niedziela, 15 grudnia 2013

Nelson Mandela: od walki z apartheidem do ugody z białą burżuazją

(Lutte Ouvriere n 2367 -13 decembre 2013)

Lucien Detroit
Nelson Mandela: od walki z apartheidem do ugody z białą burżuazją

Uroczystości pogrzebowe Nelsona Mandeli zgromadziły licznych przywódców państw i były okazją do koncertu samozadowolenia zmieszanego z ogromną dozą hipokryzji, którą pokazali na scenie burżuazyjni przywódcy naszej planety. W ten sposób Hollande w imieniu francuskiego imperializmu, złożył hołd bojownikowi antykolonialnemu, którym był Nelson Mandela. Ale w epoce, w której istniał haniebny reżim apartheidu, Francja również uciskała czarną ludność i jej przywódcy byli solidarni z reżimem południowo afrykańskim.


Nelson Mandela urodził się w 1918 w rodzinie arystokracji plemiennej Xhosas, która stanowiła nieliczną czarną elitę, która posiadała dostęp do edukacji uniwersyteckiej, co pozwoliło Mandeli zostać adwokatem. Przyszłość tej warstwy socjalnej, uprzywilejowanej względem czarnych mas chłopskich i górniczych w RPA zależała od łaski i niełaski białej burżuazji, która w ten sposób maskowała swoją dominację i państwowy rasizm.

Apartheid, sposób dominacji białej burżuazji

Tworząc zaporę praktycznie nie możliwą do przekroczenia między Białymi (mniej niż 20 % populacji) a Czarnymi i Hindusami, reżim apartheidu rządzony przez partię narodową, stworzył iluzję wspólnoty interesów między wszystkimi Białymi, którzy byli bogatymi posiadaczami kopalni, zwykłymi pracownikami lub pracownikami wykwalifikowanymi.
Symetrycznie AKN (Afrykański Kongres Narodowy), partia do której wstąpił Mandela w 1944, broniła idei, że wszyscy Czarni mają takie same interesy, że powinni aspirować do rządzenia społeczeństwem i stworzyć z siebie nową burżuazję, lub pozostać robotnikami rolnymi, górnikami, służącymi...
Tak jak jego koledzy z AKN Walter Sisulu i Oliver Tambo, Mandela zdecydował, że trzeba za wszelką cenę uniknąć by południowoafrykańska klasa robotnicza mobilizowała się wokół własnej polityki, i by wyeliminować wpływy komunistów. Jak sam napisał w swojej autobiografii: „Przerywałem zebrania Partii Komunistycznej, wchodząc na trybunę, zrywając transparenty i biorąc mikrofon”.
Reżim apartheidu, ustanowiony w 1948 był wyjątkowo ohydny. Państwo podzieliło populację na cztery kategorię: Białych, Hindusów, Metysów i Czarnych. Czarni, którzy byli najbardziej liczni, byli praktycznie pozbawieni wszelkich praw. Mogli mieszkać tylko w specjalnych wyznaczonych strefach i nie mogli wchodzić do stref „białych”, chyba, że podczas dnia do pracy, by przed zmierzchem powrócić do swoich slumsów. Potrzebowali specjalnego paszportu wewnętrznego by poruszać się po kraju i byli pozbawieni prawa wyborczego. Niehumanitarność tego rasistowskiego państwa, wyrażała się także w „moralności”, która zabraniała stosunków seksualnych i małżeństw między przedstawicielami różnych ras.

AKN i klasa robotnicza

Klasa robotnicza, rosnąca liczebnie wraz z rozwojem przemysłu górniczego, nie akceptowała tej dyktatury białej burżuazji. W latach pięćdziesiątych miały miejsce liczne strajki i demonstracje robotnicze przeciwko apartheidowi. Mandela nie ufał masom robotniczym. Jak sam napisał: „uważałem, że AKN nie powinien uczestniczyć w tych kampaniach, którymi nie kieruje” i wielokrotnie liderzy AKN sabotowali ruch strajkowy by go powstrzymać. W każdym razie ich wpływ w klasie robotniczej się wzmacniał przez fakt, że stalinowscy przywódcy Partii Komunistycznej i związków zawodowych byli lojalni wobec AKN. Wybierając politykę nacjonalistyczną, zaprzepaścili szansę by to klasa robotnicza stanęła na czele walki mas przeciwko apartheidowi.
AKN błagał biały reżim o podjęcie dyskusji i podzielenie się władzą. Ale państwo wbrew tym błaganiom stawało się coraz bardziej represyjne, prześladując wszystkie demonstracje, tak jak tą w Sharpeville w 1960, kiedy policja zamordowała 69 osób i setki raniła. AKN został zdelegalizowany. Po siedemnastu miesiącach ukrywania się, Mandela został zatrzymany w 1962 i skazany na dożywocie, razem z pięcioma innymi towarzyszami, w tym jednym Białym na procesie w Rivoni.
Południowoafrykańska klasa robotnicza, najważniejsza na kontynecie, podjęła wielkie walki strajkowe w latach siedemdziesiątych. Ona pociągnęła za sobą uczącą się młodzież, która zbuntowała się w mieście Soweto w 1976. Ponownie policja zorganizowała represję, w wyniku których dziesiątki osób poniosły śmierć. Ale ta masakra nie powstrzymała ruchu. Pod koniec lat siedemdziesiątych i w latach osiemdziesiątych, miały miejsce sławne strajki, które walczyły z wyzyskiem ekonomicznym i uciskiem politycznym. Burżuje zaczęli się wycofywać i byli zmuszeni do podjęcia rozmów z czarnymi związkowcami. Czarne osady stały nie możliwe do sprawowania władzy przez białych, tym bardziej, że liczna część białej młodzieży sprzeciwiła się uczestniczeniu w represjach wobec czarnych robotników.

Ku końcowi apartheidu

To właśnie ta sytuacja, nie dająca się opanować przez państwo i potencjalnie niebezpieczna dla dominacji kapitalistów, spowodowała, że międzynarodowe korporacje górnicze razem z amerykańskim imperializmem, zaczęły popychać w 1985 reżim do odpowiedzi na ciągle ponawiane przez Mandelę, zaproszenia do negocjacji, które wysyłał z więzienia. Te negocjacje były utrzymywane w tajemnicy i zarówno rząd, jak i AKN nie informował czarnych robotników, że to ich walka i ich poświęcenie spowodowały rozpoczęcie rozmów. Za plecami czarnych mas, Mandela dogadał się z prezydentem Frederickem De Klerkiem, który reprezentował tą nową politykę białej burżuazji. W 1990 Mandela został uwolniony z więzienia.
Trzeba była czekać jeszcze cztery lata strajków i walk topionych we krwi, by czarna populacja mogła się w końcu oficjalnie wypowiedzieć w głosowaniu. Reżim, który doprowadził Mandelę do prezydentury w 1994, dał burżuazji wszystkie gwarancje: niezależnie od rezultatu wyborów, stanowiska w przyszłym rządzie były przyznane z wyprzedzeniem z jednej strony dla AKN i jego sojuszników z Partii Komunistycznej i biurokracji związkowej, a z drugiej dla partii narodowej De Klerka i jego sojuszników czarnych z Inkhata.
Mandela wykonał mnóstwo gestów by czarna większość zaakceptowała, że partia apartheidu, partia narodowa, odpowiedzialna za brutalny ucisk, będąca u władzy przez prawie pięćdziesiąt lat, pozostała u władzy. Mandela spotykał przywódców największych światowych potęg i symbolicznie otrzymał nagrodę Nobla razem z De Klerkiem. Partia Narodowa skończyła przez zintegrowanie się z AKN, tworząc partię całej południowoafrykańskiej burżuazji, niezależnie od koloru skóry.

Nowa twarz ucisku.

Nowy rząd pod prezydencją Mandeli sprywatyzował pocztę i telekomunikację. Jego pierwszy budżet zawierał obniżkę pensji pracowników budżetówki o 6 % i obniżkę o 10 % wydatków na służbę zdrowia. Generałowie, szefowie policji, znienawidzeni przez swoje czarne ofiary, pozostali na stanowisku. Zostawili jedynie trochę miejsca w swoich szeregach dla Czarnych, którzy byli gotowi tak jak oni, do strzelania do robotników, tak jak to robili w 2012 w stosunku do górników z kopalni Marikana. Kiedy Mandela mający 81 lat, przekazał władzę innemu przywódcy AKN Thabo Mbeki, transformacja między władzą białą, a władzą „tęczową”, została zagwarantowana, gdyż interesy i własność burżuazji południowoafrykańskiej były poważnie zagrożone. To właśnie tłumaczy, dlaczego światowe potęgi imperialistyczne oddały hołd byłemu więźniowi politycznemu.
Dzisiaj, prawie dwadzieścia lat po upadku apartheidu, mała frakcja czarnej populacji wzbogaciła się, stając się częścią wielkiej burżuazji. Ta wielka czarna burżuazja wywodzi się zazwyczaj z szeregów AKN. To jest sukces dla czarnej burżuazji. Ale biedne masy zostały w takim samym położeniu jak wcześniej, mimo że to właśnie one prowadziły walkę o zniesienie apartheidu. Dzisiaj są one uciskane przez policję czarną. One mogą słuchać czarnych ministrów, którzy im tłumaczą, że trzeba zaciskać pasa i ponosić poświęcenia. One kontynuują swoje cierpienie w nędznych warunkach pracy, życia i plugawych mieszkaniach.
Jeśli kolor skóry nie jest dziś głównym kryterium, to RPA pozostała krajem inegalitarnym. Apartheid społeczny nie zniknął. Nacjonalizm Mandeli, wspierany przez Partię Komunistyczną i biurokratów związkowych, nie poprawił warunków życia klasy robotniczej, która ciągle haruje by wzbogacić kapitalistów. W RPA przyszłość walki należy do wyzyskiwanych przeciwko wszystkim wyzyskiwaczom czarnym i białym.

Gilles Boti
Rząd francuski był współodpowiedzialny za apartheid

Opuszczony sztandar, wyrazy wsparcia, francuscy przywódcy jednogłośnie złożyli hołd Nelsonowi Mandeli. Ale przez długi czas ich poprzednicy nie powiedzieli ani słowa o tym, że on marniał w więzieniu za walkę z segregacją rasową w RPA. W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, gdy prześladowania wobec czarnych się nasilały, jak podczas rozruchów w Sharpeville, francuscy przywódcy nawiązali ścisłą współpracę z reżimem w Pretorii.
To właśnie w tym czasie, francuskie firmy zbudowały w RPA elektrownię atomową. Paryż pomagał też francuskim biznesmenom sprzedawać broń rasistowskiemu reżimowi aż do 1977. Współpraca tajnych służb francuskich i południowoafrykańskich była permanentna. Ta haniebna dyktatura, była postrzegana przez mocarstwa zachodnie jako solidna tama przeciwko wpływom Związku Radzieckiego na południu Afryki, jako posłuszny imperializmowi reżim, który gwarantował zachodnim koncernom dostęp do złóż złota i uranu.
Ton trochę się zmienił, po dojściu do władzy Mitterranda w maju 1981, który pozwolił na otworzenie w Paryżu biura AKN, partii Mandeli. Ta ewolucja korespondowała z innymi potęgami imperialistycznymi, które życzyły sobie ewolucji władzy w RPA, by uniknąć rewolucyjnej eksplozji. Ale te otwarcie nie zatrzymało zabójców apartheidu, by w 1988 w Paryżu zamordować reprezentantkę AKN we Francji, Dulcie September, której zabójcy nigdy nie zostali osądzeni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz