Prawdziwi
„przyjaciele” Piskorskiego
Ton
tego paszkwilu tłumaczę faktem, że jestem daleko od Polski i być
może nie jestem na bieżąco. Jeśli atak za brak solidarności z
Piskorskim jest niesprawiedliwy i jest coś o czym nie wiem, to
odszczekam i przeproszę. Nie moje ego tu jest ważne, ale
solidarność z człowiekiem represjonowanym przez ABW za działalność
anty-NATOwską.
Moim
dyplomem ukończenia studiów historycznych mogę sobie podetrzeć
tyłek. Jako specjalista od historii ruchu robotniczego, który ma
niesłuszny według IPN stosunek do ZSRR dostałem wilczy bilet i
umiejętności zdobyte na uniwerku przydadzą mi się zapewne dopiero
po rewolucji, kiedy będzie trzeba specjalistów do sprzątania po
IPN. Paradoksem jest to, że nie jestem sam i w wolnej Polsce nie
jestem jedynym przedstawicielem wyżu demograficznego z okresu Stanu
Wojennego, który wybrał pracę fizyczną na emigracji. Pełno tutaj
antykomunistów, którym tak się podoba współczesna Polska, że
sami woleli z niej wyjechać. To jednak temat na oddzielne
wypracowanie. Chciałbym tutaj przypomnieć najnowszą historię
lewicowej rodzinki, która dla części kolegów (tylko kolegów, czy
już może towarzyszy?) ze Zmiany i nie tylko jest nieznana/
przemilczana / zapomniana -nie potrzebne skreślić.