Za
kilka dni, 20 lipca będziemy obchodzić 90 rocznicę śmierci
największego Polaka w dziejach naszego narodu, Feliksa
Dzierżyńskiego. W historii polskiego ruchu komunistycznego jest
wiele ciekawych postaci, ale zawsze jest jakieś ale. Weźmy taką
Różę Luksemburg, niby wszystko OK, ale jednak splamiła swój
życiorys krytyką Bolszewików. Albo Bierut. Niby spoko, ale jednak
niesamodzielny i gdyby nie ZSRR to nigdy by nic wielkiego nie
zdziałał. I tak dalej. Wymieniać można długo. A Dzierżyński to
człowiek bez skazy. To bohater, dzięki któremu rzadko jestem dumny
z bycia Polakiem. Im dłużej siedzę za granicą, tym mniej mnie
Polska obchodzi.
I pewnie już bym się polskości wyrzekł. Ale nie
zrobię tego. Za bardzo jestem dumny z przynależności do jednego
narodu co wielki Feliks Dzierżyński. Z podniesionym czołem mogę
spojrzeć francuskim towarzyszom w oczy, którzy się ze mnie śmieją:
„wy tam w Polsce to słabi jesteście”, to wtedy im odpowiadam:
„tak? A ilu wy we Francji zabiliście burżujów? Jeden Dzierżyński
wykończył więcej pasożytów niż cały francuski ruch
komunistyczny”.
Obiektywnie
patrząc to Dzierżyński to fenomen na skalę światową. Choć
poprzeczka jest wysoko zawieszona, to Dzierżyński gra niewątpliwie
w światowej pierwszej lidze. Być może i było wielu lepszych, ale
jak już powiedziałem, Dzierżyński to człowiek bez skazy.
Porównajmy go chociażby z takim Trockim. Gdy Dzierżyński siedział
w carskich więzieniach, to Trocki prowadził beztroskie życie
mienszewickiego emigranta. I jeśli nawet docenimy bolszewicką
działalność Trockiego, to późniejszym pluciem na ZSRR całkowicie
się skompromitował. Dzierżyńskiego można śmiało porównywać z
rewolucyjnymi przywódcami: Stalinem, Mao czy Fidelem. Każdy z nich
zrobił wiele dobrego, ale też każdy z nich popełniał błędy. A
Dzierżyński jest czysty jak łza. I to napawa mnie wielką dumą.
Nie
jestem zwolennikiem świętowania rocznic. Im więcej mówimy o
przeszłości, tym bardziej nam to uświadamia, jak słabi jesteśmy
dzisiaj. Ale już taki mamy w Polsce kalendarz, że właściwie co 2
tygodnie jest jakieś antykomunistyczne święto. O to dba IPN i
działalność pronatowskiej pseudolewicy jak najbardziej się w ten
kontekst wpisuje. I właśnie dlatego, że Dzierżyńskiego tak
bardzo wszyscy w Polsce nienawidzą, to tak ważne jest dbałość o
jego dobre imię.
Nie
będę tu pisał o tym co wszyscy wiedzą. Literatura na szczęście
jest i każdy może poczytać o działalności Dzierżyńskiego w
SDKPiL, o rewolucji 1905 roku, o licznych więzieniach w których
Dzierżyńskiego trzymano, czy w końcu o aktywności w Rosji po 1917
roku i Czeka itd. Wspomnę tutaj o aktywności stosunkowo mało
znanej, czyli o tworzeniu sierocińców w ZSRR, które przyniosło
Dzierżyńskiemu przydomek przyjaciela dzieci. Rosja od 1914 do 1921
była permanentnie w stanie wojny. Wojny w historii ludzkości nie są
niczym nowym i do tej pory nikt się specjalnie nie troszczył losem
sierot. Część osieroconych dzieci było przygarnianych przez
rodziców, część przez organizacje religijne, a pozostałe dzieci
trafiały na rynek pracy, lub ginęły z głodu gdzieś na ulicy. Co
tu dużo mówić, los dzieci w kapitalizmie europejskim w XIX wieku
to horror. Całodzienna praca w kopalni ośmiolatków była normą w
Anglii na początku XIX wieku. W tamtym czasie właściwie nie było
ważne czy dziecko ma rodziców czy też nie – i tak musiało iść
do pracy. I to była norma.
Ta
dziewietnastowieczna norma niestety staje się znowu rzeczywistością
w krajach atakowanych przez NATO. Na youtubie jest dostępny
francuski reportaż dotyczący dzisiejszego Afganistanu (no tak może
Afganistanu z 2014 roku) gdzie wprost jest pokazane, że rodziny, w
których ojciec został zabity przez NATO (lub wysłany do tajnego
więzienia w Kiejkutach) są utrzymywane przez 10 letnich dzieciaków.
Mama siedzi w domu i zajmuje się najmniejszymi dziećmi, a dzieci 8,
10 czy 12 letnie pracują. Taki los tym dzieciom zgotowało NATO, co
popierają solidarnie wszystkie Majmurki, Sierakowskie i inne
Zandbergi. Ile to dzieci, nie wie czym jest dzieciństwo, gdyż NATO
zniszczyło całą cywilną infrastrukturę i wymordowało ojców.
Zresztą
los dzieci w kraju takim jak Polska, nie jest dużo lepszy. Bomb nikt
na Polskę nie zrzucał. Wystarczył Balcerowicz i Unia Europejska. W
PRL problem głodnych dzieci nie istniał. Oczywiście wybór
batoników jogurcików czy napojów gazowanych był dużo mniejszy
niż obecnie, ale każde dziecko miało zapewniony posiłek.
Balcerowicz i reformy unijne spowodowały, że miliony dzieci
głodują. Miliony polskich dzieci nie wiedzą co to jest
dzieciństwo. Miliony polskich dzieci na skutek emigracji zarobkowej
nie znają prawie swoich rodziców. Bo jeśli rodzic regularnie
wyjeżdża na zachód, to nie ma czasu zajmować się dzieckiem. I
ciężko zarobione na zachodzie eurasy nie zastąpią rodzicielskiej
miłości. Dzieci nie dojadają. Dzieci nie wiedzą co to wakacje.
Wiele dzieci nie spędza czasu ze swoimi rodzicami. I to w kraju, w
którym nie było żadnej wojny. I wszystkie te procesy są popierane
przez pseudolewicowe szumowiny.
Feliks
Dzierżyński kochał dzieci. Tworzył egalitarne sierocińce, w
których niwelowano przedrewolucyjne różnice klasowe. Bo dziecko
nie jest winne, że jego ojciec był burżujem czy antykomunistą. I
to sierocińce tworzone przez Dzierżyńskiego były wylęgarnią
kadr nowego socjalistycznego społeczeństwa.
Feliks
Dzierżyński to postać kluczowa, dzięki której błyskawicznie
można wyłuskać elementy wartościowe wśród polskiej lewicy. O
ile wiadome jest, że natowska pseudolewica Dzierżyńskiego
nienawidzi, to sprawa jest znacznie bardziej zagmatwana wśród
lewicy antynatowskiej. Bo od czasów intensyfikacji obecności
amerykańskiej w Polsce, nacjonaliści i skrajna lewica coraz
częściej mówi jednym głosem. Nie przeszkadza mi to. Jeśli
nacjonaliści krytykują NATO to chwała im za to. Ale trzeba
zachowywać czujność i dystans.
Dzierżyński
wywodził się z rodziny szlacheckiej. I całym swoim dorosłym
życiem udowodnił nienawiść do swojej własnej klasy. Rosja
Bolszewicka wywłaszczała obszarników, w tym też obszarników
polskich, których było pełno na tzw. kresach. Nowi przyjaciele
Mateusza Cichockiego z partii Zmiana i z Falangi walczą o zwrot
majątków dla polskich obszarników w ramach tzw. powiernictwa
kresowego. Jak można być lewicowcem i równocześnie bronić
majątków obszarniczych, to już pytanie do Tomasza Jankowskiego i
spółki.
Bo o
ile jestem w stanie porozumieć się z kimś, kto odwołuje się do
patriotycznej tradycji polskich mas pracujących, do tradycji PPS, do
flag biało-czerwonych w 1905 roku itd. To polski obszarnik, tak jak
każdy obszarnik jest i będzie zawsze moim wrogiem. Obrona interesów
klas posiadających z definicji wykreśla organizację z grona
lewicowych. Tradycyjne hasło polskich rewolucyjnych chłopów:
„Wojna pałacom i pokój chatom” została zastąpiona przez
kierownictwo Zmiany zaangażowanej w powiernictwo kresowe w: „wojna
ukraińskich chatom i pokój polskim pałacom”.
Zbliżająca
się rocznica śmierci Dzierżyńskiego zapewne zostanie olana przez
większość polskiej lewicy. Ale temat Dzierżyńskiego już wkrótce
wypłynie ponownie z okazji rocznicy cudu nad Wisłą. To jest moment
w którym trzeba zdecydować, czy jest się z Dzierżyńskim czy z
obszarniczo-burżuazyjną Polską. Pytanie czy wielka miłość
Mateusza Cichockiego do Bartosza Bekiera przetrwa tą próbę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz