Jakiś
czas temu puściłem tekst do dyskusji nad aktualnością pojęcia
socjalfaszyzm. Punktem wyjścia była dla mnie polityka francuskiej
Partii Socjalistycznej. Rzeczowej dyskusji się nie doczekałem, a
tekst przeczytali jedynie nieliczni czytelnicy mojego rzadko
aktualizowanego bloga. Redaktor Kochan ogłosił wtedy wprost, że
tekstów z cytatami ze Stalina publikować nie będzie. Trudno mi w
tej chwili ocenić, czy bardziej raził go sam towarzysz Stalin, czy
też zadziwiające podobieństwo semantyczne, między krytykowaną
przeze mnie partią Hollande, Vallsa i reszty skurwysynów, a partią,
którą niedawno powołano. Od dwóch miesięcy toczą się ostre
walki klasowe we Francji, które są reakcją na neoliberalną i
faszyzującą politykę rządzącej socjaldemokracji. I właśnie w
tym czasie, gdy lokale francuskiej PS są demolowane w całej
Francji, to redaktor Kochan bez wstydu wznosi ubabrany tym szambem
sztandar partii socjalistycznej. Pogratulować wyczucia czasu.
Redakcja
portalu to w końcu ludzie wykształceni i co jakiś czas pojawiają
się ciekawe artykuły Jerzego Szygla dotyczące Francji, więc
trudno usprawiedliwiać postępowanie redakcji ST niewiedzą. Ten
tekścik będzie więc ostrzeżeniem ostatniej szansy dla polskich
towarzyszy. Opamiętajcie się. Zmieńcie nazwę partii, bo
poczynania francuskich socjalfaszystów na trwałe skompromitowały
słowo socjalizm. Oto kilka faktów. Przed dzisiejszymi (17 maj 2016)
demonstracjami zaplanowanymi w całej Francji, kilkaset osób
związanych z radykalną lewicą było wczoraj (16 maj) wizytowanych
przez policję o świcie. Celem wizyty było poinformowanie, że rząd
PS personalnie zakazał im uczestnictwa w demonstracji. Osoby te
dostały zakaz pojawiania się w Paryżu 17 maja. Złamanie zakazu
grozi więzieniem i grzywną.
Zakaz
ten przede wszystkim uderza w osoby tworzące alternatywne media.
Przede wszystkim w tych co publikują zdjęcia i filmowe relacje z
demonstracji, w których nagłaśniają przypadki policyjnej
przemocy. Wprowadzono go niby pod pretekstem ochrony spokojnych
demonstrantów od zamaskowanych wichrzycieli. Ale z prawnego punktu
widzenia to się nie trzyma kupy. „Zamaskowani wichrzyciele” i
tak są ścigani i aresztowywani przez policję po każdej
demonstracji. Jeśli jednak kogoś bezpośrednio w czasie
demonstracji nie zatrzymano, to ewentualne postępowanie karne wobec
tej osoby trzeba skierować na drogę prawną i to sąd musi
udowodnić, że ktoś był zamaskowany i robił to i tamto. Zasady
prawne w UE, z których liberałowie są dumni mówią, że winny
jest tylko ten, komu wina została udowodniona prawomocnym wyrokiem
sądu.
Kim
są zamaskowani wichrzyciele to temat na oddzielną dyskusję. Ilu z
nich to lewacy, ilu to policyjni prowokatorzy, to temat otwarty.
Jedno jest pewne. Od kilku tygodni media mówią tylko o tym. Udało
się skutecznie przyprawić huligańską gębę wszystkim
protestującym. Jeśli ktoś się maskuje, to właśnie po to by jego
tożsamość nie została wykryta. Tymczasem policjanci zrobili
najścia na mieszkania mniej lub bardziej postaci publicznych:
blogerów, dziennikarzy itd. Którzy nawet jeśli publikują pod
pseudonimem, to ich tożsamość od dawna jest rozpracowana przez
policję.
Tego
typu postępowanie nie jest we Francji nowe. Kilka miesięcy temu, w
grudniu podczas szczytu klimatycznego, podobne najście urządzono w
mieszkaniach radykalnych ekologów. W tamtym wypadku była to jednak
akcja przede wszystkim policyjna. Tym razem mamy do czynienia z
legitymizacją takiego postępowania przez polityków PS. De facto
więc w dzisiejszej Francji można teoretycznie demonstrować, ale w
praktyce wszyscy ci, którzy rzeczywiście chcą wyjść jutro na
ulicę, mogą dostać ostrzeżenie, że jeśli pojawią się jutro w
tej i tej dzielnicy, to trafią do więzienia.
Tu
już nie chodzi o to czy wychodząc na ulicę nosisz taki czy inny
transparent. Zasłaniasz twarz czy nie. Wystarczy dekret prefekta i
za sam fakt pojawienia się w nieodpowiednim miejscu trafia się do
więzienia. Jak już wspomniałem wcześniej, osoby, które ten zakaz
wczoraj dostały to znani aktywiści francuskiej radykalnej lewicy.
Uczestniczą w demonstracjach, ale przede wszystkim są aktywni w
tworzeniu alternatywnych dla burżuazji mediów. I to jest przyczyną
dla której zabroniono im uczestnictwa w demonstracji. Wy redakcjo
portalu internetowego Socjalizm Teraz, powinniście się tym
zainteresować.
Oddzielna
sprawa to dekret 49,3, którym nie pierwszy już raz Hollande kończy
dyskusję. W obliczu frondy kilkudziesięciu posłów PS, którzy
zachowali ostatnią resztkę przyzwoitości i zadeklarowali, że za
neoliberalną ustawą głosować nie będą, projekt w końcu
przejdzie dekretem. Tak jak rok temu prawo Macrona, tak i tym razem
wprowadzono neoliberalne reformy wbrew parlamentowi. W ten sposób
termin socjaldemokracja stracił zupełnie sens. Bo ani socjal, ani
demokracja. Podczas różnych aktów wandalizmu, które mają miejsce
we Francji od 2 miesięcy, początkowo atakowano głównie banki,
agencje pośrednictwa pracy i luksusowe sklepy. Od kilku dni zaczęto
atakować też lokale Partii Socjalistycznej. Oto kilka zdjęć. Nie
trzeba nic pisać. Wystarczą trzy cyfry: 49,3
Na
koniec krótkie oświadczenie. O GSR usłyszałem 14 lat temu w
czasach nieboszczki OA. Nie ma co ukrywać, te 14 lat to na pewno nie
był miesiąc miodowy. Podobnie jak relacje Trockiego i Lenina w
latach 1903-1917 trudno uznać za przyjacielskie. A jednak w końcu
doszli do porozumienia. Dlatego więc na łamach tego bloga, którego
i tak nikt nie czyta oficjalnie oświadczam, że uważam się teraz
za sympatyka reaktywowanej GSR.
Cześć i chwała zamaskowanym wichrzycielom!
OdpowiedzUsuń