Lekcja
francuskiego
Tak
jak zapowiedziałem we wczorajszym tekście, tej nocy dwie kolejne
rafinerie zostały „odbite” przez służby mundurowe. Eskalacja
idzie na całość. Dziś odbyło się referendum strajkowe w 19
francuskich elektrowniach atomowych i jutro będą one strajkować.
Francja to kraj, którego ponad 70 % energii elektrycznej pochodzi z
atomu… Niestety dzisiaj w telewizji głównie koncentrują się na
temat spekulacji, czy i kiedy rząd Manuela Vallsa zostanie odwołany,
więc wiele nowego na temat strajków tu nie napiszę. Jeśli jednak
jutro staną elektrownie to będzie się działo. Ważne jest to, że
przywódca CGT Martinez nie zamierza się wycofać i strajki się
rozszerzają. Zachęcam do śledzenia sytuacji we Francji, tak jak to
robi portal STRAJK.EU
Warto
też się uczyć języka, przynajmniej w minimalnym zakresie by
rozumieć napisy na transparentach. Marks podobno mawiał, że
Francuzi są pierwsi do działania i ostatni do myślenia. Marks jak
i rewolucjoniści na całym świecie byli pod wrażeniem kilku
rewolucji we Francji, w tym dwóch pierwszych rewolucji robotniczych
(1848, 1871), a równocześnie Marks pogardzał francuskimi
teoretykami z Saint Simonem i Proudhonem na czele. Pod tym względem
chyba wiele się nie zmieniło. Blokada rafinerii robi wrażenie.
Równocześnie dorobek teoretyczny francuskich trockistów z NPA na
czele wzbudza zażenowanie.
Pierwszą
lekcję adresuje do Piotra Strębskiego.
KONIUGACJA.
W języku francuskim, tak jak w języku polskim, czasowniki
odmieniają się przez osoby. Pierwsza osoba liczby pojedynczej to:
„Je” - wymawiamy jako [ŻY] (uwaga nie mylić z ŻE – bo to
odpowiadało by francuskiemu j'ai: Ja mam. Pierwsza osoba liczby
mnogiej to: „Nous” - wymawiamy jak [NU]. Tak jak w języku
polskim, tak i w języku francuskim istnieje zasadnicza różnica
między ja i my. Mówiąc JA – mam na myśli samego siebie. Mówiąc
MY, wypowiadam się w imieniu szerszej zbiorowości. Tytuł mojego
ostatniego tekstu nie zaczynał się od słów Nous sommes, tylko od
Je suis. Jedno i drugie to część odmiany tego samego czasownika,
ale jednak to nie są słowa oznaczające to samo. To tyle na
pierwszą lekcję.
Pierwszą
pracę we Francji znalazłem pod koniec roku 2011, a od trzech lat
mieszkam tu na stałe i normalne jest, że na pewne zjawiska patrzymy
inaczej. Rok temu w styczniu burżuazyjne media na każdym kroku
bombardowały propagandą: „Je suis Charlie” co wywoływało
reakcje wymiotne, a równocześnie szereg podobnych deklaracji: „Je
suis anticapitaliste” czy „Je suis communiste”. W roku 2013
organizowałem pikiete pod ambasadą polską w Paryżu w obronie
Ikonowicza, a dziś solidaryzuje się z Piskorskim. Mógłbym się
długo zastanawiać kto jest z tej dwójki mi politycznie bardziej
odległy. Ale w momencie nagonki i państwowych represji okazuje
solidarność. Sam coś takiego przeżywałem. Łącznie wytoczono
przeciwko mnie 5 spraw karnych, w tym 4 za LBC. Ani Piskorski, ani
Ikonowicz, ani nikt z GSR nic w mojej sprawie nie zrobili, ale mi to
wcale nie przeszkadza.
Jeśli
ktoś coś robi pożytecznego za co zyskuje mój szacunek i za co
jest represjonowany przez aparat burżuazyjnego państwa – to ja i
tak będę się z nim solidaryzował. Za LBC starano się mi wytoczyć
4 sprawy polityczne, a skończyło się na skazaniu mnie z paragrafu
dotyczącego wandalizmu kiboli. Nie zgadzam się z Tobą Piotrze, że
z zajęciem stanowiska trzeba czekać na oficjalne papiery od
prokuratury. Gościa od wikileaks ścigają za gwałt. Tak już
działa ten system, że przeciwnikom politycznym nawet nie daje się
możliwości procesu politycznego. Nie jestem teraz w Polsce, więc
trudno mi polemizować, ale z tego co widzę w internecie, to
większość „lewicy” bojkotuje czy pluje na Piskorskiego. Nie
wiem gdzie tu jest ten owczy pęd. Ludzie się chyba nie pchają do
pomagania Piskorskiemu. Lewicowe owieczki mają swoich pasterzy w
postaci ZMK, Zandberga i Sierakowskiego i jeśli ktoś tu idzie razem
ze stadem, to jesteś to Ty Piotrze.
Są
takie momenty, kiedy język komunisty musi być prosty i zrozumiały
dla wszystkich. W deklaracji Socjalistów napisano tchórzliwie, że
są przeciwnikami „bloków wojskowych”, bez postawienia kropki
nad i, i napisaniu o NATO. To jest właśnie przykład tchórzostwa.
Są takie momenty kiedy trzeba wybrać jakąś ze stron. Jesteś
komunistą, tu musisz myśleć o perspektywie komunistycznej
rewolucji. Sama ta rewolucja się nie zrobi. Zbliżające się
manewry NATO w Polsce, szczyt tej organizacji i kto wie jakie
Amerykanie mają plany w stosunku do Rosji i jaki w tych planach jest
udział Polski. Wszystko to nas zmusza jako Polaków do bycia
przeciwko polskiemu rządowi i przeciwko NATO. To, że się
solidaryzuje z więźniem Mateuszem Piskorskim nie znaczy, że
aspiruje do członkostwa w Zmianie. Gdybym aspirował, to już bym do
tej organizacji wstąpił. Nie wstąpiłem i nie wstąpię, bo to nie
moja bajka. Na youtube jednak możesz znaleźć ich akcje przeciwko
NATO w Polsce i ja te akcje popieram. Przykład Piskorskiego
świadczy, że protestowanie przeciwko NATO to zabawa niebezpieczna.
Dlatego on ma tak mało naśladowców. Nie podoba Ci się, że
Piskorski jest dziś „królem przeciwników NATO” - to go możesz
przelicytować.
Oczywiście
ja tego od Ciebie nie wymagam. To co robisz na polu kółek
marksistowskich i tworzeniu marksistowskiej biblioteki wystarczy, byś
miał mój szacunek i wsparcie na wypadek ewentualnych represji. Ta,
następna, czy pięćdziesiąt kolejnych polemik tego nie zmienią.
Robisz kawał dobrej roboty i oby tak dalej. Co nie zmienia faktu, że
robota, którą robi Piskorski jest dużo bardziej niebezpieczna. Być
w Libii podczas bombardowań i polowania na Kadafiego, wymaga odwagi.
W Polsce Piskorski ma przesrane od czasów referendum na Krymie. Cała
Polska, a także większość polskiej lewicy bojkotowała
referendum, a on miał odwagę tam być i powiedzieć, że Krymczanie
podjęli decyzje w sposób demokratyczny. Gdy wrócił do Polski to
było tylko kwestią czasu, zanim mu polski rząd za ten Krym
podziękuje.
W
swoim tekście poruszyłeś kilka ważnych tematów, które warto tu
przedyskutować. Dyskusja ta zresztą prędko się nie skończy,
nawet jeśli pewnie prędzej czy później Piskorski z więzienia
wyjdzie. Te ważne sprawy to przede wszystkim:
1.
Stosunek komunistów do ruchu patriotycznego / nacjonalistycznego
2.
Ewentualne możliwości współpracy z państwami burżuazyjnymi,
które są wrogiem naszego państwa.
W
pierwszej kwestii mamy więc cytat z Marksa o tym, że robotnicy nie
mają ojczyzny. Ja jestem tego najlepszym przykładem – wyjechałem
do kraju gdzie praca jest krótsza i zarobki lepsze. Z drugiej strony
mamy doświadczenia zwycięskich ruchów rewolucyjnych, którym
zdarzało się flirtować z elementami patriotycznymi. Początek
polskiego ruchu robotniczego wiążę się z czasami, gdy polskiej
klasy robotniczej jeszcze nie było. Akurat teraz w rocznicę
tłumienia Komuny Paryskiej warto przypomnieć o Polakach, którzy
walczyli w jej szeregach. Kim byli Dąbrowski, Wróblewski i wielu
innych? Byli przede wszystkim polskimi patriotami, którzy brali
udział w Powstaniu Styczniowym. Mitingi solidarności z Powstaniem
Styczniowym organizowane w krajach zachodnich doprowadziły do
powstania Pierwszej Międzynarodówki. Do władz tej organizacji
wszedł generał Wróblewski, który nigdy robotnikiem ani marksistą
nie był. Chcieli mieć we władzach Polaka, bohatera walk
rewolucyjnych. Sprawy nie badałem, ale gdyby Wróblewskiego czy
Dąbrowskiego przesłuchiwało NKWD, to by wyszło, że to ani
komuniści, ani proletariusze, a jednak Marks ich szanował…
Idźmy
dalej. Pierwszym ważnym (a być może i najważniejszym
doświadczeniem) polskiej klasy robotniczej jest Rewolucja 1905 roku.
I tu znowu mamy problem. Bo rewolucja, która w Rosji wybuchła w
1905, na ziemiach polskich zaczęła się kilka miesięcy wcześniej
w 1904. Punktem wyjścia były demonstracje przeciwko mobilizacji do
armii rosyjskiej. Chcemy tego czy nie na demonstracjach niesiono nie
tylko sztandary czerwone, ale też biało czerwone. A główną siłą
zrzeszającą robotników w 1905 roku był PPS.
W
końcu mamy doświadczenie PPR i tworzenie Polski Ludowej. PPR
przynajmniej w pierwszym okresie swojej działalności bez zahamowań
szermował hasłami antyniemieckimi, co znacznie ułatwiło polskim
komunistom zdobycie władzy. Z patriotyzmem flirtował też Fidel,
Mao, a także partia bolszewicka wzywająca do obrony socjalistycznej
ojczyzny. Temat więc nie jest prosty. Jak tu być komunistą i
zdobyć władzę? Jeśli znasz odpowiedź na to pytanie, to chętnie
ją poznam. Historia pokazuje, że prawie zawsze trzeba się wysłużyć
patriotami jako mięsem armatnim, by partia komunistyczna mogła
zdobyć władzę i wprowadzać postępowe reformy społeczne.
Może
i Piskorski stanie się wkrótce lewicowym celebrytą, a ja jestem
nikomu nieznanym tutaj robotnikiem fizycznym. Ale to nie ja zmieniam
poglądy, tylko on. Od Niklotu, poprzez Samoobronę, do tworzenia
partii lewicowo patriotycznej. Widać, że gość ewoluuje w słusznym
kierunku. W słusznym, bo moim. W historii bywało różnie. Była
walka w PPR z odchyleniem prawicowo nacjonalistycznym (a więc punkt
dla naszych). Była rozprawa Kuominangu z komunistami chińskimi
(punkt dla nacjonalistów). Takie flirty były i różnie się
kończyły. Czy dzisiaj w Polsce taki flirt jest możliwy? To pytanie
retoryczne, przecież i tak nie ma zorganizowanej siły
komunistycznej.
Polscy
nacjonaliści to przede wszystkim rusofoby, a więc pośrednio pieski
amerykańskiego imperializmu. Ze skurwielami, którzy czczą
żołnierzy wyklętych, rozmawiać można jedynie w sposób w jaki
robili to towarzysze z Urzędu Bezpieczeństwa. Problem ze Zmianą
polega na tym, że Piskorski skupił wokół siebie patriotów
antyamerykańskich, a to już towarzystwo dużo ciekawsze…
Druga
ważna kwestia dotyczy współpracy z obcym mocarstwem. Znowu możemy
wrócić do doświadczeń roku 1905. PPS próbował uzyskać (a może
i uzyskał) pomoc materialną od Japończyków. PPS drukował też
swoją bibułę w zaborze austriackim i przemycał do zaboru
rosyjskiego. Austriacy gdyby chcieli, to by skasowali drukarnie PPS.
A oni nie tylko nie skasowali drukarni, ale jeszcze zwerbowali
Piłsudskiego do swojego wywiadu. Oddzielnym tematem jest Lenin i
pożyczka niemiecka. Do dzisiaj nie znamy pytania na odpowiedź, skąd
bolszewicy mieli pieniądze na wydawanie w 1917 roku równocześnie
kilkunastu niezależnych od siebie tytułów prasowych. Oddzielna
gazeta dla robotników w Moskwie, oddzielna dla tych z Petersburga,
oddzielna dla wojska itd. Odpowiedzi na pytanie nie znam, ale
podejrzewam że nie chodziło o zbieranie puszek czy handlowanie
ciuchami z lumpeksów na bazarach. Faktem jest jedynie, że Partia,
która w lutym była mała, w Październiku zdobyła władzę.
Następnym etapem jest już Komintern i pomoc materialna dla
komunistów na całym świecie. Dziś już Trzeciej Międzynarodówki
nie ma i dlatego dzisiejsza KPP nie przypomina tej przedwojennej.
Co
do samej Rosji to oczywiście jest to kraj burżuazyjny i
oligarchiczny, co nie zmienia faktu, że Rosjanie tworzą bardzo
dobrą lewicową propagandę adresowaną do społeczeństw
zachodnich. Przykładem może być RT gdzie wypowiadają się
lewicowi aktywiści z różnych krajów zachodnich i bez cenzury mogą
krytykować swoje rządy. Z tej możliwości korzystał też
Piskorski. Czy Piskorski jest agentem czy nie – to mi zwisa. W
historii ruchu robotniczego byli już tacy agenci, którzy chcąc nie
chcąc zrobili dla sprawy robotniczej sporo dobrego. Przykładem
niech będzie Pop Gapon, bez którego nie było by 1905 roku. A bez
doświadczeń w 1905 nie było by Października.
Na
koniec uwaga na temat komentarzu pod tekstem Piotra. 1 maja
uczestniczyłem w spotkaniu na temat represji KPP i się
zadeklarowałem, że jak dostane jakiś krótki tekst, to go
przetłumaczę na francuski. Tekstu nie dostałem jeszcze, ale
przynajmniej się zadeklarowałem. A wy co zrobiliście dla KPP? I co
zrobiliście dla mnie w 2010 gdy zostałem skazany na 100 dni?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz