Świt
międzynarodowej rewolucji socjalistycznej, to tytuł książki
Stefana Engela, którą w tym tekście zamierzam zareklamować. Pisać
recenzji nie lubię, zwłaszcza, że mam w planach przetłumaczenie
kilku rozdziałów. Książkę przeczytałem w języku francuskim
(L'aube de la revolution socialiste internationale), ale oryginalnie
została napisana po niemiecku. W końcu autor, to jeden z liderów i
główny teoretyk niemieckiej partii komunistycznej MLPD. Po lekturze
tej książki mogę stwierdzić, że w kilku kwestiach MLPD to partia
mi bliska. Ale jeszcze ciekawsza jest dla mnie międzynarodówka,
która MLPD współtworzy. Międzynarodówka ta nazywa się ICOR.
Jest to międzynarodówka zrzeszająca kilkadziesiąt organizacji
stalinowsko-maoistowskich, z których najważniejsza obok MLPD jest
turecko-kurdyjska MLKP.
MLKP
to partia, która dzisiaj prowadzi walkę zbrojną z państwem
islamskim. MLKP to partia uznawana przez światowe mocarstwa
imperialistyczne za organizację terrorystyczną. MLKP to partia,
która posiada własne oddziały partyzanckie w tureckich górach,
jak i bezkompromisowo walczy w wielkich miastach tureckich z turecką
policją. Polecam filmiki na youtube, gdzie można znaleźć
demonstrujących towarzyszy z MLKP. Budzą oni respekt. Maszerujące
wojskowym marszem kolumny komunistów, wznoszące z dumą czerwony
sztandar MLKP są ochraniane na demonstracjach przez osoby uzbrojone
w kałasznikowy. W ten sposób turecko-kurdyjscy stalinowcy nie muszą
się bać antykomunistów.
W
oddziałach partyzanckich MLKP jest mnóstwo kobiet. I kobiety
walczące w komunistycznej partyzantce nie noszą islamskich chust.
Jest to jedna z wielu różnic między stalinowcami a trockistami z
francuskiej NPA. O ile ci drudzy kapitulują przed islamizmem i na
swoje listy wyborcze wpuszczają kobiety w burkach, to komunistki
wychowane w islamskiej Turcji odrzucają ten średniowieczny
religijny zabobon. Niestety nie znam jeszcze tureckiego i moja wiedza
na temat MLKP jest na razie ograniczona. Ale już teraz mogę
stwierdzić, że najbliżej geograficznie z perspektywy Polski
-dzieją się rzeczy ciekawe właśnie w Turcji.
MLKP
jest obecna w Paryżu i na demonstracji pierwszomajowej bardzo dobrze
się prezentuje. Komuniści z MLKP są też obecni na demonstracjach
pierwszomajowych w innych stolicach zachodnio-europejskich. Znowu
odsyłam do youtube gdzie można znaleźć wspólną demonstrację
brytyjskich i tureckich komunistów w Londynie, pod sztandarem
Stalina.
Co
do MLPD, to podobno są dobrze zorganizowaną partią liczebnie
porównywalną z francuską LO. Czy to prawda, czy nie, to w tej
chwili sprawa drugorzędna. Obawiam się, że sama MLPD, mimo
słusznego programu i słusznych analiz, to typowa radykalna lewica
zachodnioeuropejska, która rewolucję zna tylko z książek. Analizy
mają jednak słuszne i jeśli to właśnie oni się dogadali z MLKP
do tworzenia wspólnej międzynarodówki to dobrze to o nich
świadczy. Podsumowując więc ten krótki wstęp chcę powiedzieć,
że na polu organizacyjnym imponuje mi MLKP, a że nie znam
tureckiego, to staram się zdobywać wiedzę na temat MLKP/ICOR za
pośrednictwem literatury MLPD. ICOR nie ma francuskiej sekcji i
tłumaczenie książek Engela za pewne zmierza w tym kierunku.
Co
do samej książki, która liczy ponad 600 stron, to jest to abecadło
programowe strategi MLPD. Kilka rzeczy mi się podoba:
-analiza
historyczna
-budowa
proletariackiej partii komunistycznej
a
kilka mnie irytuje
-nadmiar
ekologi
-kwestia
feminizmu (obrona nie tylko kobiet robotnic, ale także kobiet z klas
nieproletariackich, łącznie z burżujkami).
Kwestie,
które mnie irytują na razie pominę milczeniem. Co do analizy
historycznej, to w skrócie odwołują się oni do tradycji ZSRR, a
także bloku wschodniego – do śmierci Stalina. Po śmierci Stalina
i referacie Chruszczowa nastąpił według MLPD proces restauracji
kapitalizmu i ZSRR zamienił się w państwo socjal-imperialistyczne.
Nowym centrum rewolucyjnym według MLPD stały się Chiny, które
były centrum światowej rewolucji do śmierci Mao w 1976. Po 1976
roku upadł światowy ruch komunistyczny, pogrążony od dawna w
rewizjonizmie i reformizmie. Stalin, podobnie jak Mao, bardzo często
pojawiają się w tej książce w postaci cytatów. Niewątpliwie są
to główni patroni tej organizacji.
Zgodnie
z analizą MLPD w Polsce właściwie stalinowskiego ruchu
komunistycznego nie ma. MLPD stawia sprawę jasno – od czasów
Gomułki następują kurs na restaurację kapitalizmu. Z dorobku PRL
należy więc czerpać jedynie z Bieruta. Reszta to rewizjoniści.
Tymczasem w środowiskach około KPP-owskich, a także wśród
komunistów rozsianych po fejsbukach mamy do czynienia z istnym
mętlikiem. Na zasadzie antytezy IPN, broni się wszystkiego co IPN
krytykuje. Broniony jest więc Gomułka, Gierek, a nawet pierwszy
prezydent kapitalistycznej Polski – Jaruzelski.
Według
MLPD największą zbrodnią Gomułki było odejście od
kolektywizacji rolnictwa. Ale sam Gomułka nie występuje w książce
jako postać samodzielna – tylko i wyłącznie jako marionetka
radzieckich rewizjonistów z Chruszczowem na czele. Zresztą MLPD
uważa, że samo zdobycie władzy przez Gomułkę i polskich
rewizjonistów było zasługą Chruszczowa, który wydał rozkaz
radzieckiej armii stacjonującej w Polsce – by maszerowała na
Warszawę i dorżnęła komunistów, tak jak to zrobiono z
komunistami w ZSRR po śmierci Stalina. Co do samej PRL to będę się
starał znaleźć oddzielny tekst MLPD poświęcony Polsce.
Kwestie
historyczne w tym krótkim tekście zakończę i przejdę do drugiej
kwestii, która w tej książce mi się podoba. Mianowicie MLPD na
każdym kroku podkreśla, że warunkiem odbudowy ruchu
komunistycznego jest budowanie partii proletariackiej, czyli
zakorzenionej w wielkoprzemysłowej klasie robotniczej. Kładzenie
akcentu na wielkoprzemysłową klasę robotniczą wyróżnia MLPD na
tle trockistowskich sekt i za to mają u mnie wielkiego plusa. Jako
jeden z nielicznych przedstawicieli wielkoprzemysłowej klasy
robotniczej wśród polskich komunistów, całkowicie popieram i
akceptuje analizę MLPD w tej kwestii.
Dramatem
ruchu komunistycznego jest jego drobnomieszczańska baza. Byt
kształtuje świadomość i trudno od drobnomieszczanina wymagać
świadomości proletariackiej. To jest więc przyczyną wszystkich
antykomunistycznych zboczeń i herezji. Dyktatura Proletariatu jako
termin, czy też jako nazwa organu propagandowego ma sens wyłącznie
wtedy, gdy tą dyktaturę ma reprezentować proletariat. W Dyktaturze
Proletariatu nie ma miejsca na dominacje inteligencji, nawet jeśli
ta inteligencja była by niewiadomo jak oczytana w marksizmie. Rolą
inteligencji w ruchu komunistycznym jest służenie proletariatowi w
jego dziejowej misji samowyzwolenia. Aspiracje inteligentów i innych
grup drobnomieszczańskich do zastąpienia sobą, władzy
proletariatu musi się spotkać z wyraźnym sprzeciwem i karą, taką
jaka nastąpiła w Chinach podczas rewolucji kulturalnej.
Przez
inteligencję rozumiem tutaj klasę społeczną, do której należy
zaliczyć min. wszelkiej maści pracowników naukowych i
akademickich. Wszystkie Kochany, Zandbergi, Ilkowskie, którzy
utrzymują się z pracy w burżuazyjnych uczelniach mają z definicji
nałożony na siebie antykomunistyczny kaganiec. To samo dotyczy
rozszalałej ostatnio w krucjacie antystalinowskiej Ewy B.
Podejmowanie polemiki z drobnomieszczaninem, to dla proletariusza
takiego jak ja strata czasu. Reprezentujemy wrogie sobie klasy.
Ideologia klasy panującej jest ideologią panującą. Każdy
pracownik naukowy, to najemnik broniący interesów rządzącej
klasy. Tak jak moja praca polega na tworzenia wartości dodatkowej,
tak praca inteligentów polega na obronie statusu quo.
Inteligenci
na setki różnych sposób bronią panowania burżuazji. Jedni robią
to w sposób jawny, wykładając Fridmanów i Hayków, inni są
bardziej perfidni i bronią kapitalizmu podszywając się pod jego
krytyków. I właśnie tacy „antykapitaliści” pod łatką
antystalinizmu, reprezentują agresywny antykomunizm. Bo atak na
stalinizm to atak na jedyną realną próbę w historii wprowadzenia
komunizmu.
Partia
proletariacka to partia nastawiona na posiadanie struktur w wielkich
zakładach przemysłowych. To partia pracowników najemnych, którzy
na co dzień w swojej fabryce są przyzwyczajeni do dyscypliny pracy
i działania kolektywnego. Mimo, że czasami granice są płynne, to
jednak trzeba je wyznaczyć. Drobnomieszczanin handlujący
bursztynami na bazarze, to nie jest proletariusz. Proletariuszem też
nie jest lumpenproletariat, zbierający złom i butelki na
śmietnikach. Proletariusz z definicji jest przyzwyczajony do
działania kolektywnego. Zbieracz puszek to indywidualista, który
tak jak w pracy zawodowej, tak i w pracy politycznej, nigdy nie
potrafi działać z masami. Granice są bardzo płynne, w końcu tą
samą pracę mogą wykonywać drobnomieszczenie i pracownicy najemni.
Widziałem na youtube francuskojęzczyny reportaż o Bogocie, gdzie
biedota przez wiele lat zbierała śmieci na wysypisku, aż w końcu
się zorganizowali i stworzyli własną spółdzielnie. Ale do tego
trzeba mieć psychologiczne predyspozycje by umieć pracować w
grupie. Niestety nie wszyscy to potrafią.
Jednym
słowem nie każdy może zostać robotnikiem. Niektórzy są za słabi
fizycznie. Inni są za słabi psychicznie. Inni w końcu stawiają na
wygodne życie i karierę naukową. Ale to właśnie klasa robotnicza
jest kluczowa w procesie rewolucji komunistycznej i mam ten zaszczyt
należeć do tego elitarnego klubu. Z dumą mogę powiedzieć, że
zdetronizowałem Maćka Guza z roli „etatowego robotnika polskiej
lewicy”, który chyba od dawna głównie w ochronie pracuje.
Jako
robotnik, chcę budować komunistyczną partię robotniczą. Przyszła
partia jest oczywiście otwarta na żywioły nieproletariackie, pod
warunkiem jednak, że znają one swoje miejsce w szeregu. W takiej
partii zawsze są oni po to by służyć proletariatowi, a nie nim
kierować. Tylko tak rozumiem sojusz robotniczo-inteligencki. To samo
dotyczy drobnomieszczan. I oczywiście nie miejcie złudzeń, nie
będziemy dla was zmieniać naszego rewolucyjnego programu. Żeby
było jasne, bezpośrednio po rewolucji, wasza sytuacja ekonomiczna
może się pogorszyć. W końcu nie możemy akceptować sytuacji, gdy
w wielkiej pod warszawskiej willi są pustki zajęte przez kotów, a
tysiące bezdomnych nie mają się gdzie podziać. Zrobimy wam
dokwaterunek i nie obrażajcie się na partię. Bo nawet jeśli
partia się myli, to trzeba mylić się z partią!
Swietnie piszecie!
OdpowiedzUsuńPodoba mi się: "Przyszła partia jest oczywiście otwarta na żywioły nieproletariackie, pod warunkiem jednak, że znają one swoje miejsce w szeregu. W takiej partii zawsze są oni po to by służyć proletariatowi, a nie nim kierować. Tylko tak rozumiem sojusz robotniczo-inteligencki." BRAWO!
Tylko w XXI stuleciu proletariat to nie tylko kierowcy, spawacze i ochroniarze. Szukajmy narybku także wśród sekretarek, informatyków i oficerów.