Pierwszy zwycięski strajk w rodzinie
Ikonowiczów
Pierwszy maj spędziłem w Polsce, na
pochodzie Ikonowicza. Nie było mnie tu długo, ale ze smutkiem muszę
stwierdzić, że nic się nie zmieniło i już na ożywienie pochodów
organizowanych przez Ikonowicza nie wierzę. Był PPS, potem Nowa
Lewica, dziś KRS. Bóg wie ile jeszcze będzie nowych podobnych
szyldów. Szyldy się zmieniają, lider ciągle ten sam i efekty
również te same. Przynajmniej połowa uczestników pochodu, to
osoby politycznie dalekie od Ikonowicza, a udział we wspólnym
marszu wynikał jedynie z kalkulacji, że można spokojnie
demonstrować z czerwonym sztandarem. Towarzysze z KPP nieśli flagę
ZSRR więc tym trudniej zrozumieć deklarację Ikonowicza pod URM:
„Tak jak nie CHCIELIŚMY wojsk radzieckich, tak nie chcemy
amerykańskich”. Nie będę kopał leżącego i naprawdę szkoda
czasu na dłuższą relacje. Po co więc ta notka? Przypadkiem
odkryłem w sieci odcinek Kuchennych Rewolucji dotyczących
restauracji Imperium w Przasnyszu.
Sezon 10 odcinek 13. Siostra Ikonowicza
zrobiła w tym odcinku to o czym Ikonowicz zawsze marzył. Mianowicie
zorganizowała strajk i zwyciężyła.
Historia jest mniej więcej taka.
Pracownice robią po 48 godzin bez przerwy za 3 złotę na godzinę.
Powtarzam – TRZY ZŁOTE NA GODZINĘ. Ile takich pracownic, którym
nikt nie pomaga się zorganizować jest jeszcze w Polsce?
Ikonowicz po raz kolejny na pochodzie z
dumą mówił o swoim udziale w demokratycznej opozycji
antykomunistycznej. Chciałeś demokracji, to masz demokracje – 3
złote za godzine. Ile to razy Ikonowicz bronił socjalnej Unii
Europejskiej. I masz ten socjal za 3 złote.
Przy tych ciężko pracujących
paniach, to nawet felietonista cyklu Jaja jak czerwone berety
wychodzi na arystokrację robotniczą. Włodku co to jest Twoje 15
godzin przy 48 w Przasnyszu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz