środa, 31 sierpnia 2016

Byt kształtuje świadomość


Byt kształtuje świadomość

Nie będę się powtarzał i nie będzie to kolejny tekst podkreślający, że jestem robotnikiem. Jeśli drobnomieszczańscy marksiści nie czują wstydu patrząc codziennie w lustro, to nic na to nie poradzę. Nie będę ich dodatkowo biczował. Fakt, oderwania od mas i brak jakichkolwiek perspektyw dotarcia do proletariatu jest dla nich już wystarczającą karą.
Skupię się więc raczej na konsekwencjach ideologicznych, oderwania komunistów od swojej naturalnej bazy społecznej. Za klasykami mogę powtórzyć, że robotnicy nie mają ojczyzny. Co to dokładnie znaczy? Że wraz z rozwojem kapitalizmu następowały migracje zarobkowe. Migracje zarobkowe są naturalną częścią rewolucji przemysłowej.
W wyniku tych migracji doszło do powstania w ramach jednej fabryki/miasta/kraju wielonarodowej klasy robotniczej i było to zjawisko tworzące zręby proletariackiego internacjonalizmu. Historia ruchu robotniczego pokazuje, że sam internacjonalizm proletariacki nigdy nie był radosną bajką o przyjaźni i braterstwie narodów. Był on konsekwencją twardej walki ideologicznej wąskiego grona rewolucjonistów o świadomość mas. Bo te same masy były adorowane też przez środowiska drobnomieszczańskie, które zatruwały robotniczą świadomość różnymi szowinistycznymi i nacjonalistycznymi koncepcjami.
Przykładem mogą być wydarzenia w Rosji w latach 1905-1907. W tym samym czasie kiedy proletariat przemysłowy pierwszy raz w historii stworzył rady robotnicze, tak rosyjski lumpenproletariat kierowany ideologicznie przez drobnomieszczaństwo organizował pogromy Żydów. Oczywiście bycie robotnikiem nie wystarczy samo w sobie by zostać internacjonalistą, ale na pewno robotnikowi jest łatwiej (ze względu na jego mobilność) niż innym klasom społecznym. Klasa robotnicza we Francji, jak i wielu innych krajach kapitalistycznych jest wielonarodowa i pracując w fabryce poznaje się ludzi z całego świata. Robotnicy są mobilni, gdyż nie mają nic do stracenia. W przeciwieństwie do nich, lepiej sytuowani drobnomieszczanie, którzy mają już jakiś nieruchomy majątek, trzymają się kurczowo swojego dobytku. Efekt jest taki, że całe swoje dorosłe życie spędzają tylko w jednym kraju, a nawet tylko w jednym mieście i z tej perspektywy wydaje im się, że są centrum świata.
Z przywiązania do majątku rodzi się przywiązanie do ziemi i kraju, w którym mieszkają i tutaj dochodzimy do sedna problemu. Drobnomieszczanie zamiast proletariackiego internacjonalizmu wybierają kurs patriotyczny. Weźmy sobie na warsztat stosunek do internacjonalizmu rezydentów podwarszawskiego pałacu w Markach. Kto nie wierzy niech sprawdzi w ogólnodostępnym archiwum na dyktatura.info, wszystkie teksty duetu BB odrzucają de facto wszystkie możliwe formy współpracy z marksistami z innych krajów. Pod pretekstem krytyki tej czy innej międzynarodówki, odrzucają de facto koncepcje proletariackiego internacjonalizmu. Jest to zresztą logiczne. Nie są proletariuszami, to po co im współpraca z robotnikami z innych krajów. Proletariacki Internacjonalizm był konsekwencją międzynarodowej współpracy kapitalistów. Jeśli kapitaliści są w stanie się dogadać by skuteczniej wyzyskiwać robotników, to robotnicy muszą wykuć swoją międzynarodówkę, by skuteczniej z nimi walczyć.
Pod pretekstem walki z międzynarodówkową kalkomanią, duet BB lansuje „polską drogę do socjalizmu”, czyli odgrzewa zapomnianą tradycję polskiego ruchu robotniczego. Nie było by w tym nawet nic złego, gdyby odgrzewano tradycje PPR/PZPR i pierwszej w dziejach Polski próby zakwestionowania społeczeństwa kapitalistycznego. Niestety zamiast Bermana czy Bieruta na sztandary biorą Różę Luksemburg. Udając głupich przemilczają fakt, że jest to ulubiona bohaterka wszystkich socjaldemokratów zwalczających bolszewizm. Od samego bolszewizmu co prawda się nie odcinają, ale by nie stracić więzów towarzyskich z socjaldemokratami, asekuracyjnie na każdym kroku potępiają stalinizm.
I tutaj mamy mnóstwo paradoksów. Portal nosi nazwę Dyktatura Proletariatu, nieoficjalną patronką jest Róża Luksemburg, która ni mniej ni więcej, była przeciwniczką dyktatury proletariatu. W końcu dyktatura proletariatu, to termin kojarzący się z bolszewizmem, z partią Lenina i Stalina. Oddając hołd swojej patronce, zmieńcie z łaski swojej nazwę portalu na Demokratyczny Socjalizm. Aktywność w drobnomieszczańskiej inicjatywie SMP, dostępnej dla socjaldemokratów z SLD (Kochan), RAZEM (Głąbiński) i reszty „rewolucyjnej awangardy”, tłumaczy ostatni zaostrzony antybolszewicki (czyli antystalinowski) kurs portalu.
Róża na patronkę nadaje się znakomicie. Tak jak Wy była drobnomieszczanką. Tak jak Wy, niczego w polityce nie osiągnęła. Tak jak Wy, krytykowała bolszewizm. To co najbardziej ją kompromituje to tworzenie partii, która w 1914 roku zdradziła międzynarodowy proletariat. Im Róża lepiej przemawiała na wiecach, tym SPD miało więcej członków i łatwiej jej było w 1914 roku popchnąć niemiecki proletariat do wojny. A kiedy Lenin wojnie powiedział dość i Bolszewicy zdobyli w Rosji władzę, to Róża, razem z całą zgrają międzynarodowych imperialistów rzuciła się na Lenina jak wściekła suka. Dla tej drobnomieszczańskiej paniusi, rewolucyjne metody bolszewickich robotników były po prostu nie do przyjęcia.
Pogrążona w antystalinowskiej krucjacie Ewa, którą Włodek kreuje na nową Różę, niczego z politycznego życiorysu Luksemburg nie zrozumiała. Towarzysz to nie jest termin dany raz na zawsze. Losy niemieckiej SPD idealnie pokazały, że ludzie z którymi Róża budowała partię, w odpowiednim momencie zdradzili i przeszli do obozu imperializmu. Wyższość Stalina nad Różą polega na tym, że był ostry nie tylko wobec jawnych wrogów, ale też wrogów ukrytych będących członkami partii. I nawet gdyby Róża mogła to by nigdy nie rozstrzelala Kautsky'ego i reszty socjalzdrajców. Nawet gdyby rozstrzelanie garstki socjalfaszystów mogło uchronić świat przed wielomilionową rzezią. Ona by nigdy tego nie zrobiła. Bo to nie demokratyczne…
Na koniec jeszcze kilka słów na temat mojego nowego rewolucyjnego odkrycia, które napawa mnie wielką nadzieją. Chodzi mianowicie o MLKP. Wystarczy przejrzeć filmiki na youtube, by się zorientować, że towarzysze z MLKP mają typową dla Turcji ciemniejszą karnację. Od jakiegoś czasu rozwija się w Europie rasizm wobec wszystkich nie białych nacji i furorę robi obraźliwe słowo „ciapaty”. Analizowanie języka polskich faszystów to nie jest moje hobby, gdyby nie fakt, że od jakiegoś czasu następuje zbliżenie między sympatykami stalinizmu i nacjonalistami. W ciągu kilkutygodniowego epizodu mojej fejsbukowej aktywności zauważyłem ze smutkiem, że pewne rasistowskie terminy, za które należałoby bić po pysku, są tolerowane.
Smutne to i głupie. Płaca minimalna w Turcji jest wyższa niż w Polsce. Znaczenie gospodarcze i militarne Turcji jest dużo większe niż Polski. A polscy komuniści nie dosięgają tureckim do pięt. Na poziomie organizacyjnym i co ważniejsze, na poziomie teoretycznym. Antidotum na nacjonalistyczną gorączkę jest wyjazd z Polski. Dla was młodych jeszcze nie jest za późno. W odróżnieniu od Włodka i Ewy jeszcze macie szansę coś w życiu politycznym osiągnąć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz