poniedziałek, 7 marca 2016

Czas na gimbostalinizm


Czas na gimbostalinizm

Różne etapy budowania partii rewolucyjnej, wymagają różnych metod. Na mój gimbostalinowski rozum (bardzo sympatyczny termin wymyślony przez redaktora Kochana młodszego) można by pokusić się o stworzenie wykresu czy funkcji, gdzie wielkość partii jest odwrotnie proporcjonalna do swobody głoszenia kontrowersyjnych poglądów. Jeśli więc duża partia mająca realne szanse wzięcia władzy musi cedzić każde słowo (przykładem może być książka Kaczyńskiego z 2011 r. z cytatem o Merkel przez co przegrał wybory), to mały klub dyskusyjny czy redakcja portalu – ma całkowitą wolność słowa. Bo co byśmy dziś czy jutro nie powiedzieli, to i tak w najbliższej perspektywie nie ma realnych szans na wzięcie władzy. Nie spieszmy się więc ze sztucznym kończeniem dyskusji, bo im większy jest nacisk na zakończenie dyskusji, tym dyskusja jest ciekawsza.

Przykro mi, że muszę teraz użyć protekcjonalnego argumentu emigranta z Francji, ale niestety faktem jest, że argumenty redaktorów portalu ST, śmierdzą polskim prowincjonalizmem, ludzi, którzy poza polski zaścianek nigdy nie ruszyli nosa. W polskiej zaściankowości nie było by jeszcze nic złego, gdyby Polska była odizolowaną od świata wyspą, ale tak na szczęście nie jest. Całą redakcję Socjalizm Teraz zapraszam na 1 maja do Paryża i przekonacie się, że stalinizm ma się całkiem nieźle. Z portretami Stalina demonstruje najlepiej zorganizowana pierwszomajowa paryska kolumna tureckiej MLKP. Sama kolumna MLKP to przynajmniej tysiąc osób (czyli kilkakrotnie więcej niż cały pochód Ikonowicza) a do tego należy dodać różne inne partie stalinowskie, maoistowskie z Francji z całego świata.
Podróże kształcą. Nie namawiam od razu od rewizji poglądów. Ale przynajmniej nie ośmieszajcie się i nie piszczcie z pozycji autorytetów, że stalinizm jest martwy. Bo naprawdę, cała wasza antystalinowska kanapa wygląda dość śmiesznie wobec realnie działających partii rewolucyjnych odwołujących się do tradycji stalinizmu. Jeśli chodzi o partie francuskie, to kilka miesięcy temu doszło do zjednoczenia URCF (http://urcf.fr/ ) z partią komuniści, z czego powstała nowa partia PRC (Parti Revolutionnaire Communistes). Partia ta w grudniowych wyborach regionalnych wystawiła swoją listę niestety tylko w jednym z trzynastu okręgów we Francji, ale za to otrzymała w nim ponad 1 procent głosów. Jest to partia jak najbardziej stalinowska, która powoli ale jednak się odbudowuje i idzie do przodu. Niestety dwa tygodnie temu zmarł sekretarz generalny tej partii Jean Luc Salle.
PRC to największa, ale nie jedyna partia jawnie stalinowska. Do stalinizmu w wersji albańskiej odwołuje się np. ROCML http://rocml.org/ . Książki Stalina są też kolportowane przez wszystkie środowiska maositowskie (Bloc Rouge, OCML VP) itd. Nie należy zapominać o różnych frakcjach czy szeregowych członkach, którzy ciągle działają w PCF. PCF to co prawda partia jawnie reformistyczna i socjalzdradziecka, ale to partia licząca 100 tysięcy członków, która właśnie w obecnych dniach odniosła gigantyczny sukces. Rząd socjalneoliberalny przygotowuje gigantyczną ofensywę przeciwko pracownikom, co w skrócie nosi nazwę prawa El Khomri. Przeciwko temu pakietowi ustaw napisanemu przez burżujów z MEDEF zebrano już milion podpisów. 9 marca planowane są demonstracje a 31 marca, jeśli rząd nie wycofa się z tego planu – stanie cała Francja. Pierwszy raz od dawna jest szansa na strajk generalny. Stanie wszystko – bo skala ataku na prawa pracownicze jest naprawdę gigantyczna.
Redaktor Kochan wielokrotnie powtarzał, że słowo komunizm jest skompromitowane. „Skompromitowany” PCF, w ciągu dwóch tygodni zebrał milion podpisów. Ciekawe ile podpisów zebrałby portal ST w podobnej sytuacji. Dlatego zachowajcie umiar i nie pouczajcie innych, jeśli nie dorastacie im do pięt. Żyjecie w wirtualnym świecie i prowadzenie strony internetowej to nie to samo co działalność polityczna. Partie o których mówię są dobrze zorganizowane i mimo policyjnej presji wychodzą na ulicę. MLKP jest oficjalnie wpisana na listę organizacji terrorystycznych. Każdy działacz MLKP ma swoją kartotekę i wielu z nich siedziało nie tylko w tureckich więzieniach, ale też wielokrotnie mieli problemy z policją francuską.
MLKP w Turcji jest w tej chwili w stanie wojny. Spotkania organizowane przez turecką i kurdyjską lewicę są wielokrotnie celem ataków terrorystycznych w których giną dziesiątki ludzi. Erdogan wykorzystuje walkę z terroryzmem by zlikwidować MLKP. Wielu działaczy tej partii było w ostatnich miesiącach zamordowanych przez turecką policję i wojsko i mimo to ciągle się trzymają i jestem pewien, że w tym roku na pierwszego maja znowu wyjdą tysiące tureckich komunistów na paryskie ulice. I to nie Trocki ich inspiruje i nie Róża Luksemburg. Tylko Lenin i Stalin. Szkoda, że muszę pisać o takich banałach, które dla człowieka interesującego się marksizmem powinny być oczywistą oczywistością. Tak samo jak internacjonalizm.
Oczywiście można całą moją paplaninę zbić pseudoargumentem: „ale my żyjemy w Polsce i Francja, Turcja czy reszta świata nas nie interesuje”. I być może miało by to jeszcze jakiś sens, gdyby Polska była odizolowaną wyspą. Ale tak nie jest. Polska jest członkiem Unii Europejskiej, która chyba w liczbach bezwzględnych wysłała największą liczbę pracowników na zachód. Mnóstwo Polaków się tutaj przeprowadziło na stałe. Mnóstwo regularnie kursuje między Polską i resztą UE. Wielu Polaków (niestety nie wszyscy) po spędzeniu kilku lat na zachodzie zrozumiało, że to tylko od nich zależy – czy do końca życia będą pracować w beznadziejnych warunkach, czy też się uzwiązkowią i zaczną się integrować z klasą robotniczą z kraju w którym żyją. I tu właśnie mamy najlepszy dowód na to, że podróże kształcą.
Polak wychowany na neoliberalizmie przyjeżdża na zachód pracować na zmywaku i po kilku latach szuka stabilizacji, zmienia pracę i wstępuje do związku zawodowego. Gdyby został w Polsce nigdy by pewnie tego nie zrobił. Ale wyjechał i zmądrzał. Teraz weźmy polskich marksistów wychowanych na propagandzie IPN. Dla IPN złem absolutnym jest stalinizm. Ale macki IPN nie sięgają zbyt daleko i zbyt wysoko. Towarzysz Cichocki dumnie tworzy związek zawodowy operatorów dźwigowych i na inkwizytorów z IPN ma wyjebane. Bo co mu niby mogą zrobić? W Polsce brakuje operatorów. Jeśli by nie daj boże kiedyś IPN zaczął towarzysza Cichockiego ścigać za stalinizm, to tylko zrobią mu przysługę i wyjedzie z Polski i będzie zarabiał lepiej. IPN robotnikami się nie interesuje. Co innego z pracownikami naukowymi.
W Polsce nie można być profesorem stalinowcem. Jawny stalinowiec nie ma też szansy na zrobienie doktoratu. Dlatego rozumiem te wszystkie alergiczne lęki. Portal ST robi sporo dobrej roboty. Teksty obu Kochanów czytam z zainteresowaniem i prawie zawsze mi się podobają. Jednym z niewielu wyjątków był tekst o ratowaniu humanistyki, który trafnie został wyśmiany przez duet BB. Ale gdy w grę wchodzi tworzenie partii to pora rozmawiać szczerze. Twarzą partii musi być ktoś, kto się IPN nie boi. Tylko taka partia może zanegować system kapitalistyczny. Nie chce używać mocnych słów, ale niestety przychodzi taki moment w życiu, kiedy trzeba wybierać. Albo kariera polityczna, albo kariera naukowa. Można to połączyć, ale wtedy trzeba być antykomunistą.
IPN w tym wypadku to oczywiście słowo klucz. W moim przekonaniu jest to centrum inkwizycji antykomunistycznej. I trzeba sobie powiedzieć jasno. IPN nie ogranicza się do Stalina. Weźmy sobie przykładowo projekt ustawy o dekomunizacji ulic. W grę wchodzi tysiące nazwisk, działaczy robotniczych, socjalistycznych, którzy ze stalinizmem jako takim nie mieli nic wspólnego. Od nowej partii oczekiwałbym głośnego i stanowczego powiedzenia NIE, wszelkim próbom dekomunizacji. Obawiam się jednak, że redakcja ST weszła by z takimi inkwizytorami w żenującą dyskusję, gdzie by za cenę odcięcia się od PPR/KPP próbowano uratować Waryńskiego czy Luksemburg.
Oddzielnym problemem jest kwestia percepcji słowa socjalizm. Nie wiem dlaczego socjalizm jest używany jako słowo „sexy” a komunizm jako słowo obciachowe. Próby reaktywacji PPS udowodniły, że masy za socjalizmem nie poszły. Z mojej perspektywy słowo socjalizm zostało skompromitowane w roku 1914. Wtedy to nastąpił początek rozłamu w ruchu robotniczym i to socjaliści/socjaldemokraci byli odpowiedzialni za bezsensowną rzeźnie trwającą latami i gdyby nie Lenin, kto wie, jak długo by to jeszcze trwało. Wobec milionów ofiar (robotników przecież) pierwszej wojny światowej i przede wszystkim wobec bezsensu niekończącej się wojny, partie socjalistyczne skompromitowały się raz i na zawsze.
W przypadku ZSRR i ruchu komunistycznego nie wszystko wyszło tak jak należy, ale przynajmniej cel był słuszny. Jestem gotowy uzasadnić każdy element polityki ZSRR w czasach Stalina i wykazać, że miało to na celu jakiś słuszny cel. Oczekuje więc od redaktora Kochana by podjął rękawicę i uzasadnił zdradę klasową Międzynarodówki Socjalistycznej, odpowiedzialnej za wybuch wojny. Chciałbym by redaktor Kochan udowodnił, że socjaliści francuscy i socjaldemokraci niemieccy popierający rzeźnie na frontach pierwszej wojny światowej przybliżali w ten sposób ludzkość w kierunku socjalizmu.
Według redaktora Kochana słowo komunizm jest skompromitowane. To co mamy powiedzieć o polskim socjalizmie i polskich socjalistach? Co mamy powiedzieć o sanacyjnych skurwysynach, których ogromna część wywodziła się z PPS. Łatwo być odważnym i kopać leżącego, który jest osaczony przez antykomunistyczną zgraje. Trudniej jak samemu dostanie się po nosie. Chcemy tego czy nie, tradycja polskiego socjalizmu śmierdzi tak mocno, że tylko ktoś nie znający historii tego smrodu nie czuje. Wydawało mi się zawsze, że portal ST o PRL wypowiada się raczej pozytywnie. I właśnie tego nie rozumiem, jak można łączyć pozytywny przekaz na temat PRL z próbą odrestaurowania PPS-owskiego trupa. Wielu PPSowców niestety poparło rząd londyński (opierający się na faszystowskiej konstytucji kwietniowej) i z PRL walczyli jak tylko mogli. Socjalistyczną polską farsę skończył Ikonowicz, który trafił w ramienia Palikota. To oczywiście tylko kilka zdań. Na dłuższą polemikę jestem gotowy. Chciałbym może najpierw by ktoś tej tradycji polskiego socjalizmu bronił. Bo jeśli tej tradycji bronić nie chcecie, to na miłość boską, dlaczego taka głupia nazwa partii?
Wracając do tytułu. Bardzo mi się podoba termin gimbostalinizm. Mam już trochę siwych włosów i ponad trzy dychy na karku i awansując ze stalinisty na gimbostalinistę czuję się od razu przynajmniej dziesięć lat młodszy. Rozumiem, że nie taka była intencja, że chodziło o poniżenie czy też wywyższenie się. „Co ty tam szczylu wiesz o polityce...” Coś tam wiem. Moje rewolucyjne CV jest dość rozbudowane. Zacznę może od pięciu spraw sądowych, z których dwie skończyły się wyrokiem skazującym. Pierwszy raz zostałem skazany za udział w strajku w Ożarowie Mazowieckim, gdzie zostałem aresztowany razem z setką protestujących. Był to najdłużej trwający strajk w III RP, którego tłumieniem zajmował się rząd SLD, do której nota bene należy redaktor Kochan starszy. Parafrazując piosenkę gdy naród do boju, mógłbym powiedzieć, że gdy byłem pałowany w Ożarowie przez sześciu policjantów a następnie spędziłem noc w areszcie, to redaktor Kochan starszy radził o socjalizmie w SLD. Długo by można o tym pisać. Ale przejdę może do drugiego procesu, który był znacznie ciekawszy. Chodzi mianowicie o zarzut propagowania społeczeństwa totalitarnego. Nota bene byłem pierwszą osobą w III RP, której taki proces próbowano wytoczyć. To co ciekawe w tym temacie, to postawa Dawida Jakubowskiego, który na mój temat złożył obfite zeznanie.
Jako oskarżony miałem dostęp do wszystkich zeznań i ze wszystkich moich byłych towarzyszy mogę być ogólnie dumny. Mówili mało i raczej z policjantami się kłócili. Co innego Dawid Jakubowski. Jego zeznanie jest dłuższe niż wszystkie pozostałe razem wzięte. Jego wypowiedzi wybiegają daleko poza zadane pytanie. Zeznanie Dawida pokazuje, że albo był na tyle głupi, albo na tyle perfidny, że robił wszystko – by jeszcze bardziej mnie obciążyć. Przez pół roku, nie było tygodnia bym nie musiał stawiać się na komisariacie i równocześnie wytoczono mi cztery sprawy sądowe. Ostatecznie sprawy o propagowanie totalitaryzmu mi nie wytoczono, gdyż najwyraźniej przestraszyli się mojej postawy, gdy śmiałem się im w twarz i mówiłem, że w Sztrasburgu mnie uniewinnią i dadzą odszkodowanie. Załatwili mnie w końcu sprawą o wandalizm (nawoływanie do niszczenia miejsc pamięci – czyli pomników antykomunistycznych). Wlepili mi za to 100 dni więzienia z możliwością zapłaty. A więc zapłaciłem i jakiś czas później wyjechałem. Tyle w skrócie. Sprawa się prawie skończyła.
Prawie, bo Dawid kapuś Jakubowski dalej jest aktywny. Jestem co prawda teraz we Francji, ale za jakiś czas będę na krótko w domu, to zeznanie Dawidka mogę wskanować i opublikujecie je na ST. Sprawa nie została nigdy wyjaśniona, Dawid nigdy za swoje postępowanie nie przeprosił (czy jak to też mówili w starych dobrych czasach, nie złożył samokrytyki) i trochę się dziwie, jak coś takiego możecie w swoich szeregach tolerować. Jedna z niewielu fajnych rzeczy, która podoba mi się w tradycji polskiego socjalizmu, to działalność Organizacji Bojowej i jej stosunek do „towarzyszy”, którzy mieli zbyt długi język. Rozumiem, że o tym fakcie nigdy nie słyszeliście. Więc teraz mleko zostało rozlane. Znając wasze zwyczaje długiej dyskusji nad tekstem, artykuł ten opublikuje na swoim blogu i sami się martwcie, jak rozwiązać problem kapusia w swojej redakcji.
Rozumiem, że nie wszystkim musi imponować liczba moich spraw karnych. Więc przypomnę, że prowadziłem badania nad terrorystycznym aspektem organizacji robotniczych w carstwie rosyjskim, co zaowocowało moją pracą magisterską, dostępną zresztą w internecie pod tytułem Rewolucyjny terroryzm w Rosji. Nie skromnie mówiąc w tej dziedzinie jestem w polskim środowisku naukowym jednym z nielicznym autorytetów. I choć w mojej pracy zagościł też młody Stalin a w czasie obrony toczyła się nagonka na LBC w polskim parlamencie, to i tak oceniono mnie na piątkę. Trudno zresztą by było inaczej… Gdybym chciał robić karierę naukową, to pewnie musiałbym wyjebać Stalina z magisterki, albo go w tej pracy zbluzgać. Wolę jednak bluzgać antykomunistów. Nie będę jednak ściemniał, że w czasie swojej polskiej działalności odniosłem jakieś wielkie sukcesy. Choć do SS (Solidarność Socjalistyczna, nota bene trzeba być idiotą jak Andy by taki mieć skrót swojej organizacji) wstąpiłem w 1996 roku, kiedy Tymek Kochan pewnie jeszcze robił w pieluchy) to większość mojej walki, tak jak całej polskiej lewicy to pasmo klęsk. Dlatego ten wątek pominę, przechodząc do kolejnego aspektu mojego CV.
Na początek krótki cytat z Engelsa: „ 1 pytanie. Co to jest komunizm? Odpowiedź: Komunizm jest to nauka o warunkach wyzwolenia proletariatu.” Fryderyk Engels, Zasady Komunizmu 1847 rok www.filozofia.uw.edu.pl/skfm/publikacje/engels03.pdf . Co prawda dla redaktora Kochana, słowo komunizm jest obciachowe, ale może reszta redakcji zainteresuje się Engelsem. Cytat ten, jak i wiele innych, które można znaleźć wśród klasyków przedstawia kluczową rolę proletariatu w procesie obalania kapitalizmu i budowania komunizmu. Jest to marksistowskie abecadło. Ale niestety znalezienie robotnika, marksisty, który jest w stanie wyartykułować swoje poglądy i jeszcze ma na to czas i energię, jest sprawą bardzo rzadką. Wręcz nie występującą. Dlatego jedną z większych bolączek ruchu marksistowskiego jest jego inteligencko-drobno burżuazyjny charakter. Niektórzy nawet chcieliby mieć jakiegoś robotnika w swoich szeregach, ale nie wiedzą jak go znaleźć. A jak już znajdą, to nie są zadowoleni z tego, co ma do powiedzenia. I właśnie tutaj wykładam na stół kolejny, chyba najważniejszy element mojego rewolucyjnego CV. Ja w odróżnieniu od wielu z was, jestem robotnikiem. Robotnikiem w sensie marksistowskim, który uczestniczy w procesie produkcji i tworzy wartość dodatkową. Pracuje w przedsiębiorstwie zatrudniającym 15 tysięcy osób, a w moim zakładzie jest ponad 300. Jest tam pięć związków zawodowych itd.
I tutaj dochodzi do najważniejszego pytania. Czym jest socjalizm/komunizm i kto od kogo ma się uczyć. Kto jest siłą sprawczą rewolucji i co tak naprawdę oznacza hasło Prolerariusze wszystkich krajów łączcie się. Dlaczego Marks, człowiek nauki nie napisał: „Pracownicy naukowi wszystkich krajów łączcie się”? Jest to pytanie zasadnicze, bo z niego wynika kolejne pytanie, jaka ta nowa partia ma być, robotnicza czy drobnomieszczańska. Czy inteligenci są w partii robotniczej po to by pomóc robotnikom obalić kapitalizm, czy też są w tej partii po to, by wykorzystać robotniczą walkę do własnej personalnej kariery. Takich socjalistów, co to wybili się na trudzie robotniczym i robili kariery w parlamentach, znamy i nie szanujemy.
Pytań jest mnóstwo a będzie jeszcze więcej. Jak ktoś chce tworzyć w polityce nową jakość, to dyskusji bać się nie może. Jak już wcześniej napisałem, zarzut o gimbostalinizm mi nie przeszkadza. Każda zwycięska rewolucja (i niestety też kontrewolucja) zwycięża wtedy, gdy udaje się jej pociągnąć za sobą młodzież. Na tym właśnie polegał sukces PPR. Młodzież poparła PPR, uczestniczyła w odbudowie Polski, poszła na uniwersytety i to była największa zadra w oku emigracyjnego rządu. W III RP też młodzież masowo poparła kapitalizm. Generacja Tomasza Lisa, która w dorosłość wkraczała właśnie w okolicach planu Balcerowicza, i ci którym się powiodło, zostali janczarami systemu. Przez całe lata 90 te, a także i dzisiaj, gdy były wielkie mobilizacje górników, to władza spuszczała na nie swoich janczarów. Z jednej strony robotnicy, wiekowi z prowincji, z drugiej młodzi zdolni atrakcyjni, wykształceni warszawiacy, gardłujący non stop o przywilejach związkowych i górniczych pasożytach.
Zgody tutaj być nie może i nigdy nie było. Jeśli chcemy naprawdę kiedyś ten system obalić, to uczynimy to dopiero wtedy gdy poprze nas młodzież. Osobiście wolę być gimbostalinistą, niż pokładać nadzieje w starych partiach. Tak jak polskie KPP tak i francuskie URCF czy trockistowska LO, wszystko to są partie emerytów. URCF dwa tygodnie temu straciło swojego sekretarza generalnego, którego zdjęcie zresztą gdzieś już opublikowałem przy okazji zjazdu URCF kilka lat temu.
Pierwsza zwycięska rewolucja socjalistyczna zwyciężyła dzięki hasłom bardzo prostym, czy jak by to powiedział redaktor Kochan, dzięki hasłom infantylnym. Zamiast tam jakiejś skomplikowanej filozofii czy dialektyki skupiono się na władzy rad i zakończeniu wojny. Tylko tyle i aż tyle. Gdy przychodzi moment propagandy masowej i walki o władzę, przekaz musi być prosty i właśnie czasami infantylny. Dzięki temu masy są z nami. Bo komunista bazuje na konflikcie klasowym. I niestety tak już jest, że nasi wrogowie są nie tylko bogatsi, piękniejsi (burżujka po 40 cały czas jest piękna i młoda dzięki kremom i operacjom) ale też lepiej wykształceni.
Była swego czasu taka partia Unia Wolności (redaktor Kochan młodszy chyba był jeszcze za młody by wtedy rozumieć politykę) i ta partia miała ambicje elitarno-inteligenckie. Było tam mnóstwo profesorów i wydawało im się, że to ich predescynuje to wiecznego sprawowania władzy. Rzeczywistość sprawiła im psikusa. Ludzie nie mogli słuchać przemądrzałego Geremka i spółki i im bardziej się wymądrzali tym ich poparcie było mniejsze. Z drugiej strony barykady mamy Chaveza. Chavezoswska propaganda to już jest infantylizm do kwadratu. Śpiewał, grał na gitarze a lud go pokochał. Ale nie pokochał go za talent muzyczny tylko za reformy wymierzone w wielki kapitał.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz