, tak są bronione przez lewicę, także przez
Partię Socjalistyczną, gdy była ona w opozycji...
4Zmiana
– changement – to kluczowe słowo w czasie kampani wyborczej:
„changement est maintenant” (zmiana jest teraz), które teraz
jest wykorzystywane przez wszystkich krytyków Hollande'a.
5Termin:
„mal-loges” - nie chodzi tutaj o wzrost budownictwa
mieszkaniowego, tylko o przenoszenie się biedaków do mieszkań nie
nadających się do zamieszkania – czyli przyczep kempingowych, i
baraków własnej produkcji. W okolicy, w której mieszkam
(przedmieścia paryskie na północ od Saint Denis) jest mnóstwo
ogródków działkowych, noszących dumną nazwę ogrodów
robotniczych, w których mieszkają ludzie. Mieszkają w domku z
dykty czy blachy, który pierwotnie służył jako miejsce trzymania
grabi, łopaty i innego asortymentu potrzebnego do uprawy ogródka,
a dziś w czasach kryzysu pełni to rolę mieszkania.
6RGPP
– revision generale des politiques publiques, program lansowany
przez Sarkozy'ego.
http://fr.wikipedia.org/wiki/R%C3%A9vision_g%C3%A9n%C3%A9rale_des_politiques_publiques
8http://www.elysee.fr/videos/discours-de-cloture-des-quot-assises-de-l-rsquo-entrepreneuriat-quot/
-filmik z wystąpieniem Hollande'a analizowany przez LO.
10CGT
- Confédération générale du travail,
Generalna konfederacja pracy. FO -Force Ouvriere – Siła
robotnicza.
11Accord
national interprofessionnel sur la sécurisation de l'emploi
12Scelerate
– tak, tak, właśnie takie słowo zostało użyte do reform
francuskiej pseudo-lewicy.
13Cahuzac
był szefem sejmowej komisji finansów a równocześnie posiadał
tajne konto w Szwajcarii, gdzie ukrył 600 tyś euro, by nie zostały
opodatkowane we Francji.
14Skrajna
prawica, śmiertelna zagrożenie dla klasy robotniczej – Lutte de
classe str 11-17, tłumaczenie wkrótce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz