Byt
kształtuje świadomość
Nie
będę się powtarzał i nie będzie to kolejny tekst podkreślający,
że jestem robotnikiem. Jeśli drobnomieszczańscy marksiści nie
czują wstydu patrząc codziennie w lustro, to nic na to nie poradzę.
Nie będę ich dodatkowo biczował. Fakt, oderwania od mas i brak
jakichkolwiek perspektyw dotarcia do proletariatu jest dla nich już
wystarczającą karą.
Skupię
się więc raczej na konsekwencjach ideologicznych, oderwania
komunistów od swojej naturalnej bazy społecznej. Za klasykami mogę
powtórzyć, że robotnicy nie mają ojczyzny. Co to dokładnie
znaczy? Że wraz z rozwojem kapitalizmu następowały migracje
zarobkowe. Migracje zarobkowe są naturalną częścią rewolucji
przemysłowej.
W wyniku tych migracji doszło do powstania w ramach
jednej fabryki/miasta/kraju wielonarodowej klasy robotniczej i było
to zjawisko tworzące zręby proletariackiego internacjonalizmu.
Historia ruchu robotniczego pokazuje, że sam internacjonalizm
proletariacki nigdy nie był radosną bajką o przyjaźni i
braterstwie narodów. Był on konsekwencją twardej walki
ideologicznej wąskiego grona rewolucjonistów o świadomość mas.
Bo te same masy były adorowane też przez środowiska
drobnomieszczańskie, które zatruwały robotniczą świadomość
różnymi szowinistycznymi i nacjonalistycznymi koncepcjami.
Przykładem
mogą być wydarzenia w Rosji w latach 1905-1907. W tym samym czasie
kiedy proletariat przemysłowy pierwszy raz w historii stworzył rady
robotnicze, tak rosyjski lumpenproletariat kierowany ideologicznie
przez drobnomieszczaństwo organizował pogromy Żydów. Oczywiście
bycie robotnikiem nie wystarczy samo w sobie by zostać
internacjonalistą, ale na pewno robotnikowi jest łatwiej (ze
względu na jego mobilność) niż innym klasom społecznym. Klasa
robotnicza we Francji, jak i wielu innych krajach kapitalistycznych
jest wielonarodowa i pracując w fabryce poznaje się ludzi z całego
świata. Robotnicy są mobilni, gdyż nie mają nic do stracenia. W
przeciwieństwie do nich, lepiej sytuowani drobnomieszczanie, którzy
mają już jakiś nieruchomy majątek, trzymają się kurczowo
swojego dobytku. Efekt jest taki, że całe swoje dorosłe życie
spędzają tylko w jednym kraju, a nawet tylko w jednym mieście i z
tej perspektywy wydaje im się, że są centrum świata.
Z
przywiązania do majątku rodzi się przywiązanie do ziemi i kraju,
w którym mieszkają i tutaj dochodzimy do sedna problemu.
Drobnomieszczanie zamiast proletariackiego internacjonalizmu
wybierają kurs patriotyczny. Weźmy sobie na warsztat stosunek do
internacjonalizmu rezydentów podwarszawskiego pałacu w Markach. Kto
nie wierzy niech sprawdzi w ogólnodostępnym archiwum na
dyktatura.info, wszystkie teksty duetu BB odrzucają de facto
wszystkie możliwe formy współpracy z marksistami z innych krajów.
Pod pretekstem krytyki tej czy innej międzynarodówki, odrzucają de
facto koncepcje proletariackiego internacjonalizmu. Jest to zresztą
logiczne. Nie są proletariuszami, to po co im współpraca z
robotnikami z innych krajów. Proletariacki Internacjonalizm był
konsekwencją międzynarodowej współpracy kapitalistów. Jeśli
kapitaliści są w stanie się dogadać by skuteczniej wyzyskiwać
robotników, to robotnicy muszą wykuć swoją międzynarodówkę, by
skuteczniej z nimi walczyć.
Pod
pretekstem walki z międzynarodówkową kalkomanią, duet BB lansuje
„polską drogę do socjalizmu”, czyli odgrzewa zapomnianą
tradycję polskiego ruchu robotniczego. Nie było by w tym nawet nic
złego, gdyby odgrzewano tradycje PPR/PZPR i pierwszej w dziejach
Polski próby zakwestionowania społeczeństwa kapitalistycznego.
Niestety zamiast Bermana czy Bieruta na sztandary biorą Różę
Luksemburg. Udając głupich przemilczają fakt, że jest to ulubiona
bohaterka wszystkich socjaldemokratów zwalczających bolszewizm. Od
samego bolszewizmu co prawda się nie odcinają, ale by nie stracić
więzów towarzyskich z socjaldemokratami, asekuracyjnie na każdym
kroku potępiają stalinizm.
I
tutaj mamy mnóstwo paradoksów. Portal nosi nazwę Dyktatura
Proletariatu, nieoficjalną patronką jest Róża Luksemburg, która
ni mniej ni więcej, była przeciwniczką dyktatury proletariatu. W
końcu dyktatura proletariatu, to termin kojarzący się z
bolszewizmem, z partią Lenina i Stalina. Oddając hołd swojej
patronce, zmieńcie z łaski swojej nazwę portalu na Demokratyczny
Socjalizm. Aktywność w drobnomieszczańskiej inicjatywie SMP,
dostępnej dla socjaldemokratów z SLD (Kochan), RAZEM (Głąbiński)
i reszty „rewolucyjnej awangardy”, tłumaczy ostatni zaostrzony
antybolszewicki (czyli antystalinowski) kurs portalu.
Róża
na patronkę nadaje się znakomicie. Tak jak Wy była
drobnomieszczanką. Tak jak Wy, niczego w polityce nie osiągnęła.
Tak jak Wy, krytykowała bolszewizm. To co najbardziej ją
kompromituje to tworzenie partii, która w 1914 roku zdradziła
międzynarodowy proletariat. Im Róża lepiej przemawiała na
wiecach, tym SPD miało więcej członków i łatwiej jej było w
1914 roku popchnąć niemiecki proletariat do wojny. A kiedy Lenin
wojnie powiedział dość i Bolszewicy zdobyli w Rosji władzę, to
Róża, razem z całą zgrają międzynarodowych imperialistów
rzuciła się na Lenina jak wściekła suka. Dla tej
drobnomieszczańskiej paniusi, rewolucyjne metody bolszewickich
robotników były po prostu nie do przyjęcia.
Pogrążona
w antystalinowskiej krucjacie Ewa, którą Włodek kreuje na nową
Różę, niczego z politycznego życiorysu Luksemburg nie zrozumiała.
Towarzysz to nie jest termin dany raz na zawsze. Losy niemieckiej SPD
idealnie pokazały, że ludzie z którymi Róża budowała partię, w
odpowiednim momencie zdradzili i przeszli do obozu imperializmu.
Wyższość Stalina nad Różą polega na tym, że był ostry nie
tylko wobec jawnych wrogów, ale też wrogów ukrytych będących
członkami partii. I nawet gdyby Róża mogła to by nigdy nie
rozstrzelala Kautsky'ego i reszty socjalzdrajców. Nawet gdyby
rozstrzelanie garstki socjalfaszystów mogło uchronić świat przed
wielomilionową rzezią. Ona by nigdy tego nie zrobiła. Bo to nie
demokratyczne…
Na
koniec jeszcze kilka słów na temat mojego nowego rewolucyjnego
odkrycia, które napawa mnie wielką nadzieją. Chodzi mianowicie o
MLKP. Wystarczy przejrzeć filmiki na youtube, by się zorientować,
że towarzysze z MLKP mają typową dla Turcji ciemniejszą karnację.
Od jakiegoś czasu rozwija się w Europie rasizm wobec wszystkich nie
białych nacji i furorę robi obraźliwe słowo „ciapaty”.
Analizowanie języka polskich faszystów to nie jest moje hobby,
gdyby nie fakt, że od jakiegoś czasu następuje zbliżenie między
sympatykami stalinizmu i nacjonalistami. W ciągu kilkutygodniowego
epizodu mojej fejsbukowej aktywności zauważyłem ze smutkiem, że
pewne rasistowskie terminy, za które należałoby bić po pysku, są
tolerowane.
Smutne
to i głupie. Płaca minimalna w Turcji jest wyższa niż w Polsce.
Znaczenie gospodarcze i militarne Turcji jest dużo większe niż
Polski. A polscy komuniści nie dosięgają tureckim do pięt. Na
poziomie organizacyjnym i co ważniejsze, na poziomie teoretycznym.
Antidotum na nacjonalistyczną gorączkę jest wyjazd z Polski. Dla
was młodych jeszcze nie jest za późno. W odróżnieniu od Włodka
i Ewy jeszcze macie szansę coś w życiu politycznym osiągnąć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz