piątek, 24 maja 2013

Lutte Ouvriere a klasa robotnicza



Lutte Ouvriere, czyli walka robotnicza to francuska partia komunistyczna o rodowodzie trockistowskim. Początki partii, tak jak i ruchu trockistowskiego sięgają lat trzydziestych, ale dopiero w latach sześćdziesiątych partia ta stała się poważnym graczem na francuskiej scenie politycznej i jest nim do dziś. Kandydaci LO (sześciokrotnie Arlette Laguiller i w roku 2012 Nathalie Arthaud) regularnie startują w wyborach prezydenckich i dwukrotnie (1995 i 2002) Laguiller uzyskała ponad 5 procent głosów. W ostatnich wyborach wynik LO był dużo słabszy, na skutek bardzo dobrego wyniku PCF, która w ramach Frontu Lewicy wystawiła Jeana Luca Melenchona (ponad 11 procent). LO regularnie też bierze udział w wyborach parlamentarnych i samorządowych, ale działalność wyborcza jest dla tej partii przede wszystkim probierzem realnych wpływów, a nie główną formą aktywności. LO jest partią komunistyczną, która dąży do obalenia kapitalizmu na drodze rewolucji. Zainteresowanych tematem odsyłam do licznych wywiadów telewizyjnych z Nathalie Arthaud dostępnych na youtube, w których podczas kampanii prezydenckiej podkreślała ona, że nie chce zostać prezydentem, bo jej celem jest zniesienie tego urzędu, jak i obalenie całego porządku burżuazyjnego.

Lutte Ouvriere jest partią trockistowską. Dla polskiego czytelnika już sam zlepek słów: partia trockistowska może wydawać się oksymoronem, gdyż taka partia w Polsce nigdy nie istniała i zapewne nigdy już nie powstanie. Historycy ruchu robotniczego oczywiście mogę znaleźć różne przykłady poszczególnych trockistów aktywnych w Polsce od lat trzydziestych, poprzez PRL do czasów najnowszych, ale nigdy, w żadnych okresie historycznym nie możemy mówić o realnej, wielotysięcznej partii, aktywnej w całym kraju. Podobnie zresztą wygląda to w wielu innych krajach, gdzie ruch trockistowski był zawsze na marginesie ruchu robotniczego.
Izolacja w ruchu robotniczym spowodowała degeneracje wielu organizacji trockistowskich i zmusiła je do poszukiwania: „nowych ruchów społecznych”, które to zastąpiły tradycyjną dla partii marksistowskich dominującą rolę klasy robotniczej. Tematem tego artykułu jest odpowiedź na pytanie, jak to się stało, że mała trockistowska sekta izolowana zarówno na francuskiej lewicy, jak i na arenie międzynarodowej, skutecznie zbudowała realną partię zakorzenioną w największych francuskich fabrykach. Bo fenomen LO nie polega na uzyskiwaniu dobrego wyniku wyborczego. Zarówno w ostatnich wyborach prezydenckich, jak i w roku 2007, konkurencyjna partia trockistowska: Nowa Partia Antykapitalistyczna uzyskała wynik lepszy. Można znaleźć inne przykłady z Europy Zachodniej, gdzie sojusze wyborcze z udziałem trockistów zdobywały solidne kilka procent głosów. Fenomen LO polega na tym, że jest to partia ignorująca aktywność w ruchu młodzieżowo – studenckim, i posiadająca trwały robotniczy elektorat.
Jest to jedna z niewielu współczesnych organizacji, która łączy marksistowską teorię z marksistowską praktyką. Znaleźć ludzi zafascynowanych marksistowską teorią nie jest trudno. Niestety zazwyczaj jest to spłycona wersja marksizmu, bez żadnej konkretnej wizji tego, jak od teorii przejść do praktyki. Z jednej strony mamy akademickie debaty analizujące każdy przecinek w dziełach Marksa sprzed ponad 100 lat. Z drugiej strony mamy „życie intelektualne” „realnych organizacji”, których liderzy na każdym kroku dokonują jakiejś nowej herezji, odkrywając potencjał rewolucyjny w coraz to nowych ruchach społecznych. W ten sposób powstają bezsensowne sojusze trockistów, fundamentalistów islamskich i feministek. Tylko trockista rozumie, jak zjednoczyć do wspólnej walki ludzi walczących o prawo muzułmańskich kobiet do noszenia chust w miejscach publicznych i feministki, które z tymi chustami walczą. Co chwila powstają więc jakieś koalicje wyborcze z udziałem trockistów, które szybko się rozpadają w wyniku wewnętrznych sprzeczności spowodowanych brakiem spójnej teorii.
Nic więc dziwnego, że mając taką konkurencję LO jest organizacją wyjątkową. Ani młodzieżowo-islamsko-gejowsko-feministyczna NPA, ani reformistyczna PCF nie dorastają LO do pięt. Działacze LO, to komuniści, którzy: „wiedzą o co chodzi”. Wynika to z faktu, że jest to organizacja elitarna, która w swoje szeregi nie przyjmuje byle kogo. Trzeba poznać marksizm, trzeba udowodnić swoją przydatność w praktycznej działalności by dostąpić zaszczytu członkostwa w LO. Jednym słowem wstąpić do LO nie jest łatwo. Zazwyczaj organizacje elitarne kojarzą się z kilkuosobowymi sektami, w przypadku LO mamy do czynienia z potężną organizacją, mogącą prowadzić niezależnie działalność propagandową w każdym miejscu we Francji. Pytanie brzmi jak?
By na nie odpowiedzieć, trzeba przeanalizować to na czym tak naprawdę polega działalność praktyczna LO. Kilka razy brałem w czymś takim udział jako obserwator i muszę przyznać, że jest to działalność żmudna, nudna i mało widowiskowa. LO unika niepotrzebnego rozgłosu. LO raczej nie angażuje się w akcje widowiskowe, które są relacjonowane przez media. LO nie potrzebuje pośrednika w docieraniu do klasy robotniczej. Takim pośrednikiem dla większości radykalnej lewicy którą znam są media lub związki zawodowe. Przykładem niech będzie ostatni warszawski pochód pierwszomajowy, gdzie trockiści skupieni wokół portalu Władza Rad rozwinęli sztandar z adresem strony internetowej, licząc na to, że media relacjonując pochód pierwszomajowy opublikują zdjęcia z pochodu w swoich gazetach, robiąc portalowi darmową reklamę. Baronowie SLD zmusili ich do zwinięcia sztandarów, co wywołało wielkie oburzenie redakcji portalu, na którym opisano całe zajście, które następnie wywołało dyskusje. Z dyskusji tej wynikło mniej więcej tyle, że trzeba czekać rok na następny pochód i może tym razem Miller ich nie wyrzuci.
Na jednym biegunie mamy więc karykaturalną aktywność polskich trockistów noszących sztandar raz w roku, na drugim działalność LO, która non stop utrzymuje własną sieć medialną, bezpośrednio docierającą do klasy robotniczej. Są to słynne biuletyny LO. Biuletyn LO to kartka w formacie A4, która na jednej stronie informuje o problemach w miejscu pracy, na drugiej, o sytuacji politycznej w kraju. Biuletyny te są redagowane przez działaczy LO zatrudnionych w zakładzie, a rozdawane pod zakładem przez innych działaczy LO. Działacz LO nigdy nie rozdaje biuletynów pod własnym miejscem pracy. Swoją aktywność polityczną ukrywa przed burżujem. W zależności od sytuacji politycznej w zakładzie biuletyny wychodzą co tydzień, co dwa tygodnie, lub w czasie strajku – codziennie. Praktyczna działalność w partii, to uczestniczenie w tworzeniu, drukowaniu, transporcie i rozdawaniu biuletynów LO. Z całej literatury, którą LO produkuje zdecydowaną większość stanowią właśnie biuletyny LO. Nie mam dokładnych danych, ale sądzę, że 80-90 % literatury produkowanej przez LO, to właśnie biuletyny, dalej mamy gazetę i broszurki i gdzieś na samym końcu książki. Bo do każdego zakładu pracy w którym są działacze LO trafia inny biuletyn.
Oczywiście artykuł ze strony politycznej, to przedruk z gazety LO. Nie zmienia to jednak faktu, że zorganizowanie całej tej sieci dystrybucji wymaga wielkiego wysiłku organizacyjnego. Wysiłkiem organizacyjnym jest też „obstawienie” przez działaczy LO drzwi do zakładu pracy, wczesnym rankiem by każdy z pracowników mógł otrzymać biuletyn przed rozpoczęciem pracy, by miał co czytać i o czym dyskutować podczas pracy. A, że biuletyny te dotyczą często spraw bardzo szczegółowych, istotnych dla pracowników danej fabryki, to biorą je z zainteresowaniem i uśmiechem. Wiem, bo sam je rozdawałem i chyba pierwszy raz w życiu zetknąłem się z sytuacją, że robotnicy biorą coś chętnie do ręki, bez nieprzyjemnego grymasu na twarzy: „wezmę tą ulotkę, ale i tak jej nie przeczytam”.
Jak już napisałem wcześniej, „elitarność” LO polega na praktycznym uczestnictwie w akcjach LO, które w zdecydowanej większości polegają na kolportowaniu biuletynów i gazety przy okazji. LO organizuje więc małą grupkę (3-4 osoby) do rozdawania biuletynów pod zakładem pracy, lub akcje informacyjne (7-10 osób) kolportujące prasę w miejscach gdzie gromadzą się ludzie –np. w okolicach centrum handlowego w sobotę o godzinie 12. W LO nie ma miejsca na fikcyjnych działaczy, których działalność ogranicza się wyłącznie do internetowego pieniactwa. Chcesz być członkiem LO – musisz działać. Do wykonania jest olbrzymia praca i im więcej osób w tej pracy partycypuje, tym mniejsze jest obciążenie poszczególnego członka. Znowu nasuwa się analogia ze wspomnianym portalem trockistowskim, który co miesiąc informuje o kolejnych sukcesach popularności strony, a równocześnie nie jest w stanie zorganizować niczego na ulicy, gdyż internetowi trockiści z WR taką aktywnością po prostu nie są zainteresowani. Choć akurat bardziej na miejscu jest tutaj porównaniu aktywności działaczy LO z aktywnością znacznie większych partii socjaldemokratycznych. Partie socjaldemokratyczne, które na papierze są znacznie silniejsze, w praktyce nie są w stanie samodzielnie niczego zorganizować, bo są to partie do których się należy, a nie takie w których się działa.
Taki jest mniej więcej schemat działalności LO, który jednak ma wiele różnych wyjątków. Przykładem może być Jean Pierre Mercier, który jest ważnym działaczem CGT (związku zawodowego) a równocześnie jednym z czołowych działaczy LO. Problemów teoretycznych w LO, które mnie interesują jest więcej. Inaczej zresztą być nie może, gdy analizujemy partię mającą ponad 70 lat i która od przynajmniej lat 40 ma charakter względnie masowy. Innym takim problemem jest wpływ na dzisiejszą LO dwóch wielkich terminów: trockizm i komunizm. Upadek ZSRR i kryzys w PCF (Francuska Partia Komunistyczna) sprawiły, że LO znacznie częściej zaczęła używać słowa komunizm kosztem słowa trockizm. W czasie ostatniej kampanii prezydenckiej Nathalie Arthaud jako jedyna kandydatka lewicowa określała się mianem komunistki. Nie robił tego ani Melenchon, którego poparła PCF, ani Poutou, którego partia NPA jeszcze kilka lat temu miała nazwę: Liga Rewolucyjnych Komunistów. Używanie terminologii i symboliki komunistycznej, to kolejna ważna dla mnie rzecz, która wyróżnia LO na tle innych organizacji o rodowodzie trockistowskim.
Moim zdaniem przyszłość LO w bardzo dużej mierze zależy od kondycji dwóch pozostałych partii, które od dawna są dręczone ogromnymi problemami wewnętrznymi o charakterze ideologicznym. Z jednej strony jest potężna PCF. Tylko w ostatnim roku, partia ta powiększyła się o 20 tysięcy nowych członków, osiągając liczebność 125 tysięcy, co stawia ją na pierwszym miejscu we Francji pod względem liczebności. Był to efekt zaangażowania PCF w kampanię wyborczą i sukces Melenchona. Niestety za tą ilością nie idzie jakość. Partia Komunistyczna udzieliła w poprzednich wyborach prezydenckich poparcia Hollande’owi w drugiej turze, który już po upływie roku czasu totalnie się skompromitował, osiągając najniższy poziom zaufania społecznego w historii Francji (tylko 26 %). PCF wycofuje się jednak z poletka komunistycznego. Jest to partia rozdarta, która łączy różne sprzeczne ze sobą tradycje. Z jednej strony są starzy komuniści, weterani walki z faszyzmem, z drugiej reformistyczna czterdziestoletnia: „młodzież” z trzeciej w końcu kolorowa (w sensie politycznym, nie rasowym) młodzież, pretendująca do miana „nowoczesnej” lewicy, której nowoczesność polega na wyparciu się marksizmu i komunistycznego dziedzictwa.
PCF to potęga. W Saint Brieuc, gdzie wcześniej mieszkałem, w małej miejscowości w Bretanii, byłem uczestnikiem festynu zorganizowanego przez PCF, w którym wzięło udział minimum 300 osób. Ale był to festyn, z wiejską francuską muzyką dla wszystkich pokoleń. Na tydzień przed wyborami brałem udział w wiecu wyborczym LO, w którym uczestniczyło 4 tysiące ludzi. Nigdy nie widziałem czegoś podobnego. Tysiące komunistów w jednej sali, czerwone flagi, młoty i sierpy, radykalne hasła, międzynarodówka itd. Ale co z tego, gdy Melenchon zorganizował wiec na 120 tysięcy ludzi.
Ideologiczna analiza PCF to rzecz dość trudna. Z jednej strony możemy przeanalizować oficjalne dokumenty na stronie internetowej czy wystąpienia liderów, które są politycznie kiepskie. Z drugiej strony istnieją tradycyjne powiązania związkowe i akademickie. Nie ma dnia w Paryżu bez jakiejś akcji, konferencji, spotkania, dyskusji, wykładu, które wszystkie są powiązane z PCF. Odniosłem wrażenie, że tzw. „lewicowi intelektualiści” wolą współpracę z PCF od LO, gdyż po pierwsze mają dzięki temu dostęp do znacznie większego audytorium, a po drugie współpraca z PCF nie wymaga z ich strony żadnego dodatkowego zaangażowania. Nikt ich nie zmusza do wczesnego stawania i rozdawania biuletynów. PCF wyszła z długiego kryzysu, który trwał od czasów upadku ZSRR. Jest to partia mająca struktury, pieniądze, która jednak chyba nie ma własnej tożsamości. W każdym razie nie jest to partia komunistyczna.
Co do NPA to jest to partia przeżywająca w tej chwili wielki kryzys. Tak jak w przypadku PCF, jest to kryzys tożsamości. Partia ta powstała w wyniku zjednoczenia się różnych środowisk „antykapitalistycznych” w 2009 roku, na bazie sukcesu wyborczego Oliviera Besansenota. Jednak po ostatnich wyborach wielu członków NPA przeszło do Melenchona i ci co zostali, sami nie bardzo wiedzą co ze sobą zrobić. Nie chcą wracać do formuły LCR (czyli do niemodnych słów takich jak komunizm i rewolucja), ale też niespecjalnie wiedzą jak budować partię „antykapitalistyczną” w konfrontacji z PCF. Besancenot chciał budować reformistyczną partię masową, ale ten sam projekt zrobiła PCF i gdy zabrakło różnic programowych, to zaważyły różnice materialne.
Przez ostatnie 40 lat istniała we Francji równowaga między LO, LCR i lambertystami (partia trockistowska, której nie poznałem, podobno w tej chwili jest już dość słaba) czyli sporymi partiami odwołującymi się do tradycji trockizmu. Najprawdopodobniej ten czas się kończy, bo to co kiedyś te partie łączyło, co sprawiało, że rywalizowały one o podobnych ludzi jest już nieaktualne. Odpowiedzią LO na propagandę burżuazyjną po głośnym ogłoszeniu: „śmierci komunizmu” było przykręcenie komunistycznej śruby i dążenie do przejęcia komunistycznego elektoratu po PCF. Z kolei LCR skapitulował pod antykomunistyczną presją, zmieniając retorykę na antyglobalistyczną i antykapitalistyczną. O ile starsi działacze LO i NPA, którzy byli aktywni w 68 roku są w wielu kwestiach bardzo do siebie podobni (nachalne gadanie o Trockim), to młodsze pokolenie jest zupełnie inne. Młodzi działacze LO – to marksiści, komuniści, rewolucjoniści. Młodzi działacze NPA to kolorowa zbieranina anarchistów, feministek, skłotersów, reformistów, działaczy LGBT, aktywistów propalestyńskich itd. Tam jest wszystko. I to właśnie sprawia, że dla NPA nie widzę przyszłości.
O kryzysie ideologicznym NPA świadczy najlepiej fakt, że najciekawsi ludzie w tej partii to byli działacze LO. Kandydat na prezydenta wystawiony przez NPA – Philippe Poutou to były działacz LO. Byli działacze LO to ogromna rzesza ludzi, którzy sami mogliby stworzyć partię, pewnie równie silną jak LO. Chyba każda mała trockistowska sekta we Francji ma w swoich szeregach byłego członka LO. I choć ex-LO-wcy nie są liczebnie potęgą, to jednak zazwyczaj są oni liderami tych organizacji, ze względu na ich przygotowanie ideologiczne i praktyczne doświadczenie. Sam jeszcze nie wiem ile tych organizacji jest. W samym internecie namierzyłem około 30 organizacji radykalnie lewicowych we Francji i dopiero czas i poszukiwania zweryfikują ile z tych organizacji istnieje naprawdę, a ile tylko w internecie.
Póki co zamierzam przy mojej analizie ograniczyć się wyłącznie do oficjalnych dokumentów LO, jak i oficjalnych dokumentów organizacji krytykujących LO, a plotki zachowam dla siebie. A plotek na temat LO jest mnóstwo. Tworzenie plotek ułatwia fakt, że działalność LO (np. kolportaż biuletynu) pozostaje tajemnicą. O ile inne organizacje informują o tym, gdzie i kiedy wywieszą swój sztandar (polecam tekst na WR opublikowany tuż przed 1 maja, informujący gdzie i kiedy WR wyjdzie na ulice) to LO uprawia swoją propagandę po cichu, chroniąc prywatność działacza LO w zakładzie pracy. Brak konspiracji zaowocowałby zwolnieniem, co uderzyłoby nie tylko w pojedynczego działacza, ale i w całą organizację. LO traktuje, swoją wojnę z kapitalizmem poważnie i każdy działacz LO jest żołnierzem, mającym swoją rolę do odegrania w tym konflikcie. Wielu działaczy LO to robotnicy przemysłowi, mimo, że posiadają humanistyczne wykształcenie i możliwość innej, lżejszej i lepiej płatnej pracy. Wybrali pracę w fabryce, bo poważnie traktują swoje przekonania polityczne i wiarę w to, że tylko klasa robotnicza jest w stanie obalić kapitalizm.
Świadomie wybierają największe i najbardziej nowoczesne fabryki i czasami bardzo długo usiłują się tam zatrudnić, zatajając swoje komunistyczne poglądy. Dopiero będąc na miejscu zaczynają konspiracyjnie swoją działalność, redagują biuletyny, które później inni towarzysze z LO kolportują pod bramą. Tak się buduje partię robotniczą. A, że jest w tej partii konspiracja, to i są plotki. Plotki są ciekawe i bardzo śmieszne, ale póki co bardziej interesuje mnie problem – jak wykorzystać doświadczenia małej trockistowskiej sekty w budowie realnej komunistycznej partii. W tym celu zamierzam przeanalizować w przyszłości najważniejsze dokumenty programowe, które posiadam, bo wydaje mi się, że my wszyscy – internetowa słaba polska lewica – możemy się od nich wiele nauczyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz