sobota, 28 maja 2016

Czas reaktywować MOPR


Czas reaktywować MOPR

(Międzynarodowa Organizacja Pomocy Rewolucjonistom – Czerwona Pomoc)




Polemiki z GSR ciąg dalszy
 
Walki klasowe, które toczą się obecnie we Francji obserwuje także z perspektywy mojego zakładu pracy i niestety nie nastraja mnie to optymizmem. Gdy czytam relacje na temat Francji na polskich portalach, że „francuscy robotnicy” walczą, to ze smutkiem jedynie muszę stwierdzić, że autor albo jest naiwny, albo w ogóle nie wie co się we Francji dzieje. Bo te strajki, które obecnie obserwujemy, to nie organizują mityczni robotnicy, ale konkretna centrala związkowa, której imię brzmi CGT. Przeciwko pierwszej wersji ustawy protestowały wszystkie największe centrale związkowe, nawet sprzedawczyki z CFDT zrzeszające głównie kadry menadżerskie. Ale po liftingu na placu boju została już tylko CGT i FO, której szef obecnie negocjuje z rządem.

Kilka miesięcy temu miały miejsce wybory delegatów związkowych w moim zakładzie pracy (nie będę tutaj podawał szczegółów, mogę jedynie stwierdzić, że pracuje tam ponad 200 osób) i przez 2 tygodnie prowadzono kampanię wyborczą, więc mogłem ustalić kto jest kim. FO, CFDT i CFTC zblokowały się przeciwko CGT i związek ten w tej chwili jest u mnie bardzo słaby. Ostatnio spytałem delegata CGT czemu my w ogóle pracujemy? Cała Francja walczy a my co? I on mi odpowiedział, że wczoraj wziął delegacje i pojechał na demonstracje, ale w naszym zakładzie CGT jest zbyt słaba i strajku nie będzie. Lider CFDT występuje obecnie w mediach i namawia do powrotu do domu. Robotnicy zrzeszeni w żółtych związkach takich jak CFDT i CFTC nie strajkują. Nie strajkują też robotnicy nie zrzeszeni. Nie strajkują w końcu robotnicy zatrudnieni przez agencje pracy tymczasowej. W całej Francji te wymienione grupy (żółte związki i niezrzeszeni) stanowią zdecydowaną większość klasy robotniczej. A mimo wszystko Francja strajkuje.
Czemu tak się dzieje? Bo za strajkami stoi silna organizacja przygotowana logistycznie i kadrowo do tak dużej operacji i dopiero po pewnym czasie nie śmiało do CGT zaczęli przystępować następni. Ale ktoś musiał zacząć. Walka we Francji trwa już prawie trzy miesiące i dopiero w ostatnich dniach, gdy nastąpił prawie całkowity paraliż wynikający z braku benzyny, kiedy i tak produkcja wielu zakładów uległa zwolnieniu a część robotników została wysłana na przymusowe urlopy, to „przyłączyli” się w ten sposób do walki.
Samorządność robotnicza, czyli absolutyzowanie robotniczej demokracji, to element, który rozjebał by francuski strajk pierwszego dnia. Zróbmy głosowanie i zwyciężą przeciwnicy strajku. Koniec i basta. A CGT i swego czasu PPR nie oglądają się na większość robotników. Jeśli większość robotników jest zbyt głupich na to by przyłączyć się do walki, to trzeba ich do tej walki po prostu zmusić. Szczególnie wkurwiający są emigranci, z którymi pracuje (bo do ciężkiej pracy zatrudnia się głównie emigrantów). Oni kurwa nie rozumieją tego, że opuścili swoją ojczyznę, zostawili tam rodziny i przyjaciół po to, by we Francji godnie żyć i dobrze zarabiać i jeśli nowe prawo wejdzie w życie to prędzej czy później będą mogli wracać do siebie, bo cały francuski socjal pójdzie się jebać. Oni tylko ciągle narzekają na strajki: „przez pierdolone CGT nie mogłem kupić benzyny, nie mogłem dojechać bo pociągi nie jeżdzą...” aż mam ochotę pierdolnąć wtedy w ryj i mu wykrzyczeć – spierdalaj do siebie, gdzie nie ma żadnych związków, żadnych strajków i będziesz zapierdalał 60 godzin tygodniowo za 100 euro miesięcznie.
Walka klasowa podczas strajku, to nie tylko walka z burżuazją i policją. To także walka między samymi robotnikami. Wczoraj kierowca ciężarówki rozjechał blokadę i trzech związkowców z CGT trafiło do szpitala. I co mamy myśleć o tym kierowcy? Być może to był nasz polaczek, bo nasza nacja jest nad reprezentowana w tym zawodzie. Ostre walki toczą się także między siłami radykalnymi. Jakiś tydzień temu doszło do walki między służbą porządkową CGT a czarnym blokiem. Przez ostatnie kilka miesięcy scenariusz demonstracji był bardzo podobny. Względnie spokojny przemarsz i na końcu grupka 200-300 działaczy antify/czarnego bloku czy chuj wie jak oni się nazywają organizowała zadymę z policją. Zadziornie podbiegali do policji, rzucali czym się da, a następnie spierdalali chowając się w tłumie – 30-40 tysięcy ludzi. Reakcja policji dotyczyła wtedy całej demonstracji i zwiąkowcy (także emeryci, kobiety) byli narażeni na kontakt z gazem łzawiącym, armatkami wodnymi itd.
CGT nie jest przeciwna przemocy, o czym świadczy wczorajszy proces związkowców Air France, którzy podarli szefostwu koszule. Całe CGT się z nimi solidaryzuje. Ale taktyka czarnego bloku chowania się w tłumie przelała w końcu czarę goryczy i CGT zorganizowało służbę porządkową. Kilkuset robotników uzbrojonych w kaski, tarczę i pały maszerowało na przedzie i gdy po raz kolejny pojawiła się antifa to została pogoniona.
Na stronach anarchistycznych i lewackich pojawiły się nagonki na CGT, że ta się „sprzedała”, że współpracuje z policją itd. A oni po prostu chronili swoją demonstracje. Antifa chce, to niech robi własne strajki. Nikt im tego nie broni. Ale gdy ograniczają się jedynie jak pasożyty do podłączania się pod wielkie mobilizacje związkowe, co zawsze jest później przedstawiane w mediach, to w końcu trzeba było ten element odizolować od demonstracji. Dzieje się.
Internet jest pełen dyskusji, oświadczeń, reportaży. Nie starcza czasu na ogarnięcie tego wszystkiego. Jutro niedziela. Cisza przed burzą. Następny tydzień będzie decydujący. I jeśli w tym tygodniu rząd padnie i projekt zostanie odrzucony to będzie to zasługa tylko i wyłącznie zorganizowanych central związkowych i ewentualnie wspierających je organizacji robotniczych – a nie robotniczej szarej masy. Jestem robotnikiem, który przez 6 miesięcy był zatrudniony przez agencje pracy tymczasowej i mogę dać świadectwo, że taki robotnik nigdy do żadnego strajku nie przystąpi. Pracownicy tymczasowi to z definicji łamistrajki i jeśli tego zjawiska się nie zatrzyma (ciągle jest tego coraz więcej i więcej) to cały kodeks pracy będzie wkrótce rozjebany. Nie da się zorganizować jakiejkolwiek walki, gdy 10 ludzi pracujących razem ma 10 różnych pracodawców. Nic więc dziwnego, że na trasie marszów związkowych atakowano nie tylko siedziby banków i Partii Socjalistycznej, ale też siedziby biur pośrednictwa pracy.
W moim podparyskim shalalizowanym miasteczku na każdym kroku widać, że zbliża się Ramadan, dlatego teraz przez chwilę pobawię się w proroka. Jeśli moja przepowiednia się sprawdzi to oczekuje, że świadkowie mojego proroctwa nawrócą się i każdego dnia pięć razy dziennie będą recytować formułkę: „nie ma innego Boga nad Lenina, a Michał jest jego prorokiem”. Do 14 czerwca najpóźniej CGT odniesie zwycięstwo a Valls przestanie być premierem. Najbliższy tydzień to gigantyczna mobilizacja i właściwie wszystko będzie strajkować, a na 14 czerwca (czyli już w czasie Euro) zapowiedziane są kolejne wielkie manifestacje. Do tych manifestacji jednak nie dojdzie bo związkowcy zwyciężą. Dlaczego tak uważam?
1. Rząd popełnił trzy podstawowe błędy.
a. projekt został przygotowany zbyt późno. Gdyby ten projekt próbowano przeforsować bezpośrednio po zamachach listopadowych to wszedł by on w życie. Był to moment kiedy rząd cieszył się dużym poparciem społecznym i okres do euro był wystarczająco długi. Obecnie we Francji już widać zbliżające się mistrzostwa. Już jest coraz więcej reklam i maskotek piłkarskich. Wkrótce zaczną przyjeżdżać kibice. Czas najwyższy ugasić pożar społeczny.
b. projekt przepchnięto dekretem z pominięciem parlamentu. To musiało ludzi wkurwić. W ten sposób obóz proburżuazyjny stał się niejednolity i część liberałów i burżuazyjnych demokratów zaczęła krytykować rząd za stosowanie metod autorytarnych.
c. Projekt był zbyt radykalny. Niemożliwe jest przełknięcie naraz całego chleba. Trzeba go kroić na kromki a i te trzeba dzielić na kęski. Wyjątkiem od reguły jest Włodek, który chwali się umiejętnością wpierdolenia na jednym posiedzeniu 50 pączków. Ale takie cuda tylko w GSR. Gdyby wycofano się zawczasu z niektórych zapisów, to i opór społeczny byłby mniejszy. A kolejny projekt wszedł by w życie za pół roku.
2. Opór jest dobrze zorganizowany.
CGT rozegrała bitwę niczym genialny strateg. Przez pierwsze dwa miesiące toczyła się walka podjazdowa ograniczająca się jedynie do manifestacji. Pałeczkę wtedy przejęła młodzież. I cały czas tlił się bunt społeczny, ale związki przyjęły postawę wyczekującą. I dopiero w ostatnim momencie, gdy rząd już był zmęczony wielotygodniowymi przepychankami, gdy powoli zaczęto myśleć, że koniec już jest blisko, to rozpoczęły się strajki. Na pole bitwy weszła ciężka kawaleria, która tratuje bez trudu rząd i jego pomagierów. Valls powoli traci sojuszników. Trwa walka z czasem. Trzeba wygasić strajki przed Euro, a CGT sprawia wrażenie jakby do tego euro przygotowywała się od roku.
Jeśli scenariusz, który tu zakreśliłem się sprawdzi, to będzie to jedynie kolejny dowód na absurdalność tezy, że mityczni robotnicy sami z siebie się wyzwolą. Wyzwolić się mogą tylko jako zorganizowana siła. Zorganizowana siła, która potrafi przyjąć strategię walki. Do strajków trzeba być przygotowanym materialnie i logistycznie i tu nie ma mowy na żaden spontan. W spontan to mógł wierzyć co najwyżej Marks, który nigdy robotnikiem nie był i który nigdy żadnej zwycięskiej walki klasowej nie przeprowadził.
Tyle jeśli chodzi o korespondencje z Francji z pozycji padliny politycznej. Najzabawniejsze jest to, że mnie robotnika - emigranta z ponad trzyletnim stażem, o wyzwoleniu mojej klasy chcą mnie uczyć towarzysze do tej klasy nienależący. Precyzuje, o ile mi wiadomo, tylko ja tu prezentuje tradycyjnie rozumianą wielkoprzemysłową klasę robotniczą, więc na kolana chamy!
Na koniec kilka słów na temat Zmiany. Comendante UNO raczył poinformować zebranych, że nie lubi takich dyskusji. I słusznie. Też nie lubię. A jednak będę dyskutował. Dopóki Piskorski będzie w pierdlu, dopóty będę napierdalał tekst za tekstem jak kałasznikow w Bataclanie, byle by tylko mieć okazję podlizać się mojemu nowemu bożkowi i wkleić jego zdjęcie. Chcecie tego czy nie, zatrzymanie opozycyjnego działacza politycznego przez ABW to fakt medialny i dopóki jest popyt, będzie i podaż. Działaczy Zmiany poza Piskorskim mających coś w głowie i tak nigdy nie było wielu, a ci co zostali mają zarekwirowane komputery. Pisząc teksty solidaryzujące się z Piskorskim wypełniam lukę (więcej ich bronie od nich samych), a równocześnie cynicznie podłączam się pod zmianowe medialne pięć minut.
Jest to dobry moment by reaktywować MOPR, Czerwoną Pomoc, czy jak tam to nazwiemy. A kto jest lepszym kandydatem do tego dzieła niż pierwszy komunista III RP represjonowany za komunizm – dodajmy do tego z prawomocnym wyrokiem. Jeśli jest jakiś chętny – to ja mu bardzo chętnie tą działkę odstąpię byle by tylko powstała szybko ponad partyjna organizacja broniąca komunistów z KPP, przeciwników NATO ze Zmiany, związkowców itd. Lepiej chyba tego typu akcje organizować pod ponadpartyjnym szyldem niż lansować Zmianę. Najlepiej by przewodniczącym nowego MOPR był jakiś adwokat, a przede wszystkim ktoś będący obecnie fizycznie w Polsce.
Sytuacja jest nadzwyczajna i dlatego zwracam się do wszystkim komunistów, a także uczciwych lewicowców o zorganizowanie nadzwyczajnego zebrania dotyczącego porozumienia w sprawie represji politycznych wobec skrajnej lewicy. Zwracam się z takim apelem, ale w sumie jest to w waszym interesie. Mi Błaszczak i Ziobro póki co mogą naskoczyć. A wam? Kto wie do kogo znowu zapuka ABW przed zbliżającym się szczytem NATO.
Jeśli chodzi o krytykę Zmiany, a raczej mój obecny brak krytycyzmu to wychodzę z założenia, że trzeba mieć wyczucie czasu i umieć się zachować. Na pogrzebie nie należy się śmiać, a na weselu nie należy się smucić. Takie są ogólnie przyjęte normy współżycia międzyludzkiego. Nie chce rozstrzygać czy Piotr jest, czy nie jest leninowcem. Ale na pewno mogę powiedzieć, że Piotr nie ma wyczucia taktu. Zmiana istnieje półtora roku i miał w tym czasie wystarczająco dużo okazji by jej dojebać. Z tej okazji Piotr nie skorzystał i zaatakował Zmianę już dwa razy dopiero wtedy gdy jej lider trafił do więzienia. A teraz jeszcze Włodek i Ewa mają pretensję, dlaczego i ja nie kopię leżącego. Gdy Piskorski wyjdzie z więzienia, a zmianowcy odzyskają laptopy to i skończy się dla nich taryfa ulgowa. Chcecie to na nich plujcie. Ja pluć nie będę i cieszy mnie to, że nawet wśród komentujących Dyktaturę Proletariatu jesteście w mniejszości.
Na koniec uprasza się o czytanie ze zrozumieniem. W określeniu do PPS użyłem terminu przedrozbiorowy (tzn przed 1914) a nie przedwojenny (1918-1939). Jest to zasadnicza różnica nie tylko dotycząca polskiego PPS, ale całej międzynarodówki socjalistycznej. PPS przedrozbiorowy był jaki był, ale była to partia walcząca o niepodległość w kraju okupowanym. Do tej partii należał Jerzy Czeszejko Sochacki i walkę tej partii popierał Lenin. Przedwojenny PPS rozpoczął swoją działalność od wzywania do walki z Bolszewikami w 1920 roku. Była to już partia w kraju, który odzyskał niepodległość i o ile mi wiadomo po 1918 roku, Lenin nie napisał o PPS ani jednego ciepłego słowa. Włodku chcesz wrestlignu, to jestem gotowy, ale nie fauluj, bo ja też będę i nawet medycyna chińska nie pomoże.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz